2011-06-07
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Jak się biegło w Łodzi? (czytano: 1632 razy)
Po kolei. Wpisowe kilkadziesiąt dni przed startem 60zł za maraton, i chyba 20zł za 10km. Po kilku dniach pojawił się nr startowy przy nazwisku, co oznaczało zaksięgowanie wpłaty.
Przyjechaliśmy do Łodzi w przeddzień, do Atlas Areny łatwo trafić. Do biura zawodów też w miarę, odbiór pakietu sprawny. Zawartość pakietu dobra, tj. numer, agrafki, pamiątkowa koszulka kalenji taka nadająca się jak najbardziej do biegania z polimerów szybko oddających pot. Nocleg na sali gimnastycznej, dosyć trudno było trafić, ale położona blisko startu/biura zawodów.
Dzień startu.
W pakiecie startowym nie było worka do depozytu, ale w depozycie pani miała naklejki na worki i pisak, więc przyjmowanie odbywało się sprawnie, podobnie jak i odbieranie po maratonie.
Start o 8.00, trasa koszmarna, ze względu na słońce, połowa po ulicy nieosłoniętej drzewami, i to bardziej ta dalsza połowa, no masakra…. Sam o wiele chętniej wystartowałbym o 6:00 rano. Ponadto trasa nie aż taka płaska.
Dużo punktów odżywczych itd… widać było duży wkład organizatora-sponsora.
Na trasie, gdy byłem na 7 kilometrze jakiś facet obracał znacznik 25 kilometra w przeciwną stronę tłumacząc, że może to komuś przeszkadzać, bo przecież biegną dopiero 7 kilometr.
Otóż tłumaczę tym, którzy mają coś wspólnego z oznakowaniem trasy: takie kompletne oznakowanie trasy w chwili startu do zakończenia zawodów biegaczom nie przeszkadza, a wręcz ułatwia orientację w czasoprzestrzeni i dobrze jeśli widać wszystkie znaczniki kilometrów na całej trasie. Te przyszłe i te przeszłe.
Meta bardzo ładna w środku Atlas Areny. Na mecie: medal, izotonik, woda, banany. Odbiór z depozytu bezproblemowy, jak zwykle kolejki do masaży, dałem sobie spokój z masażem, szatnie w miarę duże i przepustowość nienajgorsza, brak ciepłej wody pod prysznicem, więc prysznic wziąłem na stacji benzynowej na autostradzie. W bufecie nie miałem jakiegoś bonu, więc posiłku nie dostałem, nie widziałem też wielu zawodników, pewnie też nie mieli bonu. Do dzisiaj bonu na posiłek regeneracyjny nie znalazłem. Miałem za to kilkanaście złotych i udało mi się dostać pyszny obiad z pysznymi surówkami tamże.
Ogólnie organizacja dobra.
Mój występ dosyć marny, choć słońce świeciło wszystkim.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |