Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 904 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


XI Bieg Powstania Warszawskiego
Autor: Janek Goleń
Data : 07-30

W sobotę 28 lipca 2001 r. tym razem w centrum Warszawy rozegrano już po raz jedenasty bieg na 10 km z okazji rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. Do tej pory organizowano tę imprezę na parkowych terenach AWF na Żoliborzu. Bardzo miło wspominam ten bieg sprzed dwóch lub trzech lat, kiedy start miał miejsce o zmierzchu a kończył się już w egipskich ciemnościach, a trasę biegu uczestnikom wskazywały symboliczne i jednocześnie użyteczne rzędy płonących zniczy. Był to jedyny znany mi bieg nocny i miał naprawdę niepowtarzalną atmosferę. Jednak wśród organizatorów i części biegaczy rosła potrzeba "wyjścia z krzaków" i zorganizowania biegu przy tak znamiennej okazji w centrum miasta. Tak miało być już w zeszłym roku, jednak na przybyłych na Plac Krasińskich pod pomnik powstania warszawskiego biegaczy czekał autobus, który przewiózł ich na stare miejsce imprezy na AWF-ie. Nie był to jednak już tak czarowny bieg, gdyż było jeszcze widno i strasznie lało.

W tym roku wreszcie przeprowadzono imprezę na trasie Długa - Miodowa - Senatorska - Plac Teatralny - Plac Piłsudskiego - Senatorska - Podwale - Długa. Jedna taka pętla miała długość około 2,5 km (może trochę więcej). Tak więc biegnący na 10 km musieli ją pokonać czterokrotnie. W rozgrywanym jednocześnie biegu dla dzieci młodsi biegacze mieli do pokonania tylko jedno okrążenie.

Biuro zawodów mieściło się przy szkole na ul. Długiej, gdzie po sprawnie dokonanym zapisie (wpisowe: 5 zł) udałem się pod udekorowany biało-czerwonymi i warszawskimi żółto-czerwonymi flagami pomnik powstania warszawskiego, podobnie jak ponad 140 innych biegaczy. Także ja dźwigałem swoją kawaleryjską chorągiew domowej roboty, trochę już sfatygowaną, którą zabieram na biegi o charakterze rocznicowo-patriotycznym. Ustawiliśmy się do pamiątkowego zdjęcia pod pomnikiem, a następnie zeszliśmy do miejsca startu i jednocześnie mety.

Ruszyliśmy o godzinie W, czyli o 17.00, zaraz po starcie skręcając z Długiej w lewo w Miodową. Jest bardzo ciepło, ale nogi same rwą się do biegu po dłuższej przerwie w stołecznych imprezach biegowych. Formuje się trzyosobowy poczet sztandarowy, w którym obok mnie biegnie Tadek Góral i Radek Wypych. Na zmianę niesiemy flagę, która w zależności od kierunku wiatru łopoce efektownie lub owija się wokół leszczynowego kijka. Miodową biegniemy dokładnie nad kanałem, którym na przełomie sierpnia i września 1944 roku niemal pięć tysięcy powstańców wydostało się z padającego Starego Miasta do Śródmieścia, pokonując pod ziemią prawie dwa kilometry zajętego przez hitlerowców terenu. Na skrzyżowaniu z Senatorską skręcamy w prawo w stronę Placu Teatralnego i obiegamy potężny gmach Teatru Narodowego, by ponownie znaleźć się na Senatorskiej i dotrzeć nią do Podwala. Publiczności na trasie niewiele więc doping niezbyt gorący. A przecież kilkadziesiąt metrów dalej, w okolicach rynku Starego Miasta roi się wielojęzyczny tłum. Szkoda, że tam nie poprowadzono trasy biegu. Z Podwala skręcamy w lewo i jesteśmy znów na linii startu. Chorągiew dumnie uniesiona, wyrównany krok i doping znajomych wspomagany kołatkami i marakasami.

Znowu jesteśmy na Miodowej, która choć ocieniona jest bardzo duszna, gdyż nie ma na niej przewiewu. Za to przy Placu Teatralnym czuć północny wietrzyk, który przyjemnie chłodzi i rozwija w łopocie naszą kawaleryjkę.
Na Senatorskiej, gdzie poprowadzono dwustronny ruch biegowy, jak nigdy mam okazję widzieć biegaczy, którzy zazwyczaj są dla mnie ze względu na znacznie lepsze wyniki nieosiągalni, m.in. Wojtka Starzyńskiego.
Trzymamy się we trzech nie próbując się specjalnie szarpać, bo i tak flaga i upał nieźle nas spowalnia. Na ostatnim zakręcie, przy którym dochodzimy Andrzeja Starzyńskiego wszyscy chwytamy za chorągiew (Tadek, Radek, Andrzej i ja) i z okrzykiem "Huurrraaa!" wśród aplauzu publiczności wpadamy na metę. Podobno wyglądaliśmy jak grupa chłopaczków bawiących się w wojnę. Może i tak, ale nam się podobało. Czy patriotyczne akcenty zawsze muszą być śmiertelnie poważne?

Na mecie losujemy karteczki. Te z pieczątką uprawniają do drobnego upominku. Pod szkołą czekają na nas jeszcze herbatniki i woda. Impreza przeprowadzona została sprawnie i bez zgrzytów. Spora frekwencja potwierdza sens przeniesienia biegu na wcześniejszą godzinę i do centrum miasta. Większość biegaczy, choć mocno utrudzona warunkami atmosferycznymi, jest zadowolona ze zmiany. Mnie trochę szkoda nocnego biegania...



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
smszpyrka
18:24
Dana M
18:00
seba1
17:56
Lektor443
17:52
jlrumia
17:47
uro69
17:38
Henryk W.
17:28
martinn1980
17:25
BemolMD
17:23
pawlo
17:20
Januszz
17:16
proch
17:16
mieszek12a
16:38
GriszaW70
16:36
aktywny_maciejB
16:19
marekch11
16:12
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |