2014-03-28
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Jak nad siłą pracowałem (czytano: 1220 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://pl.wikipedia.org/wiki/Boot_Camp_trening
Postanowiłem popracować trochę nad siłą (biegową i ogólną też). Siłownia jak sama nazwa wskazuje wydawała się do tego najbardziej odpowiednim miejscem. Dwa razy w tygodniu zaserwowałem więc sobie trening siłowy z nastawieniem na nogi, plecy i brzuch (a i inne mniej ważne dla biegacza obszary też czasami). Wszystko fajnie, ale coś musiałem robić źle bo mimo starań żeby rosła tylko siła, zaczęła się podnosić i masa- a to jak ogólnie wiadomo dla biegacza raczej wskazane nie jest.
Jako, że siłownia do której chodzę jest raczej klubem fitness dokonałem przeglądu zajęć tam się odbywających i znalazłem….BOOT CAMP. Wooooooow…(łaaaaał…dla purystów), to coś dla mnie. Co prawda trening miał się odbyć w sali, a nie na świeżym powietrzu, ale w okolicy klubu i tak trudno o świeże powietrze.
Zapisałem się
Kilka minut przed ustaloną godziną ustawiłem się pod salą gimnastyczną. Dyskretna lustracja współuczestników….OK jest jeszcze dwóch facetów, nie będzie tak łyso . Wszyscy wyglądają na nieźle wygimnastykowanych- trzeba będzie się nieźle postarać żeby jako tako wypaść.
O… jest i Pani Trener, tylko ten jej strój jakiś taki bardziej kolarski. Aaaa.. to do salki obok, tam będą kręcić na spinningu. Ale, ale … wy panowie dokąd? Nie zostawiajcie mnie samego . Poszli pedałować (bez kontekstu) i zostałem w grupie rodzynem.
Jest i nasza instruktorka, FIT aż z niej promienieje, zaczynam odczuwać lekki niepokój.
To moje pierwsze grupowe zajęcia fitness w życiu i łażę trochę jak słoń w składzie porcelany. Pobieramy sprzęt – piłki lekarskie i jakiś schodek (na Boga, po co – miało być jak we wojsku)
Fit pani zapodaje muzykę (nieeee no, nie tego się spodziewałem- raczej jakichś wrzasków w stylu sierżanckim) i jazda. Co? Już? A gdzie rozgrzewka jakaś? Nie ma, a pani w recepcji mówiła, że nie muszę być rozgrzany, bo wszystko jest w pakiecie. Krótkie (robimy tak i tak) omówienie pierwszych dwóch ćwiczeń (pompki i jakieś takie dziwne przysiady) i jazda.
Ja pierdzielę, masakra jakaś. Myślałem, że jestem w jako tako przyzwoitej formie- o słodka naiwności. Po pierwszym cyklu dyszałem jak miech, pot zalewał mi oczy, a na dokładkę złapała mnie kolka (pewnie efekt braku rozgrzewki). Nieeee, to na pewno nie jest BootCamp, tempo nadaje pan z płyty- 20 sekund ćwiczenia, kilka przerwy i następne 20 sekund z drugim ćwiczeniem i tak 8 razy (4 każde ćwiczenie) na maksymalnych obrotach (Fit pani daleko do sierżanta, ale strofuje i wymaga dokładności). Po każdym dwućwiczeniowym zestawie 30 sekund przerwy i kolejny zestaw. Nie ma litości. Ja ledwo zipię, kolka napiernicza- nie ma kiedy odsapnąć, facet z płyty jest punktualny jak diabli, Fit pani pogania. O bogowie rzeźnia jakaś. Staram się nie odpuszczać, bronię honoru płci brzydkiej w końcu. Cholera, niepotrzebnie wystroiłem się w koszulkę jakiegoś półmaratonu- teraz jeszcze większy wstyd będzie jak odpuszczę. Podskoki z leżenia na brzuchu, wymachy jakieś piłką lekarską, włażenie na stopień, podnoszenie stopnia, uginanie ramion na stopniu…..nawet wszystkiego nie zapamiętałem. No i to tempo…..maksymalne na jakie cię stać. Przyznaję bez bicia, że w kilku momentach odpadłem (kolka trochę mnie tłumaczy).
Bita godzina….potem jeszcze kilka minut rozciągania. Dostałem w dupę aż miło. Nie było nawet czasu na wygłupy i żarty.
OK? – pyta Fit pani
OK- odpowiadam nie do końca zgodnie z prawdą i widzę wiele mówiącą minę typu „ten to już się więcej nie pokaże”
A takiego….zapisałem się na następne zajęcia. Może to nie do końca Boot Camp, ale w dupsko daje w sposób bezlitosny. Pisząc te słowa mam jeszcze zakwasy w mięśniach, których istnienia nawet bym się nie spodziewał.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu andbo (2014-03-28,12:59): A bo z zaskoczenia Cię wzięli!; teraz już będzie "spoko" ..(!?) Sheng2 (2014-03-28,13:40): Świetny tekst :) mniej więcej z tego właśnie powodu obawiam się zajęć fitness dla pań - mogą mnie wykończyć ;)
|