W środę 10 kwietnia 2002 roku zainaugurowano cykl Grand Prix Woli na warszawskim Moczydle. Poza pewnymi przebudowami na trasie właściwie nic się nie zmieniło. Wpisowe podobnie jak w zeszłym roku wynosiło 5 zł. Po biegach dziecięcych o 17.30 średnio liczna ekipa biegaczy wyruszyła jednocześnie do biegu na 5 lub 10 km (można się było zdecydować w trakcie biegu). Jeśli ktoś wybrał krótszy dystans, to musiał przebiec 4 okrążenia po parku z długim zbiegiem i ostrym podbiegiem, przy 10 km było to 8 okrążeń. Byłem w tej drugiej grupie. Tuż przed startem dowiedziałem się, że Tadeusz Andrzejewski został wybrany na prezesa Klubu Biegacza Reebok na bodajże trzyletnią kadencję.
Już chyba od drugiego kółka towarzyszy mi Ania Łapińska, podobnie jak wczoraj na Kabatach. Tym razem nie drzemy tak ostro i można pogadać. I znowu dowiedziałem się czegoś istotnego. Panowie! Niestety Ania 25 maja ma zamiar porzucić stan panieński i wyjść za mąż :-(. Wybranek, o zgrozo, nie jest biegaczem, mimo że koło Ani odkąd pamiętam biegacze na imprezach zawsze się kręcili. Ale nie smućmy się. Ania w trosce o liczną grupę kolegów-biegaczy postanowiła urządzić zamiast wieczoru panieńskiego wieczór kawalerski :-). Ekstra, o ile da się załapać na imprezę.
Stanowiący chyba dziś większość piątkowicze wykruszają się po czwartym okrążeniu. Zwycięzca dychy Janek Marchewka dubluje nas dwukrotnie. Nie forsuję się, Dębno za cztery dni. Anka wygrywa dziś ze mną na finiszu, mamy czas około 45 minut. Każdy uczestnik dostał od Parma Press ścienny kalendarz oraz butelkę wody mineralnej. Rolę podium dla zwycięzców pełniły dziś schody pobliskiego budynku, a zakończenie nie było rozwlekłe, już o 18.30 zbieraliśmy się do domów.
|