Bez zastanowienia poprosiłem o serię LEGEND! To w niej można walczyć o nagrody. To brzmi fajnie, ale coś bardziej kuszącego było w niej. Jak dla mnie tym czymś było sprawdzenie się czy jestem samowystarczalny w 100%. W serii LEGEND trzeba wykonać wszystkie przeszkody samodzielnie. Wygląda zacnie! Jednakże do domu wracam z napisem DNF...
Mowa o Survival Race
Jestem żółtodziobem w tej konkurencji – to na pewno. Mam kilka startów za sobą w biegach przeszkodowych i to nawet wygranych. Jednakże było to kilka lat temu. Ostatni raz rywalizowałem w biegu w ramach projektu gdzie moim konkurentem był sam Wojtek Sobierajski. Wtedy wygrałem, ale to dlatego, że szybko biegałem i przy zadaniach, których nie mogłem wykonać robiłem burpees. Więc tak nie czuję tego, żebym z Wojtkiem wygrał. Mając to w pamięci – stwierdziłem, że zapiszę się do serii z elitą, gdzie nie ma zmiłuj. I nie było!
Wybrałem wariant 6km zamiast 12km, a to tylko dlatego, że w sobotę nie odpowiadał mi termin. Teraz wiem, że dobrze, bo i tak bym nie dobiegł. Gdy znajomy zaproponował mi udział w zawodach, bez zawahania się zgodziłem. Nawet miałem wrażenie, że go zdziwiłem tą decyzją. Tym bardziej, że w czwartek wylatuję na Trailowe Mistrzostwa Świata. Stwierdziłem jednak, że chcę jeszcze oderwać się od treningu codziennego.
Przed starem bardzo krótko analizowałem przeszkody na stronie organizatora. Nawet nie zrobiłem żadnego treningu, który mi by pomógł oswoić się z nimi. A szkoda, bo brakowało mi obycia się. Tak jak wiedziałem, że biegowo nie muszę się martwić, to i wszystkie przeszkody z użyciem dłoni będą dla mnie problematyczne. Tak było! Ale od początku?
Start zaplanowany był na 8:00 dla strefy LEGEND. Tego dnia biegliśmy pierwsi – to normalne jak chcemy się ścigać. Do biura przyjechałem rowerem na kilka minut przed startem. Odbiór pakietów trwał bardzo szybko – otrzymałem koszulkę i kilka produktów od sponsorów. Zaniosłem to do depozytu i ustawiłem się do strefy startu. Bez rozgrzewki – mój błąd. Jedynie to co było moją rozgrzewką to dojazd rowerem. Ubrałem się lekko – tak aby nie nasiąknąć wodą zbytnio. Koszulka do swimrunu, spodnie kompresyjne, aby mi z tyłka nie zjechały. Natomiast buty terenowe EvoJawz – widziałem, że jakiś elitarny zawodnik OCR w nich brał udział, więc muszą być odpowiednie. Śniadanie moje na lekko – banan. Plan miałem taki, żeby trzymać się czołówki. Tak zrobiłem.
Pierwsze metry bardzo szybkie jak na mnie. Myślałem, że będzie wolniej. Przede mną biegnie 2 zawodników. Jednego oceniam na typowego biegacza, a drugiego na typowego zawodnika OCR. Pierwszy ma spodnie biegowe, drugi jest solidnie zbudowany. Lecę na 3 miejscu i próbuję wyrównać oddech. Kręcimy się po krzakach i małych wzniesieniach. To akurat mi się podoba. Po jakimś kilometrze zaczyna mi się biec komfortowo. Slip and Slide czyli zjeżdżalnia – mógłbym to powtórzyć sobie. Przyjemna i dająca dziecięcą radość przeszkoda. Po tym już nie było tak zabawnie dla mnie. Wskoczyliśmy do jeziora i trzeba było przejść ok. 50metrów. Niepotrzebnie wyszedłem na prowadzenie, bo akurat wychodząc z wody uderzyłem się o duży schodek, który był ukryty pod wodą. Oczywiście ktoś z organizatorów krzyczał o tym, ale było to w momencie jak już wewnątrz gotowałem się.
Stłamsiłem ból i ruszyłem przed siebie. Biegniemy pomostem i zachowawczo stąpam stopami. Mam wrażenie, że jest ślisko. Nie ryzykuję. Wskakuję do basenu pierwszy, ale wychodzę drugi. Widzę jak moi rywale umiejętnie pokonują banalne przeszkody. Stwierdzam i potwierdzam sobie w głowie, że właśnie tego mi brakuje – obycia z przeszkodami. Nie zrażam się, a wręcz cieszę. Tempo spadło więc mogę biec spokojnie. Krok w krok za pierwszym. Staram się przypatrzeć jak on to robi.
Przy przeszkodzie maglownica myślałem, że się nie przecisnę pomiędzy ciasne opony. Znów tracę do rywala, ale szybko na crossowych odcinkach doganiam go. Tutaj korci mnie, żeby pokazać, jak się zbiega, ale ostatecznie nie kombinuję. Pomiędzy przeszkodami jest sporo odcinków biegowych, które są oczywiście korzyścią dla mnie. Kilka kolejnych przeszkód nawet dla mnie są proste, chociaż nie robię ich zbyt zwinnie: przegięcie pały, kręciołek, rureverest. Na przykład przeskoczenie przez przeszkodę "Wieloryb" musiałem powtórzyć. Ewidentnie brak pewności siebie i brak świadomości co jest po drugiej stronie.
Ponownie straciłem do rywala, ale za chwilę był znów odcinek biegowy. Do "Monkey Bar" dobiegłem pierwszy. I tyle mi zostało z pozytywów. Nie podejrzewałem, że to tutaj skończę moją rywalizację. Zacząłem chwytać pojedyncze rurki. Szło nawet nieźle, po czym zobaczyłem, jak kolega chwyta co drugą rurkę. Smutno mi się zrobiło. Trochę ręce palą, ale czuję, że dam radę. Ostatni segment – 3 zawodnik mnie dogonił a ja w tym czasie źle złapałem rurkę i spadłem. Chwila nie uwagi i koniec mojego biegu. Oczywiście mogłem powtórzyć zadanie od początku, ale miałem już na tyle spompowane dłonie, że nie dawałem rady. Stojąc i próbując wykonać to zadanie zauważyłem dopiero, że mam zdartą skórę na dłoniach. Odpuściłem – mogłem tak nie kozaczyć i zapisać się na zwykłą serię.
A fajnie było! Sprawdziłem jeszcze jakie przeszkody na mnie czekały. Sporo biegania po górkach i lesie. Z tym bym nie miał problemu. Jednakże wątpię, żebym dał radę z takimi przeszkodami jak "rurowślizg" czy "wspinaczka po linie". Już nie mówię o przeszkodzie "XD". Oczywiście nie powiedziałem o mojej ulubionej atrakcji. Bardzo liczyłem na "Quarter Pipe" – to mnie podniecało w tej imprezie. Byłem ciekaw czy dam radę wbiec! Niestety będę musiał to sprawdzić następnym razem. Muszę. Tylko najpierw wzmocnię łapy.
Nie zawiodłem się swoim biegiem. Obstawiałem taki wariant, że tak może być. Liczyłem, że jednak jestem bardziej sprawny. Jest to element do poprawy. Myślałem jednak, że dłużej się pobawię! Z drugiej strony dobrze, że organizatorzy nie dali tej przeszkody na początku. Tak to teraz mam smaka, aby jeszcze raz spróbować. Co do samej imprezy jestem bardzo zadowolony. Trwa ona przez cały dzień, więc cały czas coś się dzieje. Można obserwować zmagania innych z wielu punktów – co jest ciekawsze. Akurat mogłem to wcześniej zrobić. Miejsce także idealne do organizacji. W sumie to zdziwiłem się, że jest tyle fajnych ścieżek terenowych na Malcie. Pogoda także poszczęściła się nam. Ciekaw jestem co by było w deszczowy dzień? Ale bym dostał wycisk!
Kamil Leśniak, 2019
|