Bieg Parma Press, który odbył się 25 kwietnia 2001 r. był pierwszym z siedmiu biegów przewidzianych w Grand Prix Woli w sezonie 2001. Impreza ta ma już kilkuletnią tradycję i dość specyficzny charakter. Ma miejsce w środowe popołudnia w Parku Moczydło na warszawskiej Woli. Jej pierwszą część stanowią biegi przełajowe dla uczniów szkół podstawowych na dystansach 1250 m (1 okrążenie po parku) i 2500 m (2 okrążenia), a o 17.30 rozpoczyna się zasadniczy bieg przełajowy w kategorii open. Zawodnicy w trakcie tego biegu, w zależności od samopoczucia, mogą zdecydować, czy biegną na 5 km (4 okrążenia) czy 10 km (8 okrążeń), sygnalizując tylko sędziom przy mijaniu mety chęć zakończenia biegu. Rozwiązanie to jest dyskusyjne – niektórzy biegacze uważali, że o dystansie należy zdecydować przed biegiem, inni (a była ich większość na jednym z dorocznych podsumowań sezonu w Urzędzie Miasta Warszawy, na które licznie przybywają biegacze z naszego regionu) wybrali obecnie stosowany tryb rozgrywania zawodów. Dotychczasowe doświadczenia wskazują, że trzy czwarte zawodniczek i zawodników decyduje się na 5 km.
Trasa biegu poprowadzona jest dość wąskimi parkowymi alejkami o nawierzchni asfaltowej (z krótkimi odcinkami o miękkiej nawierzchni). Jedno okrążenie ma jeden dość długi zbieg do brzegu parkowego jeziorka, okupiony bardzo stromym krótkim podbiegiem, a właściwie wspinaczką na skarpę. Przy dystansie 10 km trzeba ten podbieg pokonać aż ośmiokrotnie. Ale czasy mimo tych różnic wysokości wychodzą niezłe, co niektórzy tłumaczą niezbyt precyzyjnym wyznaczeniem długości biegu.
Środa 25 kwietnia była dniem gwałtownego wybuchu ciepłej wiosny po kilkutygodniowej słocie. Biegacze dopisali, tym bardziej że bieg Parma Press był połączony z Mistrzostwami Warszawy w biegach na 5 oraz 10 km. Przyjeżdżających w znacznej części samochodami zawodników zaskoczyło ograniczenie słupkami terenu przeznaczonego do parkowania, czego efektem była konieczność szukania miejsca parkingowego gdzieś dalej, a potem zasuwanie na złamanie karku (bo zwykle prosto z pracy) do zapisów i na start. Tak było i w moim przypadku. Ale w końcu szczęśliwie zdążyłem dzięki pomocy koleżanki klubowej Małgosi Butkiewicz, która zapisała mnie i odebrała numery startowe w czasie, gdy ja się przebierałem.
Ruszamy sporą grupą (na oko setka ludzi), trochę się przepychając na wąskiej i dość krętej trasie, ale z czasem peleton rozciąga się. Trzymam się Grzesia Witkowskiego, który opowiada o swoim udziale w maratonie paryskim. Idziemy, jak na mnie, całkiem, całkiem... Tak docieramy do czwartego okrążenia, po którym tłum biegaczy znika (kończą po 5 km), a mnie kolka po zbyt późno zjedzonym tłustym obiedzie zmusza do zwolnienia kroku. Po kilkuset metrach przechodzi, ale Grześ już uciekł do przodu. Dołączam więc do Ani Łapińskiej i przez jakiś czas biegnę z nią (okazało się, że była druga wśród pań na dychę). Niestety kolka wraca i znów muszę odpuścić. Na finiszu tradycyjny zryw i wpadamy na metę we trzech niemal równocześnie ze Zbyszkiem Duszyńskim i Andrzejem Starzyńskim - sędziowie muszą rozstrzygać, w jakiej dobiegliśmy kolejności. Byli łaskawi dla mnie.
Wszyscy zawodnicy otrzymali kalendarze ścienne, zwycięzcy dostali po medalu, a wśród reszty Janusz Kalinowski, organizator imprez warszawskich, rozlosował drobne upominki, zapowiadając przy tym cały szereg biegów na początek maja. Wręczyłem mu wtedy kopertę z informacjami o Pucharze Maratonów Polskich, zachęcając do zgłoszenia przynajmniej niektórych imprez warszawskich do Pucharu. Jeszcze po kiełbasce z grilla i rozjeżdżamy się.
Informacje o wynikach biegu Parma Press oraz o rzeczonych biegach można uzyskać na stronie internetowej Federacji Klubów Biegacza prowadzonej przez Ziutka Woźniaka pod adresem: www.republika.pl/zwozniak
|