2008-01-04
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Chwila wytchnienia (czytano: 1549 razy)
Żona wybrała się na zajęcia jogi. Dzieci - cała trójka - już w łóżkach - jeszcze nie śpią rzecz jasna, ale chociaż nie biegają po domu wytwarzając ogrom hałasu. Kiedy sam je kłądę do łóżek jest jakoś spokojniej niż, gdy robimy to razem z Anią. Pewnie dlatego, że dzieci wyczuwają, iż jednemu rodzicowi jest trudniej i dają mu taryfę ulgową. Zresztą cała nasza trójka jest niezwykle zdyscyplinowana w tym względzie. A ja...? No właśnie mam godzinę dla siebie... i mnóstwo rzeczy do zrobienia. Dlatego zacząłem od wpisu.
Dziś drogą zakupu nabyłem bieliznę długą, dolną (czytaj kalesony) firmy Brubeck. Podobno bardzo dobre. A to się okaże. Kiedy wychodzę wieczorem (21-22) biegać, a u nas w Krakowie pojawia się na termometrze -15 - trochę marzną mi pośladki i biodra. Dziś wieczorem sprawdzę jakość sprzętu, który zakupiłem. Znowu jest tak zimno.
Złapałem bakcyla brania udziału w zorganizowanych biegach. Powoli uładam sobie kalendarz na rok bieżący. Pewnie uzbiera się tego ze dwanaście startów. Taki plan na pewno pomoże mi utrzymać i dietę, i treningi w ryzach, które sobie ustaliłem. Perspektywa niedalekiego celu bardzo mobilizuje.
I ważna sprawa - nagroda odłożona na później. To hasło nie mówi o katowaniu się i na przykład nie jedzeniu słodyczy aż pobiję jakiś tam rekord życiowy. Ale mówi ono, że jeśli dziś nie zjem tej czekolady a wieczorem pójdę na zaplanowany trening - to za miesiąc pobiegnę 10K lepiej niż dziś mi się wydaje.
Nie wierzycie!? To prawda. Postaram się jutro napisać o mojej progresji podczas treningów.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |