2009-06-03
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 17 Bieg Fiata (czytano: 1263 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: www.wlosikmichal.blog.onet.pl
I stało się... nareszcie zdecydowałem się na start w biegu na „ morderczym” dystansie 10 km. To będzie mój debiut...
Ostatni dzień maja. W powietrzu czuć unoszące się tchnienie Ducha Świętego. Chłodno. Z nieba spadają na nas delikatnie krople deszczu. To doskonała pogoda do biegów na takim dystansie.
Jeszcze tylko rozgrzewka i pora udać się na start... Linię startu wyznacza brama Fabryki Fiata, organizatora i głównego sponsora biegu. W planach bieg na 40 minut. Bartek ma prowadzić... Jednak nie odnajduję Go w tłumie... Startowało blisko 500 osób, a ja nawet nie wiedziałem jak jest ubrany... Będzie trzeba biec swoje.
Strzał...
Powoli ruszamy... po kilku metrach w grupę biegnącą na 10 km uderza, niczym huragan, młodzież, która startuje na 4 km. Mijamy CH Sarni Stok, dworzec i biegniemy w głąb miasta.
Biegnę sam, lecz w pewnym momencie czuję ból... kolka... zmora biegaczy-amatorów. Muszę zwolnić, do mety niespełna 9 km. Spotykam Tomka i Wojtka. Biegniemy teraz razem. Nagle Tomkowi daje o sobie znać kontuzja... musi zwolnić... z Wojtkiem biegniemy swoje.
Na niepogodę odpowiadamy naszą pogodą ducha. Do samego końca biegu rozmawiamy i żartujemy.
W pewnym momencie, niczym Superman, przemkną koło nas Pan w granatowym stroju i bujną białą czupryną... „On będzie nam dyktował tempo”- żartuję. Staramy się dotrzymać Mu kroku, jednak On wciąż się od nas oddala. Lotna premia. Teraz już tylko bliżej niż dalej... Z każdą sekundą biegnie mi się coraz przyjemniej... Do mety coraz bliżej. Od czasu do czasu dostrzegam przed sobą tego Pana... 8 km... rozważamy czy będą siły na finisz... mijamy Dziewczyny z tabliczką „9 km”, nawet nie wiedzą jak bardzo ucieszyliśmy się na Ich widok...Wiemy, że już jest bardzo blisko... Pan Włodek do nas woła „Jeszcze 400 metrów”, odpowiadam, że jeszcze nie będziemy finiszować... nie mam pewności czy, gdybym już rozpoczął bieg na najwyższych możliwych obrotach, wystarczyło by mi sił by dobiec do mety... Ktoś woła, że Pan Włodek nie ma racji, że jeszcze tylko 300... ale to wciąż za daleko, tym bardziej, że nie widziałem jeszcze mety... Wojtek rzuca hasło „Meta”, to niczym wystrzał pistoletu startowego dla sprintera, znak do startu... teraz finisz... dostrzegam granat zwieńczony bielą, nie mogę pozwolić by minął metę przede mną... Gdyby nie to, że wyprzedził mnie na trasie, nie miało by to dla mnie znaczenia... ale teraz... nie mogłem pozwolić! Po drodze mijam jeszcze kilka osób...
Udało się, meta... teraz medale i kontrola numerów... Udany start... debiut na 46:27... To dzięki Niemu... Sprawdzam listę wyników. To prawdopodobnie sąsiad z południa, a dokładnie z Czech, Pan Ervin Podżorny (68 l.)... To On motywował do trzymania tempa i do walki na ostatnich metrach... Dziękuję!
Bieg ukończony, bardzo miły bieg. Nasze gadulstwo na trasie przyczyniło się do tego, że Koledzy Biegacze rozpoznają nas na mecie... Gratulujemy sobie wzajemnie wyników. Życiówka... doskonała... do... poprawiania w następnych biegach...
A za ten dziękują Organizatorom, Sponsorom i Wszystkim Biegaczom, dziękuję Wojtkowi, który towarzyszył mi na trasie i Panu Ervinowi, który motywował.
Serdeczne podziękowania dla Młodzieży i Wszystkich, którzy czuwali nad naszym bezpieczeństwem (szczególnie dla Pań od 9 :) ).
Osobne słowa podziękowania pragnę skierować do Mieszkańców Bielska i pozostałych kibiców, którzy uskrzydlali nas oklaskami i gorącym dopingiem...
Z nadzieją kończę ten tekst słowami...
Do zobaczenia za rok.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |