2015-02-04
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Pełnia zimowego sezonu (czytano: 1065 razy)
Minął dopiero miesiąc nowego roku, a ja mam już zaliczonych sześć startów. Można więc powiedzieć, że sezon w pełni. Nigdy wcześniej nie zacząłem roku z takim biegowym impetem.
Gdyby patrzeć tylko na osiągane czasy, to wyniki mogłyby wydawać się niezbyt imponujące, a nawet marne, ale tak oczywiście nie można obecnych biegów traktować. Wiadomo, że startów w zimie, często na śniegu i lodzie, albo w błocie, na leśnych krosowych, pagórkowatych trasach, nie można porównywać z wiosennymi czy jesiennym biegami po płaskim asfalcie. Można je natomiast potraktować jako świetny trening do tych późniejszych zawodów. I jako takie, spełniają swoją rolę na razie znakomicie.
Z niemal wszystkich (z wyjątkiem ostatniego City Trail) styczniowych biegów jestem bardzo zadowolony. Na prawie każdym udało mi się zrobić to, co zaplanowałem, często nawet z małą nadróbką. Całą trasę pokonywałem w założonym wcześniej tempie lub trochę szybciej, bez żadnego kryzysu, za to z przyspieszeniem na końcu, tak że tempo drugiej połowy dystansu wychodziło zawsze lepsze niż pierwszej. Czuję więc, że jestem teraz w zupełnie innym miejscu niż rok temu, gdy o tej porze roku bardziej truchtałem niż biegałem.
To, co napisałem wyżej, do dla mnie bardzo dobra wiadomość. Jest jednak również wiadomość gorsza – poza tymi w miarę udanymi startami biegałem ostatnio bardzo niewiele. Czas od listopada do końca stycznia to u mnie zwykle okres intensywnej pracy zawodowej, po której niewiele czasu zostaje mi na cokolwiek innego. W grudniu i styczniu udało mi się przebiec w sumie po około 160 km w każdym miesiącu – z których znaczna część przypadła na czas świąteczno-noworocznych ferii. Szczególnie brakuje mi długich wybiegań, których przecież w zimie powinno się robić jak najwięcej. Nie pamiętam, kiedy ostatnio przebiegłem jednorazowo więcej niż 16 km. Dlatego plan na najbliższe tygodnie, gdy w pracy w końcu mi się trochę uspokoiło, mam jasno określony – dużo długich treningów, takich 20 km lub dłuższych, aby stopniowo, pod koniec lutego, dojść do 30 km. To będzie najważniejsze, choć oczywiście krótszych i szybszych treningów, a także krosów i podbiegów też nie zamierzam zaniedbywać. Wszystkiego będzie po trochu, choć jednak najwięcej długich wybiegań.
W startach nastąpi za to mała przerwa – dopiero w drugiej połowie lutego pobiegnę w pierwszym etapie kolejnej edycji GP Mysłowic. Ciekaw jestem, jak mi tam pójdzie. Na trasie GP biegałem już tyle razy, że niezależnie od tego, jakie tym razem będą warunki (śnieg, lód, mróz, błoto, deszcz itp.), to na pewno będę mógł porównać osiągnięty wynik z jakimś innym biegiem, który w podobnych okolicznościach tam zaliczyłem. I to będzie pierwszy miarodajny mały test tegorocznej formy.
A na zdjęciu pamiątka z ostatniego startu, czyli katowickiego City Trail. Na trasie było przepięknie. Natomiast sam bieg, inaczej niż pięć poprzednich w styczniu, poszedł mi beznadziejnie. Może jednak za dużo było ostatnio tych startów, i mała przerwa na spokojne treningi dobrze mi zrobi.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu DamianSz (2015-02-05,09:28): Tak, trzymaj. Powodzenia. Nie bądź tylko nadgorliwy, bo gdy forma zwyżkuje łatwo złapać kontuzję czy zwykłą banalną infekcję. creas (2015-02-05,10:18): Tak, wiem, że muszę uważać. Tym bardziej, że czuję się ogólnie przemęczony. Potrzebuję trochę spokoju w domu, w pracy i na biegowych trasach. Tak więc, nic na siłę!
|