2013-02-28
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Narty ...moja druga namiętność. (czytano: 1400 razy)
Przyzwyczaiłem się do tego ,że sezon zimowy kojarzy mi się z okresem przygotowań do wyznaczonego celu biegowego . W tym roku jest nim maraton w Rzymie…no może jeszcze w Dębnie. Zima w tym roku jest równie „łaskawa” dla biegaczy jak poprzednia. Te kilka dość minusowych dni nie przyczyniły się do odpuszczania kilometrów. Zresztą , lubię najbardziej biegać zimą i nic chyba tego nie zmieni. Takim to sposobem przebiegłem ponad 1200 km w 4 miesiące i to bez specjalnego bólu i wyrzeczeń . Były treningi długie , samotne , krótkie i intensywne i te ,które lubię najbardziej –z przyjaciółmi. Ilość biegających tej zimy jest nieporównywalna do okresu sprzed roku ( można ich było policzyć na palcach jednej ręki ), jest ich mnóstwo!
Pierwszym sprawdzianem , jak co roku , był dla mnie bieg w Trzemesznie. Niby 15 km , ale nigdy nie wiem jak ten dystans biegać , czy dać się ponieść , czy rozegrać go taktycznie . Poszło jak co roku …poniosło! Średnie tempo mnie nie rozczarowało ( 4,37/km) , jak na ten okres przygotowań i po tylu długich wybieganiach , bez tzw. świeżości , wyszło naprawdę nieźle.
Nie mogło tej zimy zabraknąć drugiej mojej namiętności : nart.
Wiem ,że coraz bardziej modne stają się narty biegowe. Ja jednak od kilku lat jeżdżę na zjazdówkach. Lubię to . Latem czekam na zimę ze względu na odskocznię od biegania , zimą czekam na starty w biegach ulicznych.
Swój odpoczynek zaplanowałem w Szklarskiej Porębie , skąd lubię mieć bazę wypadową na Czeską stronę Gór Izerskich , zresztą przygotowanie stoków jest nieporównywalnie lepsze u naszych sąsiadów a i jedzonko tańsze i równie pyszne.
Nie wyzbyłem się również pewnego nawyku: zabieram ze sobą sprzęt biegowy wszędzie ,gdzie wyjeżdżam. Tym razem jednak nie skorzystałem . Postanowiłem odpocząć od biegania choć kilka dni. Nie żałowałem. Na pierwszy dzień Szklarska Poręba , taki popołudniowy rozruch na stoku. Lolobrigida i Śnieżynka sprawiły ,że poczułem znowu wiatr we włosach ( choć już jakiś czas ich nie mam ) . Dwie godzinki sprawiły ,że poczułem się spełniony i planowałem następny dzień ….tym razem w Harrachovie. Nie mogłem nie przystanąć w Jakuszycach , gdzie takiej ilości biegających narciarzy dawno nie obserwowałem , widać duży rozwój tej dyscypliny w Polsce…Justyna zrobiła swoje:) .
Harrachov przywitał mnie słoneczną pogodą . Stok równiutki , bez muld. Do południa jest zawsze równo. Poszusowałem całe 5 godzin z małymi przerwami na małe co nieco. Zauważyłem ,że nogi wybiegane to silne nogi , żadnych problemów z udami jak w latach poprzednich. Cały czas musiałem sobie przypominać o tym ,żeby nie nabawić się kontuzji…w końcu maraton w marcu! Zniweczyłoby to moje duże ambicje.
Podobne wrażenia miałem w Rokietnicy ….piękne miejsce i duża rozmaitość tras zjazdowych , dla mniej i bardziej wprawionych zjazdowców. Pogoda gorsza , sypiący śnieg , ale za to dużo jazdy na świeżym puchu….ogromna frajda . Wszystkimi trasami w ciągu jednego dnia nie da się zjechać . I znowu 5 godzin niezłego wysiłku …dla mnie jakże innego.
Zmęczenie wieczorne , które towarzyszy nartom jest porównywalne do zmęczenia po treningu biegowym , choć narty zjazdowe są jednak bardziej statyczne od nart biegowych.
Wyjechałem ze Szklarskiej w poczuciu dobrze spędzonego czasu i co najważniejsze , w poczuciu aktywnie spędzonego czasu. Jeszcze w tym roku wrócę w góry …na narty !
….a teraz wracam do biegania :) , pozdrawiam…na zdjęciu słoneczny stok w Harrachovie.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu renia_42195 (2013-02-28,17:36): Białe szaleństwo jest wspaniałe :) Ale ja właśnie najbardziej boję się kontuzji na nartach. I dlatego jeżdżę baaaaardzo asekuracyjnie ;) emperz (2013-02-28,18:20): Tylko zazdrościć tych widoków :) Marysieńka (2013-02-28,20:18): Jej, jak zazdroszczę tym wszystkim co na nartach potrafią jeździć..:)) jacdzi (2013-03-01,06:21): 1200km w cztery miesiace! Ja tyle robie w pol roku. Co do namietnosci to od nart wole ... kobiety. A Szklarska jest super miejscem, dla mnie najfajniejszym w polskich gorach. Dla zapalonego narciarza Zbaszyn nie jest chyba najlepszym miejscem do zycia? darianita (2013-03-01,10:23): Reniu...również staram się szusować baaaardzo asekuracyjnie:) darianita (2013-03-01,10:23): Marysiu...wyzwania to Twoja druga natura...wszystko przed Tobą:) darianita (2013-03-01,10:26): Jacku...dlatego napisałem o drugiej namiętności:)...bieganie to po prostu tlen...Zbąszyń to piękne miasteczko , z którego wszędzie jest blisko...dla chcącego nic trudnego gucci33 (2013-03-03,15:23): góry to wielka namiętność!!!!!!! ja osobiście jednak wolę piesze wędrówki latem!!! tamtego lata zaliczyłem wędrówke ze Swieradowa do Karpacza, oczywiście górami!!!teraz mam na celowniku bieg na Sniezke,coroczna impreza o której marzę od zawsze!!! czy się spełnią-kto wie, walczę z kontuzją pięty!!! powodzenia w RZYMIE!!! darianita (2013-03-03,16:14): Dzięki Jarku...piesze wędrówki po górach to jest to , wybieram wtedy jednak Tatry...kiedy biegasz z nami , brat już parę razy był ...zapraszamy :) maleńka26 (2013-03-03,20:16): Moja propozycja,zamiast w maratonie wystartuj w ,,slalomie gigant,,.Trochę na wesoło .pozdrawiam! gucci33 (2013-03-05,15:19): niestety chyba nieprędko!!! zapalenie rozcięgna podeszwowego a więc tzw.ostroga piętowa nadal bardzo mi dokucza!!! zabiegi, masaże nadal nie dają efektu!!! widząc zbliżajacą się wiosne popadam w depresję nie mogąc biegać!!!ileż bym oddał za długie wybieganie....!!!!co nas nie zabije to nas wzmocni!!!!
|