2016-04-14
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| (czytano: 808 razy)
Upadek
Poszłam pobiegać do lasu i się przewróciłam zahaczając o jakiś wystający kamień na ścieżce, którą tyle razy biegałam, ale zdarzyło mi się to teraz po tylu kilometrach na tej trasie. Zabolało mnie i to bardzo. Szkody to stłuczone kolano, rozprute spodnie na tymże kolanie i wielki siniak tam gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę. Zadudniło mi w głowie, zabolała.
Zbierając się z gruntu pomyślałam o rodzajach upadków nie tylko w trakcie biegu, ale tych w życiu też. Maraton Karkonoski i mój upadek na tym biegu początkowo nie wyglądał specjalnie poważnie, ale miał wpływ na wiele wydarzeń w moim życiu i bieganiu. Właśnie to mi przyszło na myśl, bo mój upadek na biegu w Karkonoszach spowodował całą lawinę innych „upadków” tylko jeden mnie nie dotknął: ten o kobietach i upadłości. Runęłam ja i potem powoli waliło się moje bieganie, życie. Bolało wszystko bardzo, nie dość, że nie mogłam biegać z powodu bólu jaki odczuwałam w barku, który ucierpiał najbardziej nie mogłam się nawet swobodnie ubierać tak bolało to jeszcze zaczęłam tracić: pracę i związek małżeński. Katastrofa normalnie. Lekarze bezradnie rozkładali ręce i wreszcie ortopeda, do którego wysłał mnie rehabilitant stwierdził, że to poważna sprawa i dalej już wiedziałam, iż operacja jest nieunikniona, ale NFZ ma swoje terminy i rok po wypadku „naprawiali” mi bark. Wstawili dwie „blaszki” Długo trochę to trwało życie z bólem przed operacją. Jedno po operacji ustało: ból nie był już tak dotkliwy. Oczywiście bolało jak przekraczałam granice ruchomości, ale jak szłam i się potknęłam albo źle stąpnęłam to nie było już tego rozdzierającego bólu. Rehabilitacja za to bolała tak, że wyłam tam i prosiłam rehabilitantkę Izę, aby mnie dobiła i będzie spokój. Znowu nie biegałam, bo nosiłam, ortezę, którą moi znajomi nazwali „chomąto”. Znowu rok walki o sprawność. Do końca się nie udało być taką jak mnie tatuś z mamusią zrobili, ale prawie. Znowu biegam i cieszę się tym. Czasem sięgam po nagrody i dobrze mi z tym, bo z tego upadku się podniosłam. Za to życie moje się rozpadło i nie dało się naprawić a tego się tez nie rehabilituje, więc upadło i tak zostało. Boli bardziej ten ból niż fizyczny. Będzie trudno mi się pozbierać a raczej wygrzebać się z dna, na jakie zaciągnął mnie człowiek według prawa mi najbliższy. Bieganie daje mi siłę do walki i zaczęłam „odcinać” węzeł, ale to trwa, bo woli z drugiej strony nie było nigdy, aby pomagać i nie ma, aby przyjąć do wiadomości, że to nie ja zawiniłam całej tej sytuacji.
Kiedyś tak o upadkach nie myślałam aż do karkonoskiego, ot ktoś upadł wytrzepał portki i poszedł dalej. Dopiero życie mi pokazało, jakie upadki mogą człowieka spotkać
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Darek102 (2016-04-17,20:58): Ewa, twarda jesteś! Podniesiesz się i z tego upadku!
|