Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [28]  PRZYJAC. [74]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
honka
Pamiętnik internetowy
Z Maratonem za Pan Brat? Moje wszystkie maratony itd ...

Jacek Dobrowolski
Urodzony: 1965-11-30
Miejsce zamieszkania: Gdynia
4 / 12


2008-08-15

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Maraton numer 2 - Maraton Solidarności 2008 (czytano: 1561 razy)

 

Nadszedł dzień drugiej próby. Teraz musi pójść lepiej niż w Sztokholmie. Pierwsze koty za płoty. Mam już doświadczenie, więc wiem czego unikać (chyba). Wprawdzie ostatnie tygodnie przed biegiem pozostawiały dużo do życzenia jeśli chodzi o treningi (wakacje :) i mój tryb życia (praca, „grille”, mało snu, długie podróże etc) ale …… damy radę !!!

Cały czas kołatało mi w głowie - tylko zacznij powoli, powoli, powoli ……

Przed startem zacząłem szukać charakterystycznych teamowych koszulek MP.PL. Z zapisów wiedziałem, że mają być Leszek i Suchy, ale wypatrzyłem w klubowej koszulce jeszcze kogoś innego - Zbyszek Maniszewski. Krótka miła rozmowa, obustronne życzenia dobrego biegu i na koniec padła z ust Mani dobra rada - ZACZNIJ POWOLI. (przecież wiem że tak trzeba tylko co to znaczy powoli ?)

Pierwszy strzał - ruszają rolkarze, drugi - wózki, trzeci - ruszamy my. Zacząłem moim zdaniem powolutku (6 min/km). Po kilkuset metrach dogania mnie Leszek

- Jak biegniesz?
- Powoli, na 6 min/km
- To pobiegniemy razem - ja się dziś nie spieszę a najwyżej podgonię po 20 km.

Super - pobiegliśmy razem 21 km w niezłym towarzystwie i buźki nam się nie zamykały (ZDJĘCIE). Trasa biegła „moimi” ulicami przez Gdynię, Sopot i Gdańsk. Rodzina mi kibicowała robiąc fantastyczne zdjęcia, kibice bili brawo, biegło się lekko, czułem się rewelacyjnie a średnia wyszła 5:50 więc wyglądało na to że wszystko gra.

Po połówce zacząłem czuć pierwsze zmęczenie w nogach (przyszło niespodziewanie dość nagle), więc powiedziałem Leszkowi aby biegł „swoje” na 4 godziny a ja podreptam troszkę wolniej.

Niestety na 28 km przyszło najgorsze i stało się znowu to samo co w Sztokholmie. Znowu skurcze łydek i …… Widocznie mój organizm toleruje jednorazowo ok. 30 kilometrów, a 42 bez marszu to na razie mogę sobie „narysować”. Ale skoro nie da się przebiec całości to spróbujemy dokończyć marszobiegiem. Zostało już niedaleko.

Pomny szwedzkich doświadczeń nie piłem już tak dużo i mogłem - co jakiś czas - biec po kilkaset metrów dopóki skurcze nie zaczynały wracać.

Na 33 kilometrze wspomogła mnie na kilka kilometrów podarowana Nospa i tak osiągnąłem metę z rekordem pobitym o 17 minut !!!

Następny krok zrobiony a następna próba w Poznaniu. Teraz trzeba wyciągnąć wnioski skąd te skurcze i co zrobić aby ich uniknąć. Więcej i dłużej trenować? A może siła biegowa? Przed biegiem brałem przez kilka dni magnez, nawadniałem się izotonikami. Może zabrakło większej liczby długich rozbiegań?

A może ktoś mi podpowie? Będę wdzięczny za wszystkie maile.


Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora







 Ostatnio zalogowani
gora1509
16:01
gpnowak
15:55
alex
15:28
mariuszkurlej1968@gmail.c
15:24
kostekmar
15:10
aschro
14:55
pawko90
14:41
rezerwa
14:35
martinn1980
14:32
Roadrunner
14:20
42.195
14:06
mirek300
14:05
schlanda
13:36
pszczelnik
13:11
Duchu
13:00
kgondek
12:48
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |