Należę do tej części populacji, która zdecydowanie preferuje wypoczynek nad morzem w okresie letnim, natomiast w góry wyjeżdża jedynie zimą na narty i na dodatek w Alpy a nie w Beskidy. Jednak zamiłowanie do biegania i chęć sprawdzenia własnych możliwości w bieganiu po górach sprawiły, że w lipcowy weekend wybrałem się wraz z moimi najwierniejszymi kibicami (rodzinką) do Korbielowa. Okazało się, że to nawet nie tak daleko, bo z Łodzi jedynie 300 km.
To był już piąty Bieg na szczyt Pilska, a dla mnie wielka niewiadoma – jak to będzie, cały czas pod górę? W ostatnim tygodniu przed biegiem udało mi się, za pośrednictwem http://www.maratony polskie.pl/, pozyskać wiele cennych informacji na temat profilu i stopnia trudności trasy, łącznie ze zdjęciami, ale niepewność, czy dam radę, pozostała do samego końca.
Specjalnie do tego biegu przygotowywałem się przez ostatni miesiąc. Zmieniłem trasy treningowe na takie, które pozwoliły mi przyzwyczaić się do biegania pod górę. To było oczywiście dobre posunięcie ale na moich nizinnych terenach próżno szukać tras, które chociaż w części pozwalały zdać sobie sprawę z tego co na mnie czekało po minięciu OWT „Jontek”.
Na szczęście aura była dla nas łaskawa. Po pół godzinie od startu popadał niewielki kapuśniaczek, co nie wpłynęło na jakość podłoża, które było mokre po sobotniej ulewie, ale nie było szczególnie uciążliwie, nawet w górnych partiach wspinaczkowych i buty dobrze trzymały się podłoża.
Spiker zawodów słusznie mówił, że dobiegnięcie do „Jontka” to tylko rozgrzewka a prawdziwy bieg górski rozpoczyna się dopiero teraz, czyli na podbiegu do Soliska. I tak już było prawie do końca. Prawie dlatego, że od hali Miziowej, w zasadzie skończył się bieg a rozpoczęła się wspinaczka na szczyt Pilska. Wspinaczka biegowo-marszowa, którą zakończyłem na szczycie Pilska po 1 godzinie 25 minutach i 50 sekundach odbierając medal i butelkę wody mineralnej od Organizatorów. Przy okazji dotarłem na Słowację.
Znalazłem się w gronie 227 uczestników biegu, którzy go ukończyli, a uzyskany wynik pozwolił mi na uplasowanie się w okolicy 184 miejsca w generalce. Ktoś powie, że to nic szczególnego, ale dla debiutanta to zawsze jakieś osiągnięcie. Teraz gdy już wiem "jak to się je" to myślę, że będę próbował poprawić swój rezultat za rok. Już nawet wiem, na którym odcinku można urwać cenne minuty. Z kronikarskiego obowiązku dodam, że w klasyfikacji generalnej mężczyzn został ustanowiony rekord trasy, a jego autorem jest ONDREJ HORAK z Czech z czasem 45 minut 55 sekund, który jest lepszy od poprzedniego rekordu o 20 sekund. W klasyfikacji generalnej kobiet zwyciężyła LUDMILA MEICHEROWA ze Słowacji z czasem 55 minut.
Jeszcze przysłowiowe dwa zdania o organizatorach. Wszystkim kierował Pan Stefan Kalinowski i zarówno jemu jak i wszystkim jego współpracownikom należy się co najmniej taki sam medal, jak ten, który otrzymali ci którzy ukończyli bieg. Jak na warunki górskie, bieg miał bardzo wielu uczestników i zachodu było na prawdę sporo, a wszystko zagrało i było pod kontrolą. Trasa oznakowana, napoje na trasie i opieka GOPR. Otrzymałem bardzo ładny dyplom potwierdzający zdobycie szczytu i medal. Były napoje i kiełbaska z ogniska. Naprawdę szczere i duże podziękowania za sprawną organizację.
A teraz już tylko pozdrawiam serdecznie wszystkich uczestników i organizatorów Biegu na szczyt Pilska – anno domini 2005. |