2014-10-12
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| MARATOŃSKIE PORAŻKI (czytano: 3043 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://www.tatabiega.blogspot.com/2014/10/maratonskie-porazki.html
28 września 2014, Maraton Warszawski - mój czas 3:35:51. Nie jest to wynik, którego bym się wstydził, ale nie jest to również czas, który pragnąłem osiągnąć. Miała być pokonana bariera 3:30 i nie ma się co łudzić, ten wynik to porażka. Trenowałem na tempach mających mnie przygotować do pokonania maratonu w średnim tempie 5 min/km. Niestety na 34 kilometrze osłabłem i nie byłem w stanie utrzymać założonej prędkości. Który to już raz!
To był mój 10-ty maraton. I bez względu na założony cel, wspomnienia z nich wszystkich naznaczone są goryczą kryzysów, poza jednym, jedynym - w Poznaniu w 2011 roku. Po raz pierwszy złamałem wówczas barierę 4 godzin (3:57:25) i w 100% wykonałem założony wcześniej plan. Nigdy wcześniej, ani później nie byłem tak szczęśliwy i spełniony na mecie maratonu, jak wówczas na poznańskiej Malcie.
Był oczywiście łódzki debiut w 2008, w którym ani czas, ani kryzys nie był ważny, a liczyło się dotarcie do mety. Był piękny maraton Solidarności w Trójmieście w 2012 roku, w którym najważniejsze było współtowarzyszenie mojemu przyjacielowi z biegowych ścieżek Piotrkowi w jego maratońskim debiucie. Co prawda w końcówce debiutant przycisnął tak, że na finiszu oglądałem już tylko jego plecy, ale bieg skończyłem z nową życiówką i w niezłym nastroju.
Cała reszta moich maratońskich występów, wraz z rekordowym we Frankfurcie (3:32:58) naznaczona jest mniejszą lub większą agonią w końcowej fazie, widokiem nieubłaganie oddalających się pacemakerów i żałosnym truchtem na ostatnich kilometrach.
Kiedy szukam pamięcią swoich najbardziej spektakularnych startów - czyli takich, w których na metę wbiegam nie zwalniając na pełnym gazie, z wyszczerzoną japą, bijąc życiówkę i rywali z trasy - to przychodzi mi na myśl kilka półmaratonów, kilka dyszek, sztafeta - ale nigdy maraton. I tak chyba musi być, bo maraton najwyżej zawiesza poprzeczkę i nie wybacza błędów. Maraton wymaga największej perfekcji - w przygotowaniach, taktyce i przy realizacji planu na trasie.
I stąd bierze się legenda tego dystansu, który wystawia organizm na najwyższą i najcięższą próbę. Maraton można ukończyć, ale zrobić to na własnych warunkach, na najwyższych obrotach - jest niezmiernie ciężko. I to właśnie sprawia, że maraton jest koronnym dystansem wśród biegów długich. Perłą w koronie, punktem odniesienia.
Każdemu z nas maratończyków śni się po nocach taki start, w którym wszystkie elementy maratońskiej układanki pięknie ze sobą współgrają. Gdzie jesteśmy świetnie przygotowani, w szczytowej formie, bez kontuzji i gdzie swobodnie utrzymujemy założone wysokie tempo, by w końcówce jeszcze przyspieszyć i pokonując kryzys wpaść na metę z poczuciem absolutnego zwycięstwa.
I tym, którym dane było na jawie przeżyć takie uczucie wiedzą, że warte jest ono wszystkich wyrzeczeń związanych z treningami. Niestety mnie się w Warszawie nie udało. Cechą maratończyków jest jednak to, że na przekór okolicznościom, pomimo kolejnych porażek, śnią swój piękny sen dalej. I każdego ranka wstają z nadzieją, że ten wyśniony dzień jest już blisko.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Mahor (2014-10-12,19:28): Podpisuję się pod kilkoma ostatnimi zdaniami :) domcab (2014-10-13,09:30): Powodzenia na kolejnych startach :) Napewno uda Ci się pobiec w załozonym czasie :) snipster (2014-10-13,09:36): ostatnie zdania to chyba idealny obraz prawdziwego maratończyka ;) bartus75 (2014-10-13,12:14): jak ciężko trafić z treningiem żeby wszystko zagrało akurat w dzień startu :) czasem mam idealny trening, start idealny zdarza się raz na sezon i to nie zawsze, ale warto próbować zawsze piotruch (2014-10-13,13:15): Proponuję ustalać sobie kilka celów na bieg: np 1. ukończyć :), 2. w czasie poniżej 3:45, 3. pobić życiówkę. Może wtedy poczucie niespełnienia i zawód będą mniejsze. Poza tym świetny tekst, sentencję na koniec przekopiuję sobie do mem motywujących. Życzę powodzenia i Pozdrawiam Piotr Fitek (2014-10-16,08:30): Dominik, gratulacje za kolejny 10 już maraton. Ja mam 6 i każdy był inny. Ten dystans stawia takie wymagania (i my sobie także), że to sztuka przebiec dobrze maraton. Ale da się. mariachi25 (2014-10-25,13:26): Dzięki chłopaki za komentarze i porady. Po prostu maraton jest trudnym biegiem i właśnie dlatego tak go uwielbiamy. :)
Nie chodzi nam przecież o to, żeby obniżać sobie poprzeczkę, by na mecie poczuć satysfakcję. Chodzi o to, żeby wyznaczyć sobie cel i dopiąć swego. Trudne zwycięstwo po paśmie potknięć smakuje przecież bardziej niż seria łatwych wygranych. :)
|