Witamy naszych czytelników w nowym cyklu wywiadów prowadzonych pod hasłem „Lyprinol: Ocean Biegaczy”. W ramach tego cyklu prezentujemy biegaczy, maratończyków, amatorów - tych, którzy byli lub są znani nam wszystkim z biegów ulicznych. Biegaczy, których znamy często tylko z twarzy. Postaramy się
wraz z patronem cyklu, firmą Biovico – producentem preparatu Lyprinol wspomagającym wydolność organizmu i chroniących przed licznymi kontuzjami – przybliżyć Wam te szalenie interesujące sylwetki, ich życie, ich pasje sportowe, ich osiągnięcia. Osiągnięcia biegaczy – amatorów. Takich samych zawodników jak my wszyscy.
Naszym dzisiejszym gościem jest Maciej Łucyk - człowiek z pogranicza świata amatorów i zawodowców. Jeden z najczęściej stających zawodników na podium, uczestnik kilkudziesięciu biegow rocznie, mieszkaniec Poznania, pracownik InterSportu.
P.B. - Piotr Bętkowski
M.Ł. - Maciej Łucyk
P.B: Czy jest ktoś w kraju kto więcej razy stawał na podium w biegach niż Twoja osoba?
M.Ł: (śmiech) Trudne pytanie. Na pewno byli tacy zawodnicy.
P.B: Gdy przegląda się wyniki biegów często znajdujesz się na samym ich szczycie. Ile razy w roku startujesz?
M.Ł: W większości biegów, w których startuje staje na podium w klasyfikacji generalnej lub wiekowej. Trudno powiedzieć ile razy ale najwięcej biegam w okresach maj-czerwiec oraz wrzesień-październik. Gdy byłem młodszy startowałem nawet ok. 60 razy w roku. W tej chwili jest to ok. 30-40 imprez biegowych.
P.B: Kim zatem Maciej Łucyk, który mimo że nie walczy o udział w Igrzyska Olimpijskich czy ME potrafi zamieszać na biegach?
M.Ł: Pochodzę ze Stołężyna, małej miejscowości pod Wągrowcem. Aktualnie mieszkam i trenuje w Poznaniu. Nigdy nie uważałem się za zawodowca. Jestem typowym amatorem, który walczy o poprawę swoich wyników, a że przy tym mam konkurentów do walki to już inna sprawa.
P.B: Twierdzisz, że nie jesteś zawodowcem, ale trudno nazwać Cię amatorem skoro biegasz na wysokim poziomie, trenując ciężko 7 razy w tygodniu do tego często wygrywając...
M.Ł: Pracuje po 12 h w ciągu dnia, kończąc prace o 21 wychodzę na trening, robie rozbieganie lub coś innego, nie jeżdżę na obozy i nie żyję z biegania. Jest to dla mnie rozrywka ale często wygrywam jakieś pieniądze bądź nagrody.
P.B: A co sądzisz o Polskim poziomie biegania?
M.Ł: Na pewno jest w tyle w stosunku do światowej elity. Jest małe zainteresowanie sponsorów czego dobitnym przykładem jest Michał Smalec biegający na najwyższym poziomie, na treningach swojego ojca.
P.B: Jak zaczęła się Twoja przygoda z bieganiem?
M.Ł.: W szkole średniej miałem nauczyciela, który kładł nacisk na bieganie. Przygotowywaliśmy się do przełajów. Zauważyłem wtedy przewagę nad innymi i to mi się spodobało. Podobała mi się rywalizacja. Dopiero w 2003 roku zacząłem biegach w biegach ulicznych i wtedy nastąpił jakiś postęp.
P.B: Korzystasz z rad trenera?
M.Ł: Opieram się na swoich starych treningach gdy biegałem u trenera Wegwerta w AZS AWF Poznań.
P.B: Czy sądzisz, że mogło by być inaczej gdybyś trenował u trenera?
M.Ł: Na pewno mogły by być lepsze.
P.B: Od pewnego czasu widać u Ciebie stagnacje na poziomie ok. 1:10 w półmaratonie.
M.Ł: Praca daje mi się we znaki. Po 12 h robię tylko rozbieganie, bo nic innego nie daje rady. Ciężko w taki sposób zrobić jakiś postęp.
P.B: Na co dzień również zajmujesz się tematem biegowym?
M.Ł: Tak, pracuje w sklepie Intersport jako sprzedawca butów. Specjalizuje się oczywiście w butach biegowych. Na pewno moja praktyka związana z udziałem w zawodach pomaga w doradzaniu klientom, tym bardziej, że wtedy bardziej mi ufają.
P.B: Rozpoznają Cię klienci w sklepie?
M.Ł: Tak, często sami mnie zaczepiają, przychodząc konkretnie po buty biegowe do mnie. Miły akcent mojej pracy.
P.B: Dla każdego sportowca z elity celem są IO, ME, MŚ lub inna impreza rangi mistrzowskiej? O czym tym marzysz?
M.Ł: O poprawieniu wyniku w półmaratonie. Ustabilizować się na wynikach poniżej 1:10. Następnie dobry czas w maratonie, jednak moja praca uniemożliwia mi to. Na moim poziomie biegania nie mam szans w Mistrzostwach Polski dlatego takie cele muszą mi wystarczyć.
P.B: To powiedz w końcu ile tych imprez biegowych już wygrałeś?
M.Ł: Nie mam zielonego pojęcia. Musiał bym policzyć wszystkie puchary, których na pewno jest ponad 100.
P.B: Masz doświadczenie w startach w całej Polsce. W tych małych imprezach jak i tych największych. Jaki był najmniejszy bieg i największy w jakim startowałeś?
M.Ł: Najmniejszy miał ok. 10 osób, a największy Półmaraton Poznański – ok. 2500 osób.
P.B: Mieszkasz w Poznaniu. Czy zauważasz zwiększenie popularności biegania w tym mieście?
M.Ł: Szczególnie w okresie letnim wielu nowych biegaczy widać nad Maltą, Rusałką czy Wartą. Bieganie się rozwija i to jest proces, który będzie trwał goniąc tym samym zachód. Chociaż w tej chwili miło widzieć biegających ludzi w rodzinnych miejscowościach koło Wągrowca.
P.B: Jaki jest Twój największy sukces biegowy?
M.Ł: Trudne pytanie. Miło wspominam zeszłoroczny Półmaraton Słowaka w Grodzisku Wielkopolskim (3 miejsce) i Półmaraton Łódzki, gdzie byłem drugi?
P.B: A więc jednak nie zwycięstwa?
M.Ł: To były swego rodzaju zwycięstwa, bo w Łodzi rozdzieliłem dwóch zawodników z Ukrainy, a w Grodzisku wygrałem z zawodnikami, z którym ciężko mi było wygrywać.
P.B: Próbowałeś swoich sił w innych sportach?
M.Ł: Kiedyś jeździłem kolarzówką szosową, którą mam do dziś. Teraz mam ją tylko z powodów sentymentalnych. Raz nawet wystartowałem w wyścigu na 200 km. Sukcesem było ukończenie tych zawodów. Zdobyłem też wtedy pierwszy puchar z najlepszego zawodnika powiatu wągrowieckiego.
P.B: Ważniejszy jest udział czy miejsce?
M.Ł: Dla mnie miejsce.
P.B: Jakie są Twoje rekordy życiowe?
M.Ł:
Półmaraton: 1:10:07,
10 km: 31:20,
5 km: 15:25,
3000 m: 8:52,
2000 m: 5:43,
1500 m: 4:08
P.B: Czego zatem można Ci życzyć?
M.Ł: Przygotowania do maratonu na czas 2:30 :)
P.B: Dziękuje za rozmowę.
M.Ł: Dziękuje.
|