2015-01-19
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Warszawa i Poznań: dwa maratony dla mojej żony Część II (czytano: 1001 razy)
Był chłodna, pochmurna niedziela. Poznań spał jeszcze, gdy w okolicach Grunwaldzkiej gorączkowo poruszały się setki kolorowych postaci.
Punktualnie o godz. 9.00 zabrzmiały Rydwany ognia i 6-tysięczny, kolorowy wąż ruszył w dół Grunwaldzkiej a my wraz z nim.
Pierwsze kilometry były szybkie. Trasa wiodła lekko z górki szerokimi alejami. Po szóstym kilometrze otworzyła się bryła stadionu i tysiące maratończyków miały okazję przeciąć płytę po przekątnej. Stadion właściwie pusty, dudnił jedynie echem z kilkuset gardeł. Nad biegaczami przelatywał dron z zawieszoną do niego kamerą. Następnie długa Hetmańska aż do wiaduktów przy drodze Dembińskiej, gdzie widać było prawdziwą kolorową rzekę biegaczy.
Cały czas lekko podnosiłem tempo. Wiedziałem, że pierwsza część jest łatwiejsza i później spotka nas kilka wrednych podbiegów.
Połówka poszła dużo szybciej od Warszawy: 1:56. Prawie osiem minut. Tyle, że ta pierwsza połówka to był kawałek ciastka. Prawdziwy maraton rozpoczynał się po 30-tym kilometrze. Druga część była bardzo wymagająca. Chmury stały się ciężkie a kilka wrednych podbiegów ciągnęło się w nieskończoność. Te wzniesienia wyssały z nas resztki sportowych ambicji.
Po 3 godzinach i 24 minutach, na jednym z takich podbiegów, Tatiana stwierdziła, że nie może oddychać… Po kilkuminutowym marszu doszła do siebie. Tym samym pociąg z napisem 3:59 odjechał w siną dal a nas zostawił na ulicy.
Na 41 kilometrze czekały na nas stroje pary królewskiej wraz z Arturem, który dobiegł o mety poniżej 3 godzin. Ostatni fragment pokonaliśmy wśród entuzjastycznie reagujących kibiców. Meta była świetna, jak zwykle wielkie wzruszenie i łzy.
Nie złamaliśmy czwórki, ale i tak wywieźliśmy z Poznania bukiet wykwintnych doznań i przeżyć.
W dodatku, za piękny strój królowej, Tatiana otrzymała najnowszy model butów Gel-Kayano.
Po ochłonięciu, siedzieliśmy jeszcze na trybunach, w strefie mety i dopingowaliśmy finiszujących zawodników. Wielu zasługiwało na najwyższy szacunek.
Wracaliśmy do domu z tarczą i zdobyczami: mój 10 maraton, korona Tatiany a także efektowna życiówka Marcina.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Varia (2015-01-19,17:03): Jestem dla Was pełna podziwu! Pozdrawiam :)
|