2012-06-22
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Ja,biegaczka (czytano: 2519 razy)
Bo to, proszę Wysokiego Sądu, było tak:
Jak postanowiłam biegać, to podzieliłam obowiązki w ten sposób, że ja będę mieć na głowie swoją pracę, treningi i starty, a mąż będzie mieć na głowie swoją pracę, dom i dzieci- czyli po równo.
Bo ja nie jestem jakaś wojująca feministka, żeby wszystko sobie, a jemu nic. Absolutnie popieram równouprawnienie i parytety. Skoro ja mam dwa stroje do biegania, jeden treningowy, z takim znaczkiem bumeranga i jeden na starty, taki z trzema paskami, to dlaczego mąż ma nie mieć dwóch fartuszków do sprzątania? Jeden , taki w kwiatki, dostał ode mnie na imieniny, a taki ładny ,w słoniki i żyrafy, od dzieci na Dzień Ojca. Mało tego! Razem z rowerem treningowym dla mnie, zamówiłam mu taki wypasiony odkurzacz, że wszyscy koledzy w bloku mu zazdrościli.
Ja coś Sądowi powiem, on może i jest taki trochę dupowaty, ale ogólnie to dobry z niego
człowiek, tylko beksa straszna. No bo na ten przykład, ja leżę sobie kiedyś w sypialni na podłodze, brzuszki robię i taką inną ogólnorozwojówkę, luz bluz ,a ten nagle wpada do mnie jak szalony, z obłędem w oku i drze się jak opętany: „Hanka Mostowiak wpadła w kartony, chyba nie żyje!!!!!!!” A ręce to mu się trzęsą jak po trzech dniach picia. No to się pytam jak człowieka „jaka Hanka?, jakie kartony? Widocznie organizatorzy źle zabezpieczyli trasę biegu i komuś się beknie. Tłumaczę jak Abel krowie, że jak też kiedyś wpadłam w taki baner reklamowy i afery z tego nie robiłam. A ten od razu z pretensjami do mnie, że ja nie rozumiem jego problemów, że nie mamy wspólnych zainteresowań, że mnie jego bogate życie wewnętrzne nic nie interesuje i takie tam inne pierdołki. No to ja do niego twardo: A ty to niby tak bardzo się mną interesujesz?! Tak???? No to powiedz jakie ja mam tętno spoczynkowe, a jakie maksymalne?
W dodatku wszystko przede mną w tajemnicy trzyma, na każdym kroku w błąd wprowadza, na pośmiewisko wystawia. Kiedyś zachorował i ja musiałam za niego na wywiadówkę do najstarszego syna iść. Idę do tej szkoły, pytam gdzie tu jest zebranie VIc, wchodzę do klasy, gęby jakieś obce, wychowawczyni obca- co tu jest grane, myślę sobie. Od słowa do słowa , co się okazało? Nasz syn wcale nie jest w podstawówce VIc tylko w Ib w gimnazjum. Sąd sobie wyobraża ile ja się wstydu przez niego najadłam? Żeby choć słowem powiedział, że to nie ta klasa, nie ta szkoła- a tu nic, mur milczenia! Czy ja jestem jakaś alfa i omega, żeby wszystko wiedzieć i pamiętać? Jak mam 3 razy w tygodniu trening dwa razy dziennie, do tego siłownię, basen, saunę , solarium, dietetyczkę, masażystę -to ja jeszcze mam pamiętać kto gdzie do jakiej szkoły chodzi? Mówię Sądowi, zero wsparcia mam z jego strony- i to ma być mąż?
A z drugiej strony to jednak poczciwe chłopisko jest z niego. Jak tak sobie jadę samochodem na trening, to czasami widzę go idącego do domu z zakupami-no mówię Sądowi- jak ta typowa Matka Polka-obładowany tymi siatami z zakupami, spocony cały, a trzeba Sądowi wiedzieć, że do Biedronki to mamy bite dwa kilometry, to tak mi go żal, że jeny
Tylko jak trzeba w aptece kupić coś na wszelki wypadek, żeby wieczorem było przyjemnie i bez stresu, to zawsze zapomni, ale tabletek do zmywarki to ma zapas na trzy lata do przodu!
Ja coś Sądowi powiem na ucho, ale ta pani niech tego nie protokołuje, żeby nie było obciachu później…. No dobra, skoro wszystko musi być zapisane, to trudno… ale i tak powiem.
No bo sam pan Sąd wie, że jak się długo biegnie samemu, godzinę albo i dwie, to się człowiekowi nudzi. A jak się człowiek nudzi, to mu głupie myśli przychodzą do głowy, a jakie to już pewnie Sąd wie i nie będę precyzować. A im więcej człowiek biega, tym więcej tych kosmatych myśli we łbie się kłębi i jak wreszcie przybiegam do domu, to takie mam motylki, że ślubny nie wie gdzie uciekać. Jak mu kiedyś powiedziałam, że im większy mam kilometraż, to tym większą mam chęć, to on się spytał, czy nie mogłabym zmniejszyć tych kilometrów o połowę, żeby tylko połowę mi się chciało. To ja mu na to: Ty proś Boga i Wszystkich Świętych, żebym nie zaczęła biegać dwa razy więcej. Zaraz w niedzielę poleciał do kościoła prosić ich o litość i zrozumienie. No i co? I nico! Wysłuchali, wyśmiali, olali. Biegam więcej, dłużej i szybciej. A jak wracam do domu i mówię: To co? Poszalejemy sobie dzisiaj? A ten mi wyskakuje z tekstem „ a może jutro, bo dzisiaj zmęczony jestem i boli mnie głowa”. Hola, hola, miły panie, nie ze mną takie numery! Od bólów głowy w tej rodzinie to ja jestem, a ty masz stawać na wysokości zadania i podstawiać krzesło pod klamkę, żeby dzieci nie weszły.
I niech sobie Sąd wyobrazi, że on ma do mnie jakieś dzikie pretensje, że za frywolnie się ubieram na treningi i starty i chłopy się na mnie gapią. A niech się gapią, tyle ich co sobie popatrzą i pofantazjują co to oni by nie robili gdyby jeszcze mogli. Ja może stanę bokiem, żeby Sąd lepiej widział. Jak mam 85c, to mam się wstydzić, że coś mam? Niech się wstydzą te z pryszczami, różne takie, a ja nie będę biegać w golfie, żeby zrobić przyjemność jakiemuś zazdrosnemu garkotłukowi!
No i jak wtedy wróciłam z tego Biegu Mokrych Podkoszulków, to on zaczął krzyczeć i się wyrażać, to ja też zaczęłam krzyczeć i się wyrażać na różne takie litery, no to przyszła sąsiadka, że co to za hałasy, że ona nie może serialu oglądać, to ja jej powiedziałam gdzie ja mam jej serial, to ona mi powiedziała, że tam to ona ma moje bieganie i mojego pantoflarza, no to mój powiedział, że sobie nie pozwoli na takie traktowanie, a ona, że on to może jej skoczyć, no to ja powiedziałam, że nie pozwolę tak traktować mojego pantoflarza i ją przypadkiem walnęłam i jeszcze mój przyłożył jej ścierką do wycierania naczyń, ale przyleciał ten jej mężulek, że jakim prawem on bije jego żonę, no to mój też walnął go ścierą przez łeb, no to ja pomogłam mojemu i tez dołożyłam swój przydział pazurami, to ona się wściekła, że wara mi od jej męża, to wytargałam ją za kudły i rzuciłam na glebę, aż się zlew przesunął, a ten grubas chciał mnie od niej odciągnąć, ale mój też wytargał go za kudły, a ja jeszcze dołożyłam mu z kopa, to ona kopnęła mojego, to potem ja dwa razy jej z buta, a późnie niepotrzebnie wtrącił się ten policjant i w nerwach też mu przyłożyłam, a ta czapka to mu całkiem niechcąco spadła, a jak on to zrobił, że ten ząb mu się złamał, to ja nie mam pojęcia…. no a dalej, to już Sąd wie…To ja bym prosiła, żeby Wysoki Pan Sąd nie karał nas zbyt dotkliwie, bo ja to sobie jeszcze jakoś poradzę, ale on to już całkiem się załamie, bo przez te awantury z sąsiadami to już teraz całkiem nie ma z kim pogadać ani wypić. Ale gdyby jednak Sąd chciał go skazać, to od razu mówię, że na zbity łeb z domu wywalę, bo z awanturnikiem i kryminalistą pod jednym dachem to biegaczce nie honor mieszkać.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu wiewiorka (2012-06-22,21:51): Uśmiałam się do łez ponownie, DZIĘKUJĘ!!! Marysieńka (2012-06-23,13:13): Serdecznie zapraszam na mój bieg...razem z "mężem" we fartuszku w kwiatki....super się czytało:))) Marysieńka (2012-06-23,13:15): Jeszcze jedno...to tylko dyszka....więc chyba nie będzie za "dużej" ochoty miała...więc bez obaw...na pewno dasz radę:)) Foxik (2012-06-26,18:44): G E N I A L N E ! ! ! ! ! :))) Jolaw1 (2012-06-27,10:59): :-) Świetny opis rzeczywistości! Dobrze, że mój mąż biega ze mną! TomekKruk (2013-10-21,23:02): Super napisane, a zakończenie zaskakujące
|