|
METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO | Dyscyplina | | Status | Wątek aktywny ogólnodostępny | Wątek założył | Włodzimierz Kwaśniewski (2002-04-10) | Ostatnio komentował | wojtek (2002-04-10) | Aktywnosc | Komentowano 2 razy, czytano 193 razy | Lokalizacja | | POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH
| | | | |
ANONIM
(Włodzimierz Kwaśniewski) | 2002-04-10, 08:23 III Półmaraton Września
Impresje wrzesińskie.
Zapewne wielu kolegów już skomentowało zawody we Wrześni. Zabierając głos jako jeden z ostatnich pozwolę więc sobie dokonać pewnego spojrzenia refleksyjnego, uogólniającego. Nie będę opisywał trasy biegu, gdyż jest ona standardowa, taka sama od wielu lat. Podobny też przebieg miały uroczystości upiększające zawody, potrzebne propagandowo, ale niewiele wnoszące z punktu widzenia rozwoju czystosportowego. A przecież zawodnik powinien świadomie walczyć o czas, o miejsce, dbać o swoje zdrowie i rozwój wiedzy sportowej. Czy informację i naukę na ten temat ma uzyskiwać jedynie w rodzimym klubie? Czy zawsze klub jest w stanie zabezpieczyć na właściwym poziomie kształcenie? Trasa biegu "ułożona" edukacyjnie. Zawodnicy nie napełnieni jedynie żądzą walki. I czegoś w tym wszystkim brakowało. Mój adwersaż powiedziałby: "biegacz ma walczyć, zagryzać zęby na trudnościach i walczyć, przez działanie hartować, doskonalić siebie i innych. Celem ma być zwycięstwo, dobro klubu, własny rozwój..." Czy gdzieś te słowa już słyszeliśmy? Biegi maratońskie wymagają nie tylko olbrzymiej wytrzymałości, ale chyba bardziej ludzkiej życzliwości, pomocy, współdziałania. We Wrześni była dobra atmosfera, ale czegoś tam jednak brakowało. Przebiegłem, pokonałem siebie, zmęczenie i ból a zadowolenia nie pozyskałem. I nie jest dla mnie dyshonorem zdublowanie przez trzy naprawdę dobre zawodniczki, czy znowu nie zejście poniżej 1h30' - mój cel życiowy, albo oczekiwanie ciągłego chwalenia, oklasków tak dla niektórych istotnych. Nie, nie zacznę znowu filozofować.
|
| | | | | |
ANONIM
(wojtek) | 2002-04-10, 13:51 Kto sie sciga ten wyzyga
"Kto sie sciga ten wyzyga" , mawial moj przdszkolny kolega .
Januszek byl dosc mikry i nie mial szans w naszych zawodach , organizowanych "ad hoc" , majacych za zadanie dobiec do wychowawczyni lub najblizszego drzewa .
W kazdym z nas tkwila naturalna , podswiadoma chec rywalizacji a Januszek w wizji wlasnego JA byl na straconej pozycji .Pytanie czy w obecnej rzeczywistosci jest rownoprawne miejsce dla Januszka i jemu podobnych na imprezach , ktore z zalozenia maja byc masowe a wiec DLA WSZYSTKICH . |
|
|
|
| |
|