2008-04-21
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Vladimir czy Wołodymyr, czyli o ukraińskim cyborgu (czytano: 2285 razy)
Ten problem z różną mocą gryzie mnie od dawna, ale z racji weekendowych startów wrócił i znów nie daje spokoju. W sobotę w podkaliskim Cekowie z bardzo dobrym czasem trzecie miejsce zajął Ukrainiec Wołodymyr Timaszow. W niedzielę pojechałem na półmaraton do Dąbrowy Górniczej, żeby podziwiać zwycięstwo Vladimira Timoszowa. Nie muszę dodawać, że chodzi o tego samego, szybko się regenerującego biegacza.
W tym przypadku irytują mnie dwie rzeczy. Po pierwsze: niemal powszechna transkrypcja słowiańskiego nazwiska (imienia) w języku angielskim, który przecież nie potrafi oddać słowiańskich niuansów. Władymir staje się Vladimirem, a Dzierżyńskij - Derzynskym. Gorzej, to po drugie, że wszyscy zza Buga to dla nas jednaka ruska swołocz, więc z rosyjska ich nazywamy. Kiedyś dla urzędoli decydujące były sowieckie paszporty, które świetnego ukraińskiego biegacza Chyczuna, uczyniły Giczunem. A teraz? Doprawdy nie wiem. Ów ukraiński Timoszow ma na imię Włodzimierz, czyli po ukraińsku Wołodymyr i tak go nazywać należy. Z tego samego powodu nie mozża się przejmować tym, że Niemcy i Amerykanie maja gdzieś Ukraińców, więc dla nich superbokser z Semipałatyńska to Klitschko lub Klitshko, gdy tymczasem to znacznie bardziej swojski Kłyczko. Prawda, że słychac różnicę?
A swoją drogą, ten Timaszow to prawdziwy ukraiński cyborg.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |