2009-06-02
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| wy¶cig szczurów (czytano: 2147 razy)
s± takie dni, gdy od rana niemal wiadomo, że trening nie wyjdzie. tramwaj zepsuł się, musiałam kombinować przesiadki. w pracy, eh.... ;) szkoda mówić, trudno o koncentrację, ludzie maj± jakie¶ dziwne problemy czasem, nic tylko wspinać się na kolejne poziomy podq... irytacji. powrót znów, autobus spóĽniał się, a spieszyłam się na basen. kurs, nie tam dowolne godziny. poleciałam więc na tramwaj, brakło pr±du i ugrzęzłam. rzecz jasna o zajęciach mogłam tego dnia zapomnieć. w ogóle tak się porobiło, że mogę zapomnieć o zakończeniu kursu pod domem i, aby zajęć nie stracić, zmuszona jestem gonić po pracy do miasta.
nie mówi±c o spotkaniu, które nie odbyło się.
no to włożyłam wdzianko i buty biegowe, nie maj±c pojęcia jak mi to bieganie pójdzie. bo różnie bywa w takich chwilach. spodziewałam się wszystkiego.
z mocn± (a może i przez) muz± w uchu trening ostatecznie wyszedł za mocny, za długi, za szybki. do tego nierówny, bo na dobr± sprawę wcale nawet nie chciało mi się takiego tempa trzymać. atakowałam zbiegi i podbiegi, na przepłaszczeniach niemal maszerowałam. a miało być BC1. przebieżki też nie przebieżkowe były tylko sprinty z tego wyszły. szczur jeszcze przeleciał mi drog±. z daleka. chciałam go pogonić, to goniłam. uciekł w krzaki.
szkoda gadać...
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Marysieńka (2009-06-02,13:14): E tam....to jeszcze nie koniec ¶wiata czy nie????
Jutro będzie lepiej, dużo lepiej:)) Katarina (2009-06-02,13:58): to było jak katharsis, arbuz potem smakował wy¶mienicie :P Marfackib (2009-06-02,14:02): :-))) na pocieszenie Ci powiem, że nie tylko Ciebie dopadaj± takie dni.
|