2010-12-13
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| pierwsze podsumowanie 2010 roku... (czytano: 1500 razy)
Brak mi czasu i systematyczności w opisywaniu moich biegowych małych sukcesów i porażek. Data ostatniego wpisu – porażająco odległa! Od tego czasu sporo się wydarzyło, a że koniec roku bliski pora na pierwsze z podsumowań: Na początek jaśniejsze strony mojego biegania w 2010 roku:
1) Założenie grupy biegowej tRUCHt TARCHOMIN
Pomysł ten chodził mi po głowie już od ponad roku, pierwsze próby na facebooku raczej wypadły nieporadnie, ale dzięki zaangażowaniu Michała dotarliśmy do pierwszych kilku osób z dzielnicy. Potem pierwsza prosta strona www na Onecie, przy której spora pracę wykonał Piotrek. To dzięki niemu poznaliśmy przyszłego twórcę nowej strony Tomka. I tak się zaczęło. Dziś grupa liczy ponad 20 członków i kilkunastu sympatyków. Ma za sobą wspólne starty w Maratonie Warszawskim, Dębnie oraz w Biegu Niepodległości (debiut nowych koszulek z logo klubu) i w końcu wspólny wypad na Półmaraton Świętych Mikołajów w Toruniu. Powoli integrujemy się, prowadzimy wspólne treningi 2 razy w tygodniu. Przymierzamy się także do zarejestrowania stowarzyszenia tRUCHt TARCHOMIN.
2) Początek treningów metodą Jurka Skarżyńskiego
Niby niedawno zacząłem, ale już widzę, że był to strzał w 10!
3) Kila życiówek...
4) Uczestnictwo w zawodach:
- Biegi Górskie w Falenicy
- Bieg dookoła ZOO
- Cracovia Maraton
- Maraton Dębno
- Bieg Ekologiczny Do Gorących Źródeł w Uniejowie
- II Bejowski Bieg Przyjaźni
- VIII Półmaraton Świętych Mikołajów
Nie obyło się też bez gorszych dni:
1) Bieg Rzeźnika
Zejście z trasy w Cisnej boli tak samo teraz jak pół roku temu. W moich ukochanych Bieszczadach odbyła się brutalna konfrontacja moich aktualnych możliwości z ekstremalnie trudną w 2010 roku trasą tego 80 km biegu.
2) Maraton Warszawski
Trzeci start w maratonie i zupełna porażka na ostatnich 10 kilometrach
3) Biegi o których chcę także jak najszybciej zapomnieć (tylko i wyłączne z powodu
mojej słabej dyspozycji)
- Bieg Marszałka (Sulejówek)
- Półmaraton Rejów (Skarżysko Kamienna)
- II Legionowska Dycha
- XX Międzynarodowy Bieg Po Plaży (Jarosławiec)
Raz na wozie, raz pod wozem. Jak patrzę na to z dalszej perspektywy, to wydaje mi się, że bez tych wszystkich porażek nie było by, aż tylu jaśniejszych stron mojego biegania. Nie wiem chyba jest ze mną coś nie tak, bo to właśnie porażki mobilizują mnie bardziej niż nie jedna życióweczka…
No może przesadzam. 5 grudnia życiówka na 21.0975 km na trudnej trasie VIII Półmaratonu Świętych Mikołajów dała mi niezłego kopa. Kurcze, niby tylko 11 sekund, ale dla mnie jest to aż 11 sekund nadziei na nowy 2011 rok – 3 sezon mojego biegania:-)
Fot. Początek 2010 - Chomiczówka...
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Isle del Force (2010-12-13,18:50): Ja też bym chciał cudu co tydzień, a nie ma... Żadnej życiówki w tym roku nie zrobiłem ale jestem zadowolony z tego iż sobie potruchtałem. A w 2011 pokażesz co to za prezes truchta z Tarchomina :) Marysieńka (2010-12-13,19:50): Gratki.....ja o takim "pracowitym" sezonie pomarzyć jedynie mogę:))) Kkasia (2010-12-13,21:43): no, Zbyszku, widzę, że jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej! rozkręcasz się!
|