|
|
Ostatnio zalogowany
|
|
| Przeczytano: 443/41581 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Bo kocham Cię, jak Irlandię... | Autor: Janusz Wesołowski | Data : 2007-10-31 | Na zakończenie sezonu wybraliśmy z Januszem prestiżowy maraton w Dublinie, w myśl zasady, że jak kończyć, to jak prawdziwi maratończycy z klasą. Przygotowania do wyprawy na zieloną wyspę zostały zapoczątkowane już praktycznie w maju tego roku poprzez pierwsze wysondowanie tego, jaki to maraton, po ile bilety i inne sprawy organizacyjne. Emigracja naszych rodaków za granicę spowodowała, iż nie ma chyba rodziny w Polsce, która by nie miała kogoś za granicą.
Również i my mamy swoich na zielonej wyspie. Skoro jest baza - reszta jest już tylko małym szczegółem w tej wyprawie do zielonej Irlandii. Dla mnie jest to już 12 miesiąc treningów połączonych ze stratami, nie chce mi się biegać w ogóle, a tym bardziej biec maraton. Biegam dopiero od 5 lat jednak teraz przekonuję się, co to jest znużenie i wstręt do czegoś, co tak bardzo kocham. Wylatując samolotem z Krakowa otwieram nowy rozdział w moim maratońskim bieganiu, przyjemne z pożytecznym, czyli bieganie ze zwiedzaniem. W samym samolocie rozglądając się po sylwetkach pasażerów ale trudno dostrzec biegaczy. Z tego, co mi wiadomo zapisanych jest dość sporo rodaków.
Rys.1 - elektroniczny check'point - sprawdzamy chipy...
Co nieco wiem już o tym maratonie, w związku z tym odbieranie numerów startowych tylko w dwa dni poprzedzające maraton? W dniu startu nie ma takiej opcji. Sam osobiście nie lubię startować w maratonach molochach, jednak chęć popatrzenia na takie monstrum zresztą nie największe przeradza się w ciekawość. O samej Irlandii wiem już dość sporo od Janusza i jego syna Arka z którego gościny korzystamy. Sam odbiór numerów startowych w sobotę przebiega sprawnie choć kolejkę jaką ujrzeliśmy przeraziła nas. Ostatnią taką widziałem i stałem za komuny po meble czy też za mięsem. Sama kolejka wywoływała zaciekawienie niezorientowanych Irlandczyków z pytaniem za czym ta kolejka stoi?
Widać wszędzie profesjonalizm - wszystko przebiega sprawnie i bardzo szybko. Oczywiście biznes to biznes i prawie za wszystko trzeba płacić - za broszurę w której większość to nazwiska startujących trzeba wydać 5 Euro. Po otrzymaniu pakietu startowego sprawdzamy jego zawartość i stwierdzamy iż nie ma koszulki, jednak Arek uspokaja iż będą jutro tylko dla tych którzy dobiegną do mety.
Rys.2 - stref parkingowa dla bagaży...
W niedzielę pogoda jest fantastyczna do biegania jak będzie jutro? W samym Dublinie widać wielu biegających - jest to przedsmak tego co zobaczymy w dniu maratonu. Dla mnie i każdego kto jest pierwszy raz w Irlandii domy są mniejsze co jest zarazem cechą charakterystyczną krajobrazów tego kraju. Łąki, parki, płoty, ogrody są dopieszczone iż zapiera dech, wszystko zielone. Pogoda akurat w dniu maratonu w Dublinie jest niespecjalna - przenikliwy zimny wiatr nie wróży niczego dobrego. Zastanawiałem się jak organizatorzy poradzą sobie z depozytami i jak to będzie po maratonie, informowano, iż nie ma przebieralni - czyli pod płotem. Wszystko jest równo poukładane niemalże od linijki...
Z każdą chwilą przybywa startujących, rozróżnia się dwa rodzaje numerów: na białym i zielonym tle. Ja mam zielony czyli z założenia jestem w gronie tych którzy zadeklarowali się że przebiegną maraton w czasie ponad 4 godziny. Do linii startu mam około 50 metrów. Pierwsi startują wózkowicze, potem elita kobiet i reszta. 20 sekund zajmuje mi dobiegnięcie do linii startowej a ile ostatnim tego już nie wiem. Arek przeżywa szok - tuż po starcie gdy ostatni biegacze opuszczają linię startu, na pozostawione koszulki i inne asortymenty biegowe rzucają się osobnicy mówiący z akcentem rosyjskim.
Rys.3 - Bogdan Dziuba - 9 miejsce open - 2:22:05 !!!
Tłumy zebrane po obu stronach jezdni wiwatują na widok przebiegających biegaczy i tak już będzie do końca maratonu - nie ważne czy jest się w czubie tego maratonu, czy w tyle - otrzymuję się odpowiednie wsparcie poprzez oklaski i okrzyki.
Trasa przebiega poprzez centrum Dublina piękne parki oraz częściowo obrzeża, pogoda jakby staje się łaskawsza zaczyna być ciepło tylko gdzieniegdzie lekki wiaterek. Po drodze spotykam naszych rodaków, których jest dość liczne grono - jest to widoczne zwłaszcza na samym finiszu, gdzie wielu wbiega z flagami w dłoniach.
Od startu biegnę ekonomicznie, zabieram się z grupą 8 osobową. Biegną w niej Irlandczycy Francuz oraz Anglicy i do połowy biegniemy zespołowo 1:19:30 jest to czas który jest dla mnie rewelacyjny - lepszy od zakładanego o 2 minuty. Czy wytrzymam to tempo? Obserwując biegnących koło mnie zawodników oni nie mają takiej rozterki. Ten maraton nauczył mnie tego, iż od połówki trzeba przyśpieszać - tak też uczyniła biegnąca ze mną grupa. Przez kilka kilometrów mam ich w zasięgu wzroku, jednak wraz z upływem czasu na licznych zakrętach znikają mi z pola widzenia . Mijają mnie kolejni Irlandczycy, są naprawdę dobrze przygotowani do tego maratonu - od 40 km tłumy kibiców jak na starcie dopingują, tutaj to już tylko doping niesie każdego przebiegającego ostatni odcinek.
Rys.4 - białe flagi łopotały dookoła...
Czas uzyskuję taki jak zamierzałem jednak to, co robię po przebiegnięciu linii mety wprawia mnie w zdumienie tak jak i wynik, jaki uzyskałem, robię 20 pompek wszyscy zdziwieni tutaj też dostaję owacje na stojąco. Podchodzi do mnie dziennikarz gazety by porozmawiać chyba o tych pompkach, jednak moja (nie) znajomość angielskiego niweczy jego zamiary. Medal oraz koszulka potęgują radość. Przebieram się w ubikacji, wcześniej jednak korzystam z konkretnego masażu, co jednocześnie jest miodem dla mych nóg.
Czekamy z Arkiem na Janusza, który ma złamać 5 godzin, to, co się dzieje na mecie jest dla mnie szokiem - nigdy czegoś wcześniej takiego nie widziałem, każdy wbiegający witany jest gromkimi owacjami. Wszyscy wyczekują kolejnych zawodników, którzy też w różny sposób dostosowują się do tej wspaniałej atmosfery, wielu jest przebierańców mnie zadziwiło małżeństwo przebrane za więźniów i na dodatek skutych kajdankami, ciekawe, kto ich rozkuł?
Maraton jest transmitowany przez Irlandzką TV, dlatego też z każdą chwilą przybywa kibiców na linii mety jak i na trasie. Janusz robi nam niesamowitą niespodziankę przybiega 36 minut lepiej jak jego najlepszy czas w maratonie, jak na amatora, który w sumie nie wiele biega jest to wyczyn godny uznania. Z niekłamanym żalem opuszczamy tą niepowtarzalną atmosferę, którą żyjemy jeszcze do późna w nocy przy czeskim piwie, Irlandzkie jest jakieś takie nie do picia. Wiele zachwytów nad tym maratonem przeradza się zarazem w wiele pytań, które należy przełożyć na polskie realia, jak to jest, że w kraju liczącym 4,5 ml mieszkańców bez problemu na 28 Dublin Maraton zapisuje się 12 tys. zawodników z tego około 10 tyś mieszkańców wyspy? A w Polsce trzeba było czekać 20 kilka lat na to tylko by w maratonie wystartowało około 3 tys.?
Rys.5 - to sem ja - autor artykułu :-)
Przez blisko tydzień mieszkałem w miejscowości Limerick (60 tyś. Mieszkańców) i bez względu na to, o której porze bym nie biegał, zawsze w okolicy widziałem wielu biegaczy. Sportem narodowym Irlandczyków jest hurlyng, potem rugby i piłka kopana, bieganie jest tylko uzupełnieniem tego wszystkiego. Irlandczycy w odróżnieniu od Polaków w wolnych chwilach nie rozmawiają o polityce tylko o sporcie i związanych z tym wydarzeniach. Wiele się ostatnio mówiło o cudzie w Irlandii przy okazji wyborów, jednym z elementów tego cudu to świadomość społeczna w kwestii szeroko pojętej kultury fizycznej z bieganiem włącznie. A tak w ogóle to jeżeli ktoś mówi, iż w Polsce wiele się buduje to zapraszam do Irlandii - tam gdzie mieszkałem (a jest to miejscowość porównywalna z moim Olkuszem) naliczyłem 20 dużych dźwigów budowlanych. Ile jest w Olkuszu? Ani jednego! Poznaję też skomplikowaną historię tego kraju i nie dziwi mnie to, iż Irlandczycy są dumni z tego, że są Irlandczykami
|
| | Autor: pilcu, 2007-11-06, 22:49 napisał/-a: no bo co tu dodać, że prawie pobiłem życiówkę, mimo iż z powodu kontuzji nie trenowałem cały wrzesień. Najlepszy maraton w jakim brałem udział. aktualnie zastanawiam się, czy jest sens startować w maratonach w Polsce, gdzie na całej trasie kibicuje 8 osób, a na drugi dzień Wildstein wypisuje w Rzeczpospolitej, jak bardzo bolał go tyłek ponieważ musiał chwilę postać w korku. | | | Autor: wese, 2007-11-06, 23:22 napisał/-a: Swoja relacje pisalem w samolocie i o wielu aspektach tego biegu nie pisalem chcialem by to ukazalo sie tuz po samym maratonie .Faktem jest gdy bieglem ulicami Dublinu widzialem korki ale nie takie w ktorych by mi pokazywali znany palec czy tez wykrzykiwano w tym wypadku znane słowo na f ... Nic takiego przyjazne gesty i doping doping kiedys tu jeszcze pobiegne kiedy nie wiem ? Ja zaznaczyłem proporcję 4,5 mln mieszkańców i 12 tys startujących a unas ? sami politycy i mądrale a na maratonie jak pobiegnie 3 tys to rekord swiata w skali ogólnopolskiej , zresztą na temat naszego podejścia do biegania nie chce mi się wogóle nic mówić . | | | Autor: golem, 2007-11-07, 00:29 napisał/-a: No cóż, ten maraton pięknie zapisał się w naszej pamięci (zwłaszca tych co po raz pierwszy biegli za granicą). Dziś jednak zderzyłem się z codziennością rozpoczynając w deszczu i kałużach przygotowania do następnego sezonu :). Na maraton dubliński pewnie nieprędko wrócę, jest jeszcze tyle miejsc do odwiedzenia, a sił i środków nie za wiele.
Jeśli zabłądzi tu ktoś niezdecydowany czy jechać do Dublina, to mówię z całym przekonaniem - jechać, bo warto!
| | | Autor: kaasia, 2007-11-07, 12:24 napisał/-a: Powiem ci ze to niesamowite przezycie pobiec i byc dopingowanym przez tyli ludzi i nie wazne ktora/y dobiegniesz i to jest niesamowite | | | Autor: arek, 2007-11-07, 13:44 napisał/-a: Sa dostepne w sieci komercyjne zdjecia wszystkich maratonczykow z Dublina, tylko ceny powalaja na kolana...Teraz wiem skad ci kolesie maja srodki na taaaaaki sprzet i presspasss... | | | Autor: januszjoger57, 2007-11-07, 20:30 napisał/-a: Mariusz!
Mam pytanie, w jakim terminie się rejestrowałeś, że masz taki niski numer, ja w tym roku 30.08, a mialem powyżej 10tys. | | | Autor: golem, 2007-11-07, 22:31 napisał/-a: Ja rejestrowałem się 22-08. To jaki przyznawali numer wynikało chyba z podziału na kategorie powyżej i poniżej 4 godzin. Dla każdej kategori ustalony był przedział. Przypuszczam, że kategoria poniżej 4 (białe tło) godzin miała przedziały 1-3999 i 6700 - do końca, a kategoria powyżej 4 godzin zielone numery 4000-6699. Z tego wynika że mniej było zgłoszeń po zielone numery. Ja miałem tak niski numer bo brałem go z innej puli. | | | Autor: wese, 2007-11-07, 23:06 napisał/-a: Arek ty bez tego zrobiles prawdziwy majstersztyk . A ceny powalaja faktycznie na kolana , zreszta oni na wiekszych maratonach cykaja takie fotki .Sa porozstawiani na trasie i wala mi w Dublinie samych pompek wyszlo z 5 :))) | | | Autor: pilcu, 2007-11-08, 22:26 napisał/-a: moje ulubione to 75 Euro za 5 zdjęć (bo tyle mi zrobili) przesłane mailem, a dziś jeszcze dostałem ofertę na film z mety za 15 Euro. Nie zmienia to faktu, że i bez zdjęć i filmu wspominać będę bardzo dobrze. | | | Autor: januszjoger57, 2007-11-15, 08:59 napisał/-a: dziś otrzymałem podziękowanie za udzial w maratonie z informacją, że kolejny odbędzie się 27.X, mogę się już zapisać, wpisowe dla nas 60 euro. | |
|
| |
|