2008-01-28
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Pierwszy trening.... (czytano: 1452 razy)
Nie wiem czy mój blog kogokolwiek zainteresuje. Ale postaram się z 5 razy w tygodniu coś pisać. Na pewno blog zmobilizuje mnie do regularnego wysiłku.
Od 4 lat w zasadzie nie biegałem. Od 2 w zasadzie nie uprawiałem żadnego sportu, jedynie trochę pływałem i byłem kilka razy w górach. Teraz nie ma kontuzji, są chęci i ambitne cele: 1) ukończyć Wiązowną 2) złamać 3 godziny w triathlonie - sierpień 3) pobiec i ukończyć maraton - wrzesień. Marzy mi się jeszcze Rzeźnik ale to chyba za wysokie progi...
Zwlokłem się z łóżka o 8.30 i poszedłem na pierwszy trening. Sklep, kupuję Powerade'a i biegnę z nim 700 m na stadion miejski miasta Wołomin. Rzucam butelkę na ławkę rezerwowych i zaczynam biec rundy. Warunki nienajlepsze: połowa bieżni oblodzona, do tego nierówna; dodatkowo silny wiatr a ja za lekko ubrany. Po 6 kółkach mam dosyć, tragedia... Siadam, piję, rozciągam się przez 5 minut. Wstaję znowu, biegnę trochę szybciej, już jest trochę lepiej. Choć mam jeszcze sił tak na 2 km, po 4 kółkach kończę i wracam marszem do domu. 5,1 km w tempie 5:40/km. Wydaje mi się, że jestem teraz w stanie dłużej pływać niż biec. Ale jak na pierwszy raz, nie było tragedii...
Wracam do domu, nic mnie nie boli, więc włączam laptopa i słucham mojej nieodłącznej przyjaciółki - muzyki. W tle Grabaż, Muniek, Niemen, Simon and Garfunkel, Gipsy King, Coma, The Killers (różności)a ja robię przysiady i brzuszki. Super uczucie. Można się wykąpać i pojechać do redakcji...
Jutro zapewne ciąg dalszy...
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |