|
|
Ostatnio zalogowany
|
|
| Przeczytano: 414/237222 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Mysłowickie Truchtanie | Autor: Janusz Wesołowski | Data : 2010-04-27 | O starcie w tej imprezie zadecydowałem po przylocie z XVI edycji Roma di Marathon. Przyświecało mi jedno że nie jest sztuką wystartować gdzieś kilka tysięcy kilometrów od swego miejsca zamieszkania i głosić wszem i wobec jak to było fajnie. Sztuką biegową jest odnaleźć takie imprezy biegowe które uświadamiają biegaczowi że nie trzeba jechać na drugi koniec świata by bieganie przysłowiowych dwóch kwadransów było czymś do czego wraca się po latach.
A okazuje się że są takie imprezy, są pasjonaci biegania którym się chce, są rodziny które ich wspierają. Zawsze lubię biegać w lesie i to był jeden z głównych powodów dla których zapadła przysłowiowa klamka.
Sam dojazd do celu naszych zawodów nie sprawia żadnych problemów brać biegowa z Mysłowic wie jak to robić, na wszystkich newralgicznych kierunkach dojazd oznakowany. Parking w pięknym miejscu w oddali las robi wrażenie zarówno swoim spokojem jak i kolorystyką. Biuro zawodów już czynne rejestracja przebiega super szybko, za chwilę pojawia się Jacek główny organizator tego biegu. Wszyscy się zastanawiają ilu nas pobiegnie jaka będzie frekwencja, dla mnie jest to bez znaczenia ja chcę po prostu biegać w ciszy i w spokoju.
Przysłowiowych "hartów" można rozpoznać już po samym wyglądzie i tutaj jest ich kilku każdy podchodzi do tego biegu na zupełnym luzie i ze śmiechem którego naprawdę nie brakuje. Każde słowo Jacka jest przez klubowiczów traktowane jak coś ważnego i dobrze bo gość wypowiada same ważne słowa które są niezbędne w tym by to wszystko poukładać jakoś rozsądnie. Sam start o dziwo rozpoczyna się wystrzałem z pistoletu startowego punktualnie. Startuje nas około 20 osób pierwszy podbieg jest chyba tym który ustawia już ten bieg od drugiego okrążenia. Takich podbiegów w moim lesie jest o wiele więcej i to bardziej stromych ale ten jest jakiś niesamowity, sam nie wiem czemu, może kąt nachylenia na pewno nie jego długość.
Na trasie znajdziemy to wszystko co jest potrzebne by przebiec około 7 km, trasa super oznakowana a gdyby ktoś miał problemy z "azymutem" stali wolontariusze który tylko na pierwszym okrążeniu wskazywali trasę potem to już intuicja. Zdziwiło mnie pozytywnie że po przebiegnięciu każdego okrążenia Jacek ze swoją pomocnicą informował jaki czas i które miejsce się zajmuje, taki głośno mówiący zegar :))
Las po którym biegniemy jest piękny i jakiś taki czysty dziwne to dla mnie tak jak bym był gdzieś w lasach Francji Niemiec czy tez Luxemburga. Jednak uważne wczytanie się w stronę Klubu Truchtacza Mysłowice rozwiewa moje zdziwienie. Członkowie tego klubu którzy byli zarazem głównymi organizatorami tego biegu postanowili zrobić coś więcej dla okolicy w której biegają i posprzątali las w którym biegaliśmy. Na stronie Klubu są zdjęcia które robią wrażenie, aż tyle
śmieci w tym lesie?
Jedno co zapamiętam z tego biegu to to jak kilkoro z rodziców biegało ze swymi pociechami i to mnie głównie ujęło, było to zachęcenie młodego pokolenia do aktywności biegowej. Biegając w różnych imprezach biegowych w Polsce i Europie takich widoków nigdy nie widziałem. Oczywiście można przebiec wiele maratonów i biegów w Paryżu Londynie Lizbownie ale co z tego gdy nie poznamy specyficznej
atmosfery Mysłowickiego Truchtania.
Na tym biegu poznałem młodego człowieka (przepraszam zapomniałem imienia) który powrócił do biegania po 25 latach bawienia się w kulturystykę, i tutaj pełny szacunek dla tego człowieka. Ilu jeszcze takich powróci do swojej pierwszej miłości dzięki takim imprezom jak Mysłowickie Truchtanie. Gdyby ktoś myslał że nie było walki na trasie to jest w błędzie, walka trwała do samego końca i to są ci prawdziwi sportowcy, przestrzegający wszystkich zasad. Na tym biegu poznałem też jak orgowie czerpią radość z tego co zrobili, widzę minę Jacka i wiem że jest rad z tego że tak fajnie to się wszystko poukładało. Dla mnie było wielkim przywilejem biec w tym biegu, pozostałych zachęcam do popróbowania tego biegowego ciacha :)))
|
| | Autor: Alek, 2010-04-28, 03:45 napisał/-a: Swietny tekst i świetny Jacek!
A rodzynkiem do ciastka biegowego jest to że osobom które nie mogły startować planowo razem z Wami umożliwił pobieganie po trasie w poniedziałek.
Dziękuję!
A ziarenkiem pieprzu w tym ciastku jest kupa śmieci którą ktoś zdążył wywalić w lesie (ktoś prowadzący warsztat samochodowy? resztki plastikowych zderzaków, osłon silnika, lusterek, akumulatorów i tp.) | | | Autor: Damek, 2010-04-28, 10:41 napisał/-a: Wese to byłes Ty - coś mi świtało, ale nie poznałem Cię -)
Mnie również bardzo się podobało i polecam mieszkajacym w pobliżu, choć oczywiście trzeba mieć na uwadze, że to zawody kameralne. Ja tam jadę ze względu na miłą atmosferę robioną przez Truchtaczy i pofaldowaną lesną trasę.
Pozdrawiam.
ps.
"bismesmenow" przybywa , opłaty rosną i śmieci w lesie przybywa, niestety w Tychach też to zauważyłem -(((
| | | Autor: Bo*zena, 2010-04-28, 22:21 napisał/-a: Jest jeszcze świetny Rafał :) współorganizator imprezy który chowa się zawsze na "drugiej linii" , ale jest i duuuużo dobrego robi :)) wypatrujcie go ... w czerwcu ;)
GORĄCO ZAPRASZAMY!! | | | Autor: princksi68, 2010-04-29, 00:01 napisał/-a: Dzięki za miłe słowa.
Całość tego fajnego obrazu imprezy biegowej psuje ten nieszczęsny dureń, który u siebie porządku nie umie zachować i całe swoje brudy wywozi do lasu.
Boli w dwójnasób, bo po pierwsze : zanieczyszcza środowisko naturalne, a po drugie : NIE MINĄŁ NAWET TYDZIEŃ OD SPRZĄTANIA LASU !!!
I druga sprawa :
Bieg mógł się odbyć dzięki aktywnej współpracy wszystkich Truchtaczy, a w szczególności : Rafała Kontowicza, Marka Witeckiego (Kartografia, fotografia itp )Grażyny i Jarka Horników, Martyny i Bożeny Kopeć, Szymona Litwy, Basi Księżyk, Marka Maciejewskiego - Dzięki wam Wszystkim ;-) | | | Autor: Ewka, 2010-04-29, 09:18 napisał/-a: Witajcie!
Zawody kameralne są wspaniałe, uwielbiem je. W Szczecinie biegam również w takich. Odbywają się niemal co miesiąc w Lasku Arkońskim. Ostatnio pobiegło ponad dwudziestu zawodnków, czasem zdarza się dwa razy więcej. Jednak zawsze oprócz urokliwej trasy, przyc iąga mnie familijna atmosfera, wszyscy się przecież znają i lubią.
Jednak wydaje mi się, że nie trzeba wartościować, które są lepsze, czy małe, czy wielkie. Zdarzyło mi się biegać również w tych drugich, ostatnio nawet na berlińskim maratonie spotałam Damka,tam biegło czterdzieści tysięcy biegaczy i też dobrze się czułam.
| | | Autor: wese, 2010-04-29, 20:15 napisał/-a: Dopiero po napisaniu tego tekstu zajrzaałem na stronę Truchtacza , gdybym to zrobił wcześniej to bym wiedział że bieg był zagrożony bo problemy z leśniczym itd . Tekst byłby inny ale miło mi było poznać wielu wspaniałych Truchtaczy i gdy tylko będę mógł zawsze wystartuję w imprezach przez Was organizowanych . | |
|
| |
|