Rozmowa z Grzegorzem Gajdusem, rekordzistą Polski w maratonie.
K.B. - Krzysztof Bartkiewicz
G.G. - Grzegorz Gajdus, stan cywilny: żonaty, córka Martyna 17 la, Julka 12 lat i syn Leon 5 lat.
K.B.: "Mówi się żeby osiągnąć znakomite wyniki w maratonie, trzeba do tego dorosnąć – pierw długie intensywne bieganie na bieżni i wieku młodzieżowców można już odcinki 5 i 10km biegać na ulicy. Jednak Grzegorz Gajdus już w wieku 13-tu lat pobiegł w maratonie by 23 lata później pobić rekord Polski...
Rys.1 - G.Gajdus - 2 miejsce, Dźwirzyno 2006
G.G.: - Sytuacja była taka, iż dowiedziałem się że mój nauczyciel wychowania fizycznego wyjeżdza na maraton do Warszawy. To działo się na dwa tygodnie przed Warszawą, poprosiłem nauczyciela W-f (gdyż nigdy w stolicy nie byłem), bym mógł razem z nim wziąć udział w tym maratonie (co ciekawe na zajęciach też się zbytnie nie udzielałem). Jednak trener zrobił warunek, że specjalnie dla mnie zrobi sprawdzian na 1000m - po czym powiedział, że mam talent - po czym żeby uwierzyć w to co mówi zachęciłem go do wspólnego wyjazdu na maraton. Zachęcił mnie także sprzęt sportowy, który dostałem z klubu LKS Pomorzanka. Tak więc przygotowywałem sie do biegu raptem 14 dni i udało mi się maraton skończyć w czasie 3:20 wygrywając z moim nauczycielem. Później zaliczałem biegi jakie odbywały się w mojej szkolne, z czasem także ze starszymi uczniami ze szkoły zawodowej.
Pewnego dnia moja mama postawiła mi ultimatum: albo idziesz do pracy, albo szkoła średnia i biegasz dalej. Całe szczęście udało mi się dostać blisko do szkoły średniej - w Gdańsku - gdzie trener Szałach, który widział mnie na obozie wojewódzkim – powiedział, że chętnie przyjmie mnie pod swoje skrzydła. Po czym zaledwie w pół roku osiągnąłem taką formę wśród juniorów, że załapałem się na Mistrzostwa Świata w Przełajach do Szwajcarii (1986 rok). Z czasem zaczęło się zbierać coraz więcej medali w Mistrzostwach Polski...
Jak byłem rocznikiem wojskowym, to trener powołał mnie do WKS Oleśniczanka, do klubu, z którym jestem związany do dziś. To właśnie tam osiągnąłem wszystko na poziomie krajowym: Mistrza Polski w Przełajach, na 10.000m oraz w półmaratonie. Mając 25 lat do kompletu brakowało mi medalu w maratonie. Wziąłem plany treningowe od św. pamięci Bogusława Psujka i sam się do tego maratonu przygotowywałem...
Pojechałem wówczas do Carpi (Włochy) i w moim tym razem juz dorosłym debiucie wygrałem z czasem 2:12:36 sekund. Na drugi maraton zostałem zaproszony do Londynu, i tam nabiegałem 2:11:05 zajmując trzecie miejsce, dzięki czemu zyskałem sobie dobrą markę. Na swój trzeci maraton wybrałem Nowy York w którym byłem dziewiąty dobiegając z naciągniętym Achillesem. Czwarty maraton to znów Londyn w 1994 roku i piąta lokata z czasem ok. 2:09.
Początkowo w treningach pomagał mi Bogusław Mamiński (1995-1996). Z czasem postanowiłem jechać do Szwajcarii, czy Kenii na obóz wysokogórki by podpatrzyć jak trenuje największa elita światowa. Można powiedzieć, że od pierwszego maraton sam się prowadziłem metodą prób i błędów. Później w maratonie w Wiedniu również pobiegłem 2:09, po czym miałem dwuletnią kontuzje pachwiny i nadbrzusza. Zaledwie kolejny rok treningów wystarczył by się odbudować - jesienią 2002 roku pobiegłem w Eindchowen 2:10:06, by rok później na tej samej trasie pobić rekord polski wynoszący 2:09:23 - niepobity do dziś. Szykowałem się także do startu w Igrzyskach Olimpijskich w Atenach w 2004 roku ale niestety naderwane ścięgno Achillesa uniemożliwiło mi start.
K.B.: - Chciałem się podpytać odnośnie twojej dwuletniej przerwy – każdy trener powie swojemu zawodnikowi aby zaczynał treningi po tak długiej przerwie od dystansu 5km i stopniowo je wydłużał. Plotką głosi, że ty sie tego nie trzymasz i od razu zaczynasz trening na wysokim pułapie pokonując 20km...?
G.G.: - Zgadza się, ja musze czuć reżim, jak się nie spocę na treningu i nie poczuję zmęczenia, to dla mnie nie jest trening. Ale mogę sobie na to pozwolić, gdyż znam swój organizm...
K.B. - Z racji doświadczenia zdobytego jako zawodnik jesteś też trenerem. Możesz powiedzieć kogo obecnie prowadzisz?
G.G.: - Obecnie trenuje Arka Sowę, Henryka Szosta, Adama Draczyńskiego, Monikę Drybulską oraz - od pół roku - Renate Paradowską...
K.B.: - Mówi się, że czym mocniejszy trener, tym słabszy zawodnik. U ciebie jednak tego nie widać. Masz zawodników kadry Olimpijskiej. Możesz porównać ich treningi do twoich kiedy biłeś rekord Polski?
G.G.: - Ja do każdego zawodnika podchodzę indywidualnie, każdy ma inny organizm i inne przyzwyczajenia. Osobiście miałem ten komfort, że sam się prowadziłem i wiem, że nie można schematu treningowego powielać. Jak zawodnicy biegają to ja to czuje wchodząc w ich ciało. Spojrzę na zawodnika jaką techniką biega, wiem co może i na jakim jest poziomie. Dlatego ważne jest by zawodnicy, którzy kończą karierę nie przerywali ostatecznie swojej przygody z bieganiem, bo różnie to w życiu bywa. Jedni powracają ze zdwojoną siłą, inni drudzy przekazują zdobyta wiedzę innym.
Rys.2 - G.Gajdus na prowadzeniu w Dźwirzynie 2006
Ja byłem w pewnym okresie zarówno bez trenera jak i menedżera, więc byłem w o wiele gorszej sytuacji. Występował u mnie bardzo silny stres i duże nerwy - bo wiadomo że nie miałem roku bez kontuzji i innych dolegliwości.
K.B.: - Nadmieniłeś słowo menadżer. Kiedyś zawodnik miał ten komfort że miał obozy, odżywki itp. Wtedy był o wiele wyższy poziom w Polsce i finansowo nie opłacało się biegać tak jak obecnie. Teraz w Polsce zauważyć można znacznie niższy poziom, ale za to dużo większe pieniądze za wygranie i wyniki. Jak teraz na to wszystko patrzysz - nie żałujesz, że nie urodziłeś się 10 lat później...?
G.G." - Uważam ze wręcz przeciwnie. Za oich startów można było zarobić większe pieniądze i było mniej maratończyków. Dzisiaj zawodnik który biega 13:10 (5 km) lub 28:30 (10 km) wchodzi w maratony bo uważa, że na bieżni nie ma pieniędzy. I w tej chwili taki menadżer Roza, Włoch Demadonna, Holender Hermes zrobili takie stajnie zawodników w Kenii i Etiopii, że są szkoleni tylko do maratonu. Szkoli sie trzydziestu kenijskich, utalentowanych zawodników, z których wychodzą fenomeni biegania. W Kenii też byłem 11 razy na zgrupowaniach, znam Kenie od podstaw, odżywianie, mentalność, i w tej chwili takiemu młodemu afrykańczykowi jest łatwiej się przebić. Ma lepsze warunki do uprawiania sportu gdyż u nich obecnie jest to sport narodowy.
Menadżerzy inwestują pieniądze i sprzęt już w dziesięcioletnie dziecko, po czym robią mu sprawdziany, różne testy i w wieku siedemnastu lat jest w stanie przebić się na świat by zaistnieć nie tylko na bieżni, ale już na komercyjnych biegach ulicznych.
K.B.: - Wspomniałeś o inwestycji w sprzęt. A co powiesz na to, że Zambijczycy swego czasu wyśmienicie biegali na boso, Kenia ma swój naturalny doping w postaci zamieszkania na dużej wysokości. Norwegowie zaś twierdza, że u nich można też fenomenalnie biegać, gdyż mają bardzo czyste powietrze. Ponadto Kenijczycy mają to do siebie, że bardzo mało ważą i np. mężczyzn wzrostu 180 cm waży ok 50-55 kg. Czy to ma też duże znaczenie by osiągać dobre wyniki?
G.G.: - Zgadzam się z tym co powiedziałeś. Na pewno waga odgrywa dużą rolę, chodzi o siłę wewnętrzna. Jak masz mniejszą masę ciała, to organizm, twoje płuca produkują mniej tlenu, natomiast jeżeli powiedzmy masz tkankę i masę większą, to płuca muszą więcej tlenu dostarczyć do tych partii mięśniowych żeby to wszystko dotlenić. Tak samo czyste powietrze, natura, odżywianie. W tej chwili mam za dużo w Polsce sklepów z odżywkami, to jest właśnie główny problem - zawodnicy myślą, że nałykają się różnych odżywek i też będą nie wiem jak biegać...
Ja jak zaczynałem swoją karierę, to była wówczas taka odżywka Polwitra, słodziłem ją jak cukier i praktycznie na tym się biegało. Podstawą jest dobre odżywianie, motywacja sportowa, charyzma - to są główne cechy niezbędne do osiągnięcia sukcesu. Też swego czas jeździłem do Kenii, ale jak biłem rekord Polski to przygotowywałem się w Szklarskiej Porębie, która jest położona stosunkowo nisko (700 m.n.p.m.)
Tak więc nie trzeba jechać gdzieś w wysoko położony teren, by biegać poniżej 2:10. Tak więc z tym co mówiłeś, całkowicie sie z tobą zgadzam. Wyczucie trenera, zdrowy tryb życia, odżywianie, konsekwencja w treningu, postawienie sobie danego celu. Szczególnie sumienny u mnie jest Arek Sowa, który jak mu powiem, że ma biegać na treningu po 3:05 - to biega co do sekundy. Z kolei Henryk Szost jest za ambitny i biegał nieco szybciej od wskazań, przez co na jesień złapał anginę - prawdopodobnie z osłabienia organizmu - i nie biegał na jesień maratonu. Ale wierze, że na wiosnę zrobi minimum olimpijskie!
K.B.: - Gdzie planujesz wystawić swoich zawodników na wiosnę?
G.G. - Arek Sowa już zrobił minimum, więc będę za tym, żeby PZLA nie kazało mu biegać żadnego maratonu. Jedynie pokaże się gdzieś z dobrym wynikiem na 10 czy 15 km, by udowodnić, że jest zdrowy i może dobrze pobiec w Pekinie. Pozostała moja czwórka podopiecznych również złożyła na piśmie do PZLA chęć wyjazdu na Igrzyska Olimpijske, tak więc trzeba trzymać za nich kciuki i wierzyć, że zdobędą nominacje.
K.B.: - Czy planujesz swój udział, tym razem już jako weteran, w jakimś maratonie?
G.G.: Miesiąc temu byłem na obozie leczniczym, na którym usuwałem z organizmu toksyny. Była to dieta warzywna, owocowa, nie przekraczało się 800 kalorii w ciągu dnia i widze, że po tej kuracji jestem odmłodzony o 10 lat. Ustąpiły bóle kolan, Achillesów i zacząłem biegać, ale głównym moi celem jest żeby zawodnicy biegali, ja swoje już osiągnąłem.
K.B.: - Gdzie planujesz wystawić swojego najlepszego zawodnika , będzie to Dębno?
G.G. - To wszystko zależy od PZLA. Jeżeli dadzą mi szkolenie sześciotygodniowe w stanach, to moi zawodnicy będą biegać w Dębnie. Jeżeli PZLA nie da szkolenia to zawodnicy w Dębnie biegać nie będą. Wówczas będzie to maraton prawdopodobnie w Londynie lub Rotterdamie.
Progresja wyników - przygotował Łukasz Panfil (przyp.redakcja)
rok/ 5000/ 10000m/ półmaraton/ maraton
'89/ 14:02,55/ 29:26,09/ ------/ --------
'90/ 13:52,30/ 29:36,16/ ------/ --------
'91/ 13:52,39/ 29:06,45/ ------/ --------
'92/ 13:47,62/ 28:40,01/ ------/ 2:12:36
'93/ 13:44,97/ 29:01,14/ ------/ 2:11:07
'94/ 14:06,97/ 29:06,84/ 62:39/ 2:09:49
'95/ ----------/ ---------/ 63:04/ 2:10:06
'96/ ----------/ ---------/ 61:03*/2:11:27
'97/ ----------/ ---------/ 66:22/ 2:13:04
'98/ ----------/ 29:59,47/ ------/ 2:09:45
'99/ ----------/ ---------/ ------/ 2:11:37
'00-01 brak udokumentowanych startów
'02/ ----------/ ---------/ 64:35/ 2:10:49
'03/ ----------/ ---------/ ------/ 2:09:23
'04/ brak udokumentowanych startów
'05/ ----------/ ---------/ ------/ 2:14:50
'06/ ----------/ ---------/ 65:31/ 2:19:40
* - krótsza trasa
Ważne maratony w karierze Grzegorza Gajdusa:
-1992/ Carpi/ miejsce 1/ 2:12:36 (debiut)
-1993/ Londyn/ miejsce 3/ 2:11:07 /
Nowy Jork/ miejsce 9/ 2:15:34
-1994/ Londyn/ miejsce 5/ 2:09:49
-1995/ Wenecja/ 2:10:06
-1996/ Eindhoven/ miejsce 2/ 2:11:27
Igrzyska Olimpijskie - Atlanta 1996/ miejsce 61/ 2:23:41
-1997/ Eindhoven/ miejsce 4/ 2:13:04
-1998/ Eindhoven/ miejsce 1/ 2:10:51 /
Wiedeń/ miejsce 2/ 2:09:45 /
-1999/ Zagrzeb/ miejsce 1/ 2:16:40 /
Lake Biwa/ miejsce 3/ 2:11:37
-2002/ Eindhoven/ miejsce 2/ 2:10:49
-2003/ Eindhoven/ miejsce 4/ 2:09:23(RP)
-2005/ Warszawa/ miejsce 1/ 2:14:50
|