Gdańsk – Zakopane 9.07.-23.07. 2008r.
Prawie rok przygotowań nie poszedł na marne. Udało się przebiec z Gdańska do Zakopanego dla Julki, by mogła biegać razem z nami!!! 720 kilometrów, 70 godzin i 20 minut biegu. Niemożliwe do wykonania, a jednak...
Dla Jacka Chałupki, Tomasza Pelchena, Aleksandra Macha i Sebastiana Mareckiego wykonalne i to w czasie krótszym niż zaplanowano.
Jednak zacznijmy od początku, czyli od Gdańska, który przywitał całą ekipą złożoną z ww. biegaczy oraz Krzysztofa Chałupki, Pawła Dolińskiego, Damiana Dudka, Moniki Miki (kierowca) oraz koordynatora biegu Pauliny Asendrych ulewą i burzą, co nie wróżyło nic dobrego. Dobry humor i nadzieję na powodzenie przedsięwzięcia przywrócił uśmiech i ogromny zapał Julki, która przyjechała na start z rodzicami i bratem, by dodać otuchy biegaczom. I cała ekipa pobiegła przed siebie, zaczynając zmagania ze zmęczeniem, zniechęceniem i monotonią dwóch tygodni. Kryzys pojawił się trzeciego dnia, zmiana trasy z powodu niskiego stanu wody Wisły, obolałe nogi, odciski, dający o sobie znać Achilles i potworny upał, zniechęciły biegaczy przed mostem w Grudziądzu, ale upór maratończyków pozwolił im przebiec tego dnia jeszcze 20 kilometrów.
Kolejnym przełomowym dniem był wtorek 15 lipca, gdyż znaleźliśmy się w geometrycznym środku Polski, co oznaczało, że od tego momentu będzie już z górki, … aczkolwiek pod górkę. W okolicach Strykowa, Brzezin i Kutna dołączyło sześciu nowych biegaczy (Jarema, Jacek, Olinek, Michał, Kuba, Konrad) i bieczaczka Ala. Dwóch z nich zostało do końca biegu, co ciekawe nie były to osoby, które na co dzień regularnie biegają, jednak chęć pomocy Julce okazała się silniejsza. Od tego momentu we wszystkich wstąpiły nowe siły, mimo że za Włoszczową zaczęły się „górki”, to pokonywano dłuższe odcinki w krótszym czasie. Ponadto entuzjazmem zaraziła biegaczy silna grupa dzieci i młodzieży, która dołączyła się w Radkowie i przebiegła z nimi jeden z 10-kilometrowych etapów.
Pogoda również sprzyjała biegowi, gdyż dopiero w trzynastym dniu przedsięwzięcia dały o sobie znać deszcze, które nie pozwalały wysuszyć mokrych rzeczy i mocno wychładzały ciała biegnących. Jednak silna wiara i pewność, że uda się dokonać niemożliwego po 14 dniach biegu oraz tylko 30 km do celu, pozwoliły przetrwać najgorsze, czyli ulewę jaką przywitało nas Zakopane już zalane wodą. W strugach deszczu, bez suchej nitki, cała ekipa dotarła „różnymi drogami” pod Gubałówkę, by tam pogratulować sobie nawzajem uporu i pokonania własnych słabości.
Może nie wylano zabranej z Bałtyku wody, która niechcący została wypita, ale wszechobecna woda była dowodem, że każdy jest w stanie dotrzeć do postawionego celu, gdy włoży w to choć trochę wysiłku. Wysiłek, który włożyli biegacze, ale także osób, które na każdym kroku pomagały im w realizacji planu, ma na celu pomoc Julce, by za rok mogła pobiec z maratończykami choć kilka metrów, tym razem ze Wschodu na Zachód.
Paulina Asendrych
Główny koordynator biegu
|