Tydzień od 19 do 26 sierpnia zapowiadał się dość pracowicie a było to zaledwie preludium do uwertury jaka mnie czeka. W niedzielę 19 sierpnia 80% członków WKB META Lubliniec filia w Zgierzu stawiło się na starcie BIEGU LATA w łódzkim Arturówku.
Ja postawiłem sobie ambitny plan poprowadzić żona na poprawienie życiówki na 5km. Następne 5 km czyli drugi kółko chciałem pobiec spokojnie. Oba cele osiągnąłem.
Biegi w Arturówku bardzo lubię bo dają okazję do pościągania się z lokalnymi rywalami, a także spotkania zię z zaprzyjaźnionymi członkami – orgami KB Arturówek. Bieg lata został poprzedzony Mistrzostwami Łodzi w biegu z psem. Ogólnie fajne urozmaicenie i ten „wrzask” psich zawodników gotowych do rywalizacji....
Sam bieg w Arturówku to kopia, niestety uboga, naszego klubowego Biegu o Nóż Komandosa. Moja zona poprawiła życiówkę o ponad minutę i pewnie by poprawiła o więcej, gdyby nie zapoznała się bliżej z „glebą” na ok 3 km.
Rys.1 - Kolano po uścisku ziemi w Arturówku;-)
Biegliśmy już tempem finiszowym, gdy nagle za sobą usłyszałem jakis rumor i szmer sunącego po ziemi ciała. A to moja zona padłą na ziemie „ w pozycji na baczność” Podkreślam to „na baczność” bo normalnie człowiek padając wyciąga dłonie do przodu. Natomiast moja żona miała dłonie przy udach. Jakimś cudem nie przerysowała sobie twarzy, całość urazów skumulowała się na kolanie. Zanim zareagowałem, dwóch gentelmenów już podniosło ją i mogła biec dalej. Chwilę potem znów się potknęła, jednak tym razem bez konsekwencji. Czas 23:12 może nie budzi respektu, jednak biorąc pod uwagę okoliczności w jakich został osiągnięty jest dobrym prognostykiem na przyszłość.
Szkoda, że tym razem nie obdarowano kończących bieg medalami. Ogólnie impreza na czwórkę może nawet z plusem, gdyby nie ....
Natychmiast po ukończeniu biegu wsiedliśmy do samochodu i 60% członków WKB META Lubliniec filia w Zgierzu ruszyło do Pajęczna. O biegu w Pajęcznie dowiedziałem się w niecodziennych okolicznościach. Nijaka Kajka tak mnie o tym poinformowała, że wynikało z tego, organizująca ten bieg Mariola umarła. Na szczęście była to tylko niefortunny układ słów a Mariolka cieszy się dobrym zdrowiem, czego dowód dała organizując ten wspaniały bieg czyli I BIEG ULICZNY im BŁAŻEJA KRAJEWSKIEGO i będąc jego frontmanem i to jakim!!!
Są biegi będące naturalnym ujściem energii i zapału ich organizatorów. Tak się złożyło, że konferansjerkę w Łodzi prowadził nasz klubowy kolega Marek LEŚNIEWSKI i przy całym swoim uroku pozostał w cieniu dokonań Mariolki. Mariolka po prostu zaćmiła wszystko i wszystkich a do kanonu anegdot przejdzie chyba scena, gdy tłumaczy dzieciom jak mają obsługiwać punkt z wodą i pomimo, że dzieci stają przed jej obliczem ona mówi do mikrofonu, który notabene akurat przerywał. Jeśli jeszcze ten numer się nie znalazł w programie żadnego kabaretu to już niebawem będzie /zapewne obok skeczu pt. nomen omen „MARIOLKA”/ Trasa samego biegu nie została stworzona do bicia życiówek. Składała się z 3 pętli. Na każdej pętli był długi podbieg i oczywiście zbieg. Jak się zrobiło płasko to dmuchał wiatr w twarz a następnie trasa prowadziła leśną drogą. I tak trzy razy. Trzy razy przebiegać obok dwojącej się i trojącej Mariolki, to nadmiar szczęścia;-)
W tym biegu dla odmiany postawiłem sobie cel żeby spokojnie pobiec ok 5km potem przyspieszyć z 2km finiszem. I to mi się udało. Czas jaki uzyskałem nie był tu najważniejszy, choć i ten sprawił mi dużo satysfakcji. Chciałem po prostu sprawdzić jak będę się czuł po przebiegnięciu 2 biegów jednego dnia z ewidentnymi 2 szybkimi odcinkami, na początku pierwszego biegu i finiszem na zakończenie drugiego. Było super i juz w poniedziałek byłem gotów do normalnego treningu, którego zrobiłem tylko spokojną część.
Po biegu był występów Mariolki część dalsza. Jak ona zorganizowała ten bieg, jak udało jej się nakłonić tak długą listę sponsorów do hojnego wsparcia swojej idei? To pozostanie tylko jej i jej najbliższych tajemnicą. Ona sama zdradziła, że kanapki dla wszystkich startujących, notabene wspaniałe razem z koleżankami do późnej nocy. Wielkie podziękowania dla koleżanek!!!
Bieg wspaniały pełen energii i entuzjazmu jej frontmenki. Z powodów cudów jakie zobaczyłem w Pajęcznie moja ocena biegu w Arturówku jest nieco zaniżona. Jednak ci co byli w Pajęcznie wiedzą o czym mówię. Mariolka SUPERSTAR!!!
Rys.2 - Mariolka mówi - wszyscy słuchają...
26 sierpnia tradycyjnie odbyła się ostatnia edycja IV Rekreacyjnego Półmaratonu Puchatka w Parzęczewie. Tradycyjnie zostaliśmy zapewnieni, że w przyszłym roku w ostatnią niedzielę sierpnia nie mamy co liczyć na Parzęczew. I tradycyjnie licznie zgromadzenie liczą na c↓d, który tradycyjnie ma miejsce w ostatnią niedzielę sierpnia w Parzęczewie. Bo Maciek Krzyżanowski to szarlatan i ściemniacz!!!
Jak on to robi, że tak dobrze to robi;-) Nie wiem. Parzęczew jest tematem wielu dowcipów w Zgierzu. Najwięksi znawcy geografii Polski z trudem znajdują tę gminę zamieszkałą przez 670 osób na mapie.
Jak Krzyżanowski tak będzie pogrywał to kiedyś przyjedzie mu ponad 670 osób na bieg i jeszcze trafi do Księgi Guinessa a biedny wójt będzie musiał ogłosić stan klęski żywiołowej. Zastanawiam się na źródłem niechcących sukcesów półmaratonu Puchatka. Bo przecież sam Parzęczew jest „Daleko od Szosy” /pewnie niewielu wie, że akcja tego serialu rozgrywała się m.in w niedalekim Chociszewie/ i bieg wydawało by się jak wiele innych. Okazuje się, że entuzjazm organizatora i strzał w 10 w biegowy kalendarz to źródło sukcesu. Termin półmaratonu doskonale współgra z terminem maratonu warszawskiego. Jeśli jeszcze dodać, że trasa należy do szybkich a pogoda dotychczas zawsze rozpieszczała biegaczy to mamy gotowca na sukces. I ten ściemniacz i szarlatan Krzyżanowski &co bezczelnie to wykorzystuje. Jeśli dodać do tego miła obsługę i całkiem gustowne medale to czy trzeba jeszcze czegoś?
Ten start dla mnie nie był niczym wyjątkowym. Po prostu chciałem pokonać trasę w równym tempie. Praktycznie bieg wyglądał tak, że prowadziliśmy całkiem spory peletonik do ok 15km i wtedy dostaliśmy taką zmianę, że swoim tempem do mety dobiegliśmy sami:-) Nie mam z tego powodu do nikogo żadnych pretensji a jedynie żywię nadzieję, że kiedyś będziemu mogli liczyć na rewanż.
Prezes Parakulosa nie kwapił się, pomimo naszych sugestii do zorganizowania choćby nieoficjalnych mistrzostw Zgierza w półmaratonie, natomiast na trasie podjął rękawicę i nawet przez 3 kilometry biegł ok 50m przed nami. Jednak po zakończeniu swoich harców pozostał z tyłu kończąc bieg swoim tempem. Dla nas specjalnym zaskoczeniem to nie było, bo wynik takich korespondencyjnych pojedynków WKB META Lubliniec filia w Zgierzu kontra Parakulos Zgierz jest dla nas raczej łatwy do przewidzenia i zawsze taki sam. Jednak cieszy nas, że rośnie nam konkurencja pod bokiem, żeby jeszcze była skłonna do rywalizacji z otwartą przyłbicą to już byłoby dobrze. Gdyby nam się udało zorganizować wspólnie bieg, a co tam (!) lepszy niż indiańskie tańce zaklinacza deszczu Krzyżanowskiego. Byłoby super. Czego sobie i sympatycznym PARAKULOSOM życzę.
Rys.3 - Sytuacja na trasie my z przodu peleton za nami
Jacek KARCZMITOWICZ
Zgierz 28.08.2007r.
|