2014-10-07
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Nie wierzę w 2:02:57 (czytano: 6821 razy)
Trzydziestoletni rolnik z Kenii został rekordzistą świata w maratonie. Legenda głosi, że wypasał swoje bydło na łące, którą przebiegał akurat Geoffrey Mutai. „Dennis zostaw krowy i pobiegaj ze mną!” – powiedział Mutai i w ten prosty sposób wciągnął do sportu kolejnego „łamacza”, kolejnej magicznej bariery. Bo dwa, dwa z dużym hakiem jest magiczne. Jest cztery minuty lepsze niż obowiązujący jeszcze 16 lat temu rekord świata. Wynik zachwiał przekonanie nieomylnych twardostąpaczy po maratońskich asfaltach świata w tym mnie o niemożliwości zejścia poniżej dwóch godzin na tym zbyt długim dystansie. Wciąż w to nie wierzę, ale już jakby mniej.
Głównym argumentem przemawiającym masom do wyobraźni jest porównanie średniej jednego kilometra z 2:02:57 do 1:59:59. Promocja z 2:54.83 na 2:50.61. Wygląda to przystępnie i dostępnie. Ale wystarczy już sobie pomnożyć przez pięć i wychodzą nam piątki po 14:13.05 zamiast Kimettowych 14:34.15. Osiem piątek z czymś po 14:13.05. Mój wzorzec biegacza z Sevres w postaci osobistego brata posiada drugi wynik w karierze na poziomie 14:13.30. Dało mu to w 1998 roku dziewiąte miejsce Mistrzostw Polski Seniorów. Trzy miesiące później bliżej nieznany szerszej publiczności Brazylijczyk Ronaldo da Costa pobił po dziesięciu latach rekord świata w maratonie o całe 45 sekund. Człowiek jednego biegu. Nikt nie słyszał o nim wcześniej, później z resztą też nie. Dwa razy w karierze zszedł poniżej dwa dziesięć. Dwa razy w karierze było o nim głośniej niż zazwyczaj – pierwszy raz kiedy zdobywał brązowy medal Mistrzostw Świata w półmaratonie, drugi raz kiedy bił wspomniany rekord świata. Na pytanie jak to zrobił opowiedział o jednym ze swoich treningów – „przebiegłem pięć piątek w: 15:00, 14:50, 14:40, 14:30, 14:20”. Świat nie uwierzył, że dzięki tej recepcie będzie biegał szybciej, ale uwierzył że można szybciej.
Produkcja rekordów ruszyła pełną parą. Dwukrotnie Khalid Khannouchi, dwukrotnie Haile Gebrselassie, a pomiędzy nimi Paul Tergat zaczęli żonglować sekundami łapiąc coraz to więcej piłeczek. O ile Khannouchi był postacią bardziej anonimową, mimo że w świecie biegowym istniał od dobrej dekady, o tyle Haile i Paul targali ze sobą po świecie worek pełen medali. Tergat i Gebrselassie na wszystkie tytuły, których dorobili się podczas kariery zapracowali przed ustanowieniem maratońskiego rekordu.
A kim są Patrick Makau, Wilson Kipsang i Dennis Kimetto? Oprócz tego, że kolejnymi po sobie rekordzistami świata w maratonie – nie wiadomo. Kipsang pojawił się na biegowym podwórku w wieku lat dwudziestu czterech, Kimetto dwudziestu siedmiu, Makau nieco wcześniej – dwudziestu jeden. W błyskawiczny sposób z pasterzy bydła, zbieraczy kawy i herbaty odzianych w szmaty i nieodzianych w buty przeistoczyli się w herosów największych światowych stolic. W zaawansowanych technologicznie butach i kolorowych opakowaniach firm z kotami, łyżwami i paskami w tytule. Niewinne przebieżki po pastwiskach i klepiskach zamienili na widowiskowe show głównymi ulicami wielkich miast w przerażającym tempie około pięćdziesięciu dziewięciu minut w pół i około dwóch czterech w maratonie. Ośmieszyli wielkich mistrzów, którzy wieloletnią karierą i kolejnymi szczeblami książkowego niegdyś przedłużania dystansu, wdrapywali się na maratońskie Everesty. To tak jak Wojtek Kurtyka stylem alpejskim ośmieszył jedyny, słuszny do połowy lat osiemdziesiątych styl oblężniczy zdobywania ośmiotysięczników. O ile Kurtyka był mistrzem techniki i wprowadził nową, wybitną metodę i jakość do światowego himalaizmu, o tyle pędzący ulicami Berlina, Bostonu i Chicago rekordowy pociąg Kenijczyków zaczyna mi bardziej przypominać komercyjne wyprawy na Everest. Maratońskie ośmiotysięczniki na poziomie 2:03-2:05 zaczęły być dostępne dla coraz szerszej rzeszy ludzi, którzy wcześniej z bieganiem nie mieli wiele wspólnego. Nowe możliwości otworzyły się również wraz z większym wyborem przewodników na szczyty. Wybór pace makerów przyprawia o podobny zawrót głowy jak aktualna dostępność modeli butów do biegania. W takim na przykład czeskim Ołomuńcu dochodzi do sytuacji gdzie „zając” w postaci Geoffrya Ronoha miażdży całą konkurencję, tempem które nakazano mu forsować przez 65% dystansu. On przebiegł 100% i w sześćdziesiąt minut i siedemnaście sekund stał się nową Super Star biegów ulicznych na świecie! Facet ma 32 lata, a biega od trzech! Podejrzewam, że nawet nie zdążę zacząć się Geoffreyem fascynować dlatego, że za sezon lub dwa zniknie bezpowrotnie. Oni są jak błyskawice – szybko biegają, szybko się pojawiają i szybko znikają. Gdzie jest Patrick Makau, który 3 lata temu w Berlinie ustanawiał rekord świata? Gdzie jest Duncan Kibet, który 5 lat temu w Rotterdamie bił rekord Kenii? Jeden i drugi w ostatnich dwóch sezonach owszem biegali – 2:14 i 2:18. To tak jakby ich wcale nie było.
Fascynują mnie rekordy, ale przestali fascynować mnie ich autorzy. Nie wiem z kim mam do czynienia i nie wiem jak długo będę miał. Czy jestem zardzewiałym konserwatystą? Nie. Przestaję wierzyć w fizjologiczne dowody na piętnaście procent dłuższe mięśnie podudzia. Nie bawią mnie bajki o wielokilometrowym bieganiu do szkoły, powrotach na drugie śniadanie i po długopis lub to czym oni tam piszą. Drażnią mnie przypowieści o dobrych rolnikach, którzy zostawili swe stada i biegać zaczęli. Nie wierzę w naturę. Nie wierzę w dwa dwa pięćdziesiąt siedem.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Caballo Blanco (2014-10-07,18:10): Nad odpowiedzią na pytanie dlaczego tak szybko biegają i dlaczego tak krótko są na arenie miedzynarodowej ,musze się zastanowić chociaż mam swój pogląd na ten temat. Natomiast jedno co mnie cieszy w bieganiu "czarnych" to to że jeszcze nie widziałem żadnego z nich w tych śmiesznych skarpetach kompresyjnych na biegach ulicznych w Polsce. Nie rozumiem jak można przy temperaturze około 30 stopni zakładać podkolanówy i paradować w nich przed startem 2h i po biegu przez następne 2 ? Jarek Jagieła (2014-10-08,09:19): Ogólnie rzecz biorąc, świat staje na głowie. AKTORAMI zostają gwiazdki seriali,PIOSENKARZAMI uczestnicy talent show, REKORDZISTAMI ludzie znikąd. Tylko kto za tym stoi?! Mój konserwatyzm i wieloletnia zabawa w sport poddawane są torturom, którym przeciwstawiam sparafrazowany angielski slogan "ram pam pam". Admin (2014-10-08,09:50): Mocne. darianita (2014-10-08,11:21): ...dobry artykuł , inne spojrzenie na "anonimowych" , mnie też trudno we wszystko uwierzyć ...poczekamy , zobaczymy :-) Caballo Blanco (2014-10-08,11:21): Czy można stwierdzić że ich kariera trwa tak krótko bo zbyt mocno eksploatują swoje organizmy nastawiając się na super szybkie maratony? Ostatni rekordziści w maratonie są w wieku 30 lat więc tak naprawdę mają kilka naprawdę dobrych lat żeby jeszcze szybko pobiec maraton ale z tego co widać nie dają rady... Z tego co pamiętam to rok temu albo dwa Haile Gebreseliasi mając 40lat pobiegł połówkę bardzo szybko w okolicy 60minut. On potrafi trzymać poziom a inni? (2014-10-08,11:22): Jak mozna nie wierzyc w fakty? Dominacja Kenijczyków na długich dystansach jest niekwestionowana. Byc moze faktycznie swiadczy to o naturalnych predyspozycjach fizycznych, i tez psychicznych, bo zeby wygrywac trzeba miec rowniez ogromna determinacje. Mysle, ze oni ją mają. (2014-10-08,13:49): Dopóty, dopóki nie ma komunikatów o tym, że ktoś zrobił ten czas w sposób nie dozwolony, pozostaje stosować zasadę domniemanej niewinności. Oczywiście, można zakwestionować każdy wynik, który wybiega po za granicę standardów lub wyobraźni. Tylko dokąd ta droga prowadzi. Mając kontakt z osobami które są powszechnie uznawanymi biegaczami - profesjonalistami wielokrotnie słyszałem dywagacje w stosunku do konkurentów, mniej więcej takie,… ciekawe co on trzyma w lodówce, lub dalej idące. Rzecz w tym, że nie było w konkretnych sprawach faktów, które by potwierdzały supozycje. Jeżeli istotnie Kenijczycy są zwykłymi oszustami biegowymi to jest ich w tej Kenii całe tabuny. Jak się nie mylę ostatnimi czasy przyjechali masowo do Czech i pobiegli 10 km w czasie poniżej 28 min,.. 10-ciu ? Nasz mistrz roztkliwił się nad sobą i opowiadał, że przyjechał na zawodu w dniu imprezy i stąd słabszy wynik. Nie chce mi się grzebać w statystykach ale obawiam się, że mistrz nigdy nie biegał w czasie 27:XX. Sądzę, że zawodnik który osiągnął rekordowy czas w Berlinie zostanie gruntownie przebadany. Strach pomyśleć co będzie jak ktoś kiedyś pobiegnie w czasie 1:59:xx. Belek (2014-10-08,16:21): Może w końcu czas wybrać się do Kenii i zobaczyć jak to wygląda :P Krzysiek_biega (2014-10-08,17:09): Nie wierzę że to pisze Łukasz, jeszcze nie tak dawno byłeś przekonany że jest realne pobiec 2:17 maraton (bijąc rekord życiowy) i na drugi dzień półmaraton w 1:04:) alchemik (2014-10-08,21:59): Granicę 2,30 przekroczono w 1925 roku tylko 90 lat trzeba było czekać na te 27 minut.Czyli ten który złamie 2 godziny już się urodził i zaczyna biegać. Granica jest tam gdzie ją sobie wyznaczymy. p.1 (2014-10-09,08:31): My biali biegacze z wygodnej zachodniej kultury, z wiecznie wypełnionymi żołądkami mamy blade pojecie co to jest determinacja. Czasami nam sie tylko wydaje, że ją mamy.
|