Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 


Dzień dobry wszystkim. Jest taka sprawa, że jest sprawa, że trzeba odpisać. Mam na imię Michał, mam 49 lat i jestem dziennikarzem. 49 lat to trochę dużo jak na dziennikarza, w dodatku takiego, który tylko udaje, że jest dziennikarzem - nigdy nie skończyłem studiów o takim profilu; więc chyba jestem dziennikarskim uzurpatorem. Tyle tytułem wstępu, a teraz kurtyna.

Część z Was - czytelników portalu MaratonyPolskie.PL - zapewne już widziała burzę, która rozpętała się w mediach po publikacji artykułu pt. "Ania Kawalec - biegaczka, która wygrała milion dolarów". Najpierw w mediach społecznościowych, a potem już w mediach nieco bardziej wyrazistych i ważniejszych. Jedna ze złotych zasad życia bez nadciśnienia mówi, że w takiej sytuacji najlepiej milczeć. Nie angażować się, nie komentować, a już broń Boże - nie próbować niczego wyjaśniać. Ponieważ jednak jestem dziennikarzem "samomianowanym" i nieznającym zasad, to mam prawo tej zasady nie znać. Dlatego też ulegnę pokusie - i wbrew rozsądkowi - się odniosę.

Przypomina mi się pewna literacka rozmowa, którą kiedyś usłyszałem (a może tylko ją wymyśliłem?):

- Panie Autorze, nie rymuje się.
- Ma Pan rację, nie rymuje się. Ale to proza, a nie wiersz.
- Aha. Rozumiem. Ale nie rymuje się.

I podobnie jest z dowcipem. Chociaż dla mnie to przerażające, że ludzie są już tak przyzwyczajeni do krótkich form komunikacji - na poziomie twetów i postów, gdzie dostają wszystko na talerzu, nawet streszczenie do streszczenia - że zapomnieli, iż istnieją także inne formy wypowiedzi. Np. satyra, fraszka, erotyk. Pamiętacie ze szkoły "Satyrę na leniwych chłopów"? Rozumiecie, że autor wcale nie uważał chłopów za leniwych? Mam wrażenie, że dziś autor tej satyry zostałby zniszczony przez środowiska pro-wiejskie, przez działaczy pro-eco-fit oraz przez krytyków kinowych - mimo, że to nie był film tylko fraszka.

Wydajemy się być zaskoczeni, że Sztuczna Inteligencja zdaje dziś test Turinga. Pewnie, że zdaje, dlaczego miałaby nie zdać? Co to za poziom trudności? Niedługo nawet małpa zda test Turinga - i nie dlatego, że zmądrzała, tylko dlatego, że po drugiej stronie ekranu też siedzi już tylko małpa.

Przez wiele lat wyśmiewałem szkolnictwo i nieśmiertelne zadanie z języka polskiego: "Napisz, co autor miał na myśli". Zawsze wydawało mi się, że to jakieś urągające inteligencji wyzwanie. Przecież to głupie pytać o to, co autor miał na myśli, skoro właśnie napisał co ma na myśli... Teraz przyznaję, że byłem w błędzie: to bardzo wartościowe zadanie trenujące umiejętność rozumienia tekstu w szerszym kontekście.

Dziś już takich zadań najwidoczniej nie ma. To nie Sztuczna Inteligencja jest coraz mądrzejsza, tylko my jesteśmy coraz głupsi. Dzisiaj już tylko kolorujemy drwala.


Ale dość tych niuansów. Napiszę bardziej wprost.

W branży biegowej jestem od 24 lat. Napisałem setki artykułów i relacji z wydarzeń sportowych z całej Polski i świata. Startowałem w 131 maratonach, w 64 krajach na pięciu z siedmiu kontynentów. I choć statystyki te nie mają znaczenia, bo można być głąbem nawet gdy się coś robi przez sto lat, to myślę, że na bieganiu w pewien sposób się znam. Znam się na tym, co się czuje wbiegając na metę, znam się na tym jak to boli, i znam się na tym, jak bardzo jest to fajne.

Z Anią Kawalec znamy się już od pewnego czasu, zdążyliśmy wspólnie zorganizować kilka wyjazdów na zagraniczne maratony. Ania jest genialną biegaczką, która ma talent większy niż chęć do systematycznych treningów. I za to ją podziwiam: nie sztuką jest wygrać maraton trenując intensywnie przez wiele lat. Jej talent polega na tym, że biega dla frajdy i nie robi z treningów oraz ze swoich startów nabożeństwa. Jest postacią, dla której bieganie to mega fan. I przyznam, że trochę jej tego zapału zazdroszczę, bo kiedyś też go tyle miałem - ale po trzydziestu latach biegania (pierwszy maraton pobiegłem w 1990 roku) trudno mi wyłuskać w sobie ten charakterystyczny dla początkujących biegaczy entuzjazm. I zazdroszczę jej też tego, że cała ta biegowa przygoda wciąż przed nią: pierwsza kontuzja, pierwsze zejście z trasy biegu, pierwsze zniechęcenie.

Ania ma nie tylko talent, ale i jaja. Potrafi polecieć na maraton w jakimś dziwnym miejscu tysiąc kilometrów od Polski tylko dlatego, że jadą tam znajomi. Żadnych dyskusji w stylu "Ej, nie mogę pojechać, bo przygotowuję formę na Mistrzostwa Polski". Ania nie patrzy na to, jakie będą nagrody za zwycięstwo, ani na to, czy będzie na linii startu silna konkurencja. Nie kalkuluje czy zarobi na wyjeździe jakieś pieniądze. Pojedzie na maraton, wygra bądź nie wygra - wypije browara i wróci szczęśliwa do domu.

W ten sposób - dzięki niestosowaniu kunktatorstwa - Ania wygrała w ostatnim czasie maraton w Nikozji, była druga w stolicy Wysp Alandzkich, no i została najszybszą amatorką w Arabii Saudyjskiej. Nikt z naszej elity nie pojechał i kasy nie przytulił, bo im wyszło, że się nie opłaca. Tymczasem Ania przytaszczyła do domu nie tylko 7 tysięcy złotych, ale i wielką pamiątkową planszę. Wiecie jak to jest przekonać obsługę kolejnych samolotów podczas licznych przesiadek w drodze z Arabii Saudyjskiej do Polski, że ta ogromna i niegabarytowa plansza musi lecieć z nią w kabinie? To epickie wyzwanie samo w sobie warte artykułu.


Tak sobie siedzę i myślę, i wychodzi mi, że na bieganiu trochę się znam. Nie mówię, że najlepiej na świecie, nie mówię, że wiem wszystko - ale jakoś sobie z bieganiem przez te kilkadziesiąt lat radzę. Będąc od 1999 roku wydawcą portalu MaratonyPolskie.PL widziałem różne rzeczy. Czasem takie, które filologom się nie śniły. Znacie ten cytat z "Łowcy Androidów"?

[...] Widziałem rzeczy, którym wy ludzie nie dalibyście wiary. Statki w ogniu sunące ku ramionom Oriona. Oglądałem promienie kosmiczne błyszczące w ciemnościach blisko wrót Tannhausera. Wszystkie te chwile znikną w czasie jak łzy na deszczu [...]

Ja też widziałem chwile i wydarzenia, od których wciąż bolą mnie oczy. Widziałem dziennikarzy pytających na mecie Mistrza Polski w maratonie "Czy to Pana pierwszy start na tak długim dystansie?" Czytałem mądre artykuły o tym, że bieganie powoduje na starość kalectwo. Przysłuchiwałem się wywiadom, w których reporter stara się dociec ile razy w tygodniu biega zwyciężczyni biegu - tak, jakby liczba treningów miała jakiekolwiek znaczenie. Widziałem te pytania, te wywiady, te pokazy dziennikarskiej nieznajomości tematu biegania dziesiątki razy. Nie da się umyć oczu, by przestać to widzieć. Pamiętam, jak znany dziennikarz telewizyjny podczas Igrzysk Olimpijskich w 2012 w Londynie na mecie maratonu pytał Henryka Szosta: "Panie Henryku, jak się biegło?". Szost słaniał się na nogach, z ledwością łapał oddech, zwisał na barierce wyczerpany do granic wytrzymałości morderczym finiszem - a dziennikarz uparcie ponawiał: "Panie Henryku, no jak się biegło? Proszę opowiedzieć telewidzom!"

Widziałem rzeczy, którym wy - kolegowie dziennikarzowie (oraz oczywiście kolegożanki) - nie dalibyście wiary. Widziałem padających na finiszu, widziałem czołgających się do "kreski", widziałem reanimowanych i umierających w biegu. Ale widziałem także potęgę radości, jaką reprezentuje swoim bieganiem Ania Kawalec. Widziałem także biegacza bez nóg, który o kulach wyprzedził mnie na podbiegu.

Lubię cytaty, więc pozwolę sobie na jeszcze jeden:

[...] Z czego się pan śmieje? - obrażonym tonem zapytał wojewoda. Żorż zerwał się, urwał z miejsca śmiech, kilkakrotnie próbował założyć monokl, lecz ręce mu tak się trzęsły, że nie mógł sobie dać z nimi rady. Był zdenerwowany i wzburzony do ostatnich granic. - Z czego? Nie z czego, moi państwo, tylko z kogo?! Z was się śmieję, z was! Z całego społeczeństwa, z wszystkich kochanych rodaków! [...]

Z Was się śmieję, moi drodzy etatowi dziennikarze. Z Waszej pogoni za 15-minutowym tematem, za klikbajtem, za skopiowaniem tego co inni już opublikowali. Śmieje się z naszego wspólnego podążania za modą, za tematem dnia, za baranim pędem do napisania szybkiej tekstówki. Nikt z Was moi drodzy nie pochylił się nad sprawdzeniem, kto jest autorem tekstu, który krytykujecie. Nikt z Was nie zastanowił się nad tym, co przeczytał. Nikt nie zadzwonił z pytaniem o co chodzi - a przecież wysłuchanie obu stron to w dziennikarstwie jak prawo grawitacji.


Muszę powiedzieć, że nie mam problemu z tymi publikacjami. Zostałem nazwany najgorszym dziennikarzem wszechczasów, a przynajmniej tego roku. Mój artykuł bije rekordy popularności, choć w kontekście, który mnie samego zaskoczył. Ale nie gniewam się na nikogo, i nie mam do nikogo pretensji. Nie każdy dowcip wszystkich śmieszy, i nigdy nie miałem ambicji pisać tak, by było to zrozumiałe dla wszystkich. To, co napisał Aszdziennik uważam nawet za śmieszne i wesołe - bo to jest przecież dziennikarstwo prześmiewcze; więc szanuję i się śmieję razem z Wami. Nie umiem skomentować tekstu z Wysokich Obcasów - bo nie mam tam abonamentu. Może też jest śmieszny? Kto wie, kto wie :-)

Wiem, że jesteście profesjonalnymi dziennikarzami: takimi po kursie, a może nawet po studiach. A ja jestem tylko skromnym pisarskim uzurpatorem, który mógłby Wam jajka malować na święta. Wiem, że umiecie szukać źródeł - tylko czasem nie macie na to czasu. Ponieważ jednak piszecie, że jestem głąbem, najgorszym dziennikarzem ever itd. to na wszelki wypadek - tak, gdyby Wam się po prostu nie chciało - zapraszam do zapoznania się z kilkoma innymi moimi publikacjami. Nie to, żebym się tłumaczył czy chwalił - po prostu ułatwiam Wam trochę detektywistyczną robotę.

- URODZONY W 1936 ROKU

- PARAGONY GROZY

- ARALSK I MORZE ARALSKIE

Podczas ostatnich kilku dni kontaktowali się ze mną niektórzy znajomi dziennikarze i pisali: Ale strzał! Mega oglądalność! Gratulujemy!

I to jest taki heheszek tej historii.

Ale to jeszcze nie koniec. Jeszcze dogrywka.

Gdzieś - już nawet nie chce mi się szukać gdzie - przeczytałem, że o moim braku zielonego pojęcia na temat pisania tekstów świadczy to, że jedno ze zdań zakończyłem dwoma pytajnikami poprzedzonymi spacją. A to niewybaczalny błąd, bo przez pytajnikiem nie stawia się spacji. Każdy dziennikarz o tym wie.

Drogi kolego ałtorze. W czasach, kiedy można napisać, że rozmawiamy właśnie z Darkiem, Darią a jednocześnie z Darie - spacja może stać przed pytajnikiem. W czasach, kiedy podczas radiowego spotkania dziennikarz mówi, że dzisiejszą gościnią (nie gościem, tylko właśnie gościnią) jest Pani Zofia z Płocka - proszę mi uwierzyć: spacja przed znakiem zapytania nie jest niczym nadnaturalnym. Gdyby znak zapytania chciał, to może stać nawet przed wyrazem lub w jego środku :-)

PS. Dziękuję Marcinowi Dulnikowi, który jako jedyny podszedł do mnie i spytał co o tym ma sądzić. Zuch Marcin!



Komentarze czytelników - 15podyskutuj o tym 
 

Admin

Autor: Admin, 2023-02-18, 06:52 napisał/-a:
Jak czytam komentarze - zwłaszcza na fb - to przypomina mi się pewna literacka rozmowa:

- Panie Autorze, nie rymuje się.
- Ma Pan rację, nie rymuje się. Ale to proza, a nie wiersz.
- Aha. Rozumiem. Ale nie rymuje się.

I podobnie jest z dowcipem. Chociaż dla mnie to przerażające, że ludzie są już tak przyzwyczajeni do krótkich form komunikacji - na poziomie twetów i postów, gdzie dostają wszystko na talerzu, nawet streszczenie do streszczenia - że zapomnieli, iż istnieją także inne formy wypowiedzi. Np. satyra, fraszka, erotyk. Pamiętacie ze szkoły "Satyrę na leniwych chłopów"? Rozumiecie, że autor wcale nie uważał chłopów za leniwych? Mam wrażenie, że dziś autor satyry zostałby zniszczony przez środowiska pro-wiejskie, przez działaczy pro-eco oraz przez krytyków kinowych - mimo, że to nie był film.

A potem się dziwimy, że Sztuczna Inteligencja zdaje test Turinga. Pewnie, że zdaje, co to za trudność zdać taki test? Niedługo nawet małpa zda test Turinga - i nie dlatego, że zmądrzała, tylko dlatego, że po drugiej stronie też siedzi już tylko małpa.

Przez wiele lat wyśmiewałem szkolnictwo i wieczyste zadanie z języka polskiego: opisz, co autor miał na myśli. Zawsze wydawało mi się, że to jakieś urągające inteligencji zadanie. Przecież to głupie pytać o to, co autor miał na myśli, skoro właśnie napisał co ma na myśli... Byłem w błędzie: to bardzo wartościowe pytanie, bo trenujące umiejętność rozumienia tekstu w szerszym kontekście.

Dzisiaj już tylko kolorujemy drwala. To nie Sztuczna Inteligencja jest coraz mądrzejsza, tylko my jesteśmy coraz głupsi.

 

firearrow

Autor: firearrow, 2023-02-18, 13:37 napisał/-a:
Nie mogę się powstrzymać i muszę zacząć od publicznego oświadczenia: łydkę czyt.achillesa to ja mam skrojoną pod wysokie obcasy. O boziu, od kolana w dół mogłabym chodzić a nawet biegać, na 15cm słupkach na pokazach u wszystkich lagerfeldów,rabanów,vitonów i blaników razem. No cudo!
Gorzej jest z górnymi partiami, szczególnie głową. Ta bowiem zupełnie nie nadaje się na "Wysokie Obcasy" i inne podobne pisanie z większością mediów społecznościowych na dodatek.Po prostu moja głowa nie chce poświęcać czasu na oddzielanie ziarna od plew. Mentalnie też nie czuję się Kopciuszkiem żeby z popiołu wyławiać groch. Na szczęście tym razem wystarczyło przeczytać powyższe...Pisać by dużo, ale wiesz Pan co?
Wykorzystaj. Chwyć i wyciśnij z imbecyli ile się da.Podbij markę, nabij lajki i śmiej się ile wlezie. Za zyski z zalewającej nas głupoty obiegniesz świat kilka razy.Wszak trzeba wykorzystywać surowce, których mamy nadmiar.Nie ???

Ps.Wywiadu za milion nie doczytałam, niby śmichy chichy ale nudne.Chociaż Pani biegaczka inspirująca.

 

Admin

Autor: Admin, 2023-02-18, 13:41 napisał/-a:
W moim wieku nie chce mi się już wykorzystywać takiego szumu :-)

 

Jarek42

Autor: Jarek42, 2023-02-18, 16:00 napisał/-a:
Dziennikarze szukają tematów, które zainteresowałyby przeciętnych ludzi. Nie patrzą czy to jest prawda, czy tylko część prawdy, nie patrzą na to, czy kogoś nie skrzywdzą. Liczy się klikalność, bo papierowej prasy już mało kto czyta. Nie jest tak łatwo zasłużyć na taki temat nie zabijając się lub kogoś nie zabijając, więc trzeba się tylko cieszyć. Ostatnio sławnym został facet, który jeździ do pracy na byku. Gdyby jeździł na koniu, to nic to by zapewne mu nie dało.
Ja tam nie wiem czy chciałbym być znany i sławny. Gdybym z 10 lat pobiegał do pracy, to może ktoś by się zainteresował?

 

Piotr Fitek

Autor: Piotr Stanek (Fitek), 2023-02-18, 19:30 napisał/-a:
LINK: https://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obc

i nie ma. Ech, nie zdążyło zaindeksować i chyba przepadło.

 

kalif

Autor: kalif, 2023-02-19, 08:27 napisał/-a:
Nie wierzę, że z powodu takiego krótkiego wywiadu rozpętała się taka gówno burza, a dodatkowo podchwyciła to sama redakcja z Czerskiej... Gratulacje naczelny MP.
Wystarczyło obejrzeć choć jeden kilkuminutowy film Michała, aby poznać jego poczucie humoru.

Sama konwencja wywiadu z Anią przezabawna.

 

Haqshu

Autor: Haqshu, 2023-02-19, 16:54 napisał/-a:
Nie przejmuj się i działaj dalej zarówno na niwie biegowej jak i dziennikarskiej. Jesteś przecież pierwszym człowiekiem który przebiegł Maraton na jednym oddechu!

 

marekcross

Autor: marekcross, 2023-02-19, 18:47 napisał/-a:
Jak dla mnie formuła "wywiadu" przezabawna, widać dystans do tematu i do siebie. Ania szybko wskoczyła na właściwy tor i odwdzięczyła się Michałowi tym samym, czyli dystansem i poczuciem humoru. Wywiad Nieoczywisty... - tak bym to nazwał.
A oceniający "dziennikarze" ?? ?? Niech się pienią... .

 

michu77

Autor: michu77, 2023-02-20, 07:35 napisał/-a:
Wywiad nietypowy.. nie znając kontekstu... można wyciągnąć mylne wnioski.

Z doświadczenia wiem, że np. ironia często nie sprawdza się w internecie... i człowiek jest "atakowany", przez ludzi którzy mają identyczne zdanie na jakiś temat, ale błędne odczytali moją wypowiedź :P

Podobno, najważniejsze że piszą... a czy dobrze, czy źle..

 

Izaa13

Autor: Izaa13, 2023-06-15, 11:14 napisał/-a:
LINK: https://www.endorfinafoksal.pl/

Myślę, że taki ironiczny format wywiadu bardzo dobrze oglądałoby się na youtube.. może na przyszłość nagracie go?

 

 Ostatnio zalogowani
pawlo
17:20
Januszz
17:16
proch
17:16
mieszek12a
16:38
GriszaW70
16:36
aktywny_maciejB
16:19
marekch11
16:12
Krzysztof-Oknobur
16:10
cinekmal
15:56
marczy
15:30
Henryk W.
15:12
42.195
14:38
kostekmar
14:04
maratonczyk
13:51
gpnowak
13:34
benfika
13:33
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |