2014-08-18
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| z moich beskidzkich wzgórz (czytano: 1071 razy)
Wiatr od Klimczoka wieje wprost w moje okna,czasem aż dech zatyka sila jego pieszczoty.Niekiedy delikatnie je muska,aby innym razem uderzyc impetem.Codziennym swoim
widokiem nie daje o sobie zapomniec,zmienny,urokliwy,często schowany pod pierzynką mgiełki cichutko rozkoszuje się samotnością.Pozwala mi pobyc ze sobą we własnej samotności,krzyczec z tęsknoty i płakac ze wzruszenia. Pędzę w to wszystko i gdy jestem już wsród drzew,
kamiorów,krzoków i kwiotków, wiem,że jest mi tu dobrze.Pot zalewający oczy,kapiący z czoła, nosa,za kołnierz...coś na lączach w głowie iskrzy, przeskakuje,a ja po prostu wiem,że
jestem szczęśliwa.Szczęście jest w nas,tylko potrzeba je stamtąd wyciągnąc i już nie wypuścic nigdy :)Jakby mi rok temu ktoś powiedział,że odważe się biec na Pilsko to byłby to dobry dowcip, a dziś...nie dosc,że zaliczyłam bieg na Żar, Pilsko to jeszcze zapłaciłam na Maraton Beskidy...maraton po górach czy mnie już całkiem pogięło?Przecież nie mam za wiele czasu na przygotowania...ale kto nie lubi wyzwan.Po drodze jeszcze do złotej piędziesiątki brakuje mi Rysianki i tym sposobem zaczynam przeinaczac się w biegaczkę górską.Wakacje na Roztoczu zmusiły mnie trochę do biegów po płaskim, piachach i ulicach. Była jakaś odmiana,inne widoki, zapachy lasu sosonowego,zdziwienie tubylców,kąpiel w szumach Tanwi pod fleszem wielu turystów traktujących nas ( w wodzie był mój mąż,kolega z córką i ja) jak celebrytów. Nawet mój młodszy syn odważył się wejsc do tej wody o temp ok 10st.Ależ tuptał...przebierał swoimi chudymi galązkami,aż w końcu zamoczył się w tej lodówce,a poźniej już codziennie to robiliśmy.Jednak grupa pociąga...Powrót do domu mieliśmy z przygodami...właściwie z jedną...a mało nie zgubiliśmy zbiornika z paliwem. Przed Tarnowem na postoju syn zauważył coś zwisającego pod naszym autem.Oberwał się kosz
utrzymujący zbiornik.Cudem dojechaliśmy do domu.I powrót do codzienności...czy takiej złej?Rano zaraz przywitałam się z moimi górami robiąc sobie wbieg na Szyndzielnią, a dziś z
radością poszłam do pracy...codziennośc może byc naprawdę piękna,gdy tylko o to zadbamy.
"Gdy wiosną topnieje śnieg pod saniami białe kamienie, w dolinach już kwitnie glog a ja ciągle czekam na Ciebie..." i na wszystko co może się jeszcze pięknego przytrafic i co można pięknego przeżyc..
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora DamianSz (2014-08-19,07:09): Ładny wpis tylko jeszcze daj tytuł a będzie łatwiejszy w odbiorze ;-) Ja też bardzo lubie wyjechać, poznać jakieś nowe miejsca, ale najlepiej czuje sie jednak na własnych śmieciach w takim normalnym niby szarym dniu. paulo (2014-08-21,08:06): fajnie mieć takie góry przy sobie :) Też jestem zakochany w nich, choć trochę daleko mi do nich :( Bardzo ciepły wpis : Pozdrawiam
|