Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [2]  PRZYJAC. [3]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
łowca
Pamiętnik internetowy
Łowiąc dystans

Łukasz Stawicki
Urodzony: 1976-02-16
Miejsce zamieszkania:
17 / 24


2016-06-27

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Kolejne zadziwienie (czytano: 710 razy)



Im więcej biegam, tym więcej się dziwię.

Sobota, Bieg im Piotra Nurowskiego w Konstancinie, 10km, temperatura 33C.

Zapijałem się "od wczoraj", przy śniadaniu, i tuż przed startem. Wodą, wodą z minerałami, wodą. Oblałem się wodą dla schłodzenia.

Ruszyliśmy. W garści pół butelki jakiegoś izotonika, schłodzonego przez noc. Pierwsze 2 km bezproblemowe. Kurtyna wodna, potem kolejna. Jest moc. Dziewczyny obok rozmawiają ze sobą, rzucają "tempo 4.40" . Super. Trasa w cieniu, więc gorąco nie jest aż tak koszmarnie uciążliwe.
Piąty kilometr, wodopój. Wyrzucam resztę izotonika, jest za słodki. Piję parę łyków wody, oblewam się.

Szósty kilometr. Pufffff. Zwalniam. I znów zwalniam. I jeszcze bardziej. Co jest??
Oddech równy, bezproblemowy, kolki nie mam ... a nogi nie niosą.
Reszta to walka o każdy krok.
Pierwsze 5 km zrobione poniżej 25 minut, zgodnie z planem i możliwościami. Druga piątka to 30 minut koszmarnych męczarni.
Dlaczego?
Roboczo sobie to tłumaczę przegrzaniem mięśni w nogach.
Na mecie wyglądałem podobno tak koszmarnie, czerwony i zapuchnięty, że Małżonka chciała mnie do karetki wlec.

Jednak niedobór wody? Czy przegrzanie? Czy co to mogło być?
I jak temu zapobiec przy kolejnej upalnej okoliczności biegowej?


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
kos 88
05:07
biegacz54
05:07
Henryk W.
04:44
aaron
01:14
Citos
00:21
gustav000
00:20
neergreve
00:12
velica
23:58
orfeusz1
23:41
schlanda
22:37
VaderSWDN
22:27
cumaso
21:53
Namor 13
21:45
mario.s5
21:44
Wojciech
21:23
JolaPe
21:14
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |