2012-08-24
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Powody dla których biegam... (czytano: 1254 razy)
Dziś znów mi to zrobiły!
Weszłam do garderoby ubrać dres, a moje buty biegowe zamachały mi z wyrzutem sznurówkami, że o nich zapomniałam, że już ich nie lubię... Ale ja naprawdę nic nie jestem winna, że nie biegam. Na razie nic więcej nie mogę zrobić.
Osiem tygodni temu dorobiłam się kontuzji Achillesa.
Dopadła mnie, bo myślałam, że jestem niezniszczalna. Zignorowałam objawy, bo moje plany były ważniejsze... Za dużo chciałam, za szybko, niecierpliwie i... pomyliłam się.
Kiedy przed trzema laty pierwszy raz wyruszyłam pobiegać, nieśmiało zakiełkowała myśl, żeby przebiec maraton – dążenie wydawało się wtedy niemożliwe, nieosiągalne, ale...
Z każdym pracowitym treningiem, z kolejnym przebytym wypoczynkiem po wysiłku, zbliżałam się jednak do celu. Marzenie dodawało skrzydeł, przełamywałam zmęczenie i biegłam do przodu... Dobiegłam gdzie chciałam.
Zakosztowałam smaku biegania i zaczął mnie cieszyć wiatr na twarzy. Stary cel biegania minął, nowego jeszcze nie miałam, ale nadal ciągnęło mnie na trasy, więc przebiegłam kolejny maraton. Potem znowu...
Życie jednak ciągle się zmienia. Nic co jest ziemskie nie trwa dłużej niż mu przeznaczone i na pewne rzeczy nie mamy wpływu... U mnie też był kryzys. Zmieniło się wiele. Biegałam wtedy, bo uciekałam – od smutku, żalu, bezsilności... To też ważny powód. W biegu znajdowałam siłę.
Burze jednak cichną, a jeśli ran nie rozdrapujemy - to się zagoją.
Zmieniłam się, ale bieganie zostało. Myślę, że teraz poznałam kolejny powód, dla którego warto biegać - to chwila, która przemija. Choć to zabrzmi dziwnie, to pomogła mi właśnie kontuzja – nie jestem w stanie robić wszystkiego co bym chciała. Minęło, odeszło... Doceniam więc to co mogę robić.
Zakładam więc codziennie dres, biorę rehabilitacyjne przyrządy: piłkę, beret, taśmę i... już dziś się cieszę! Nie wiem co będzie. Może kiedyś znów będę sobie mogła pozwolić na ten przywilej – robienia rzeczy, które mogę wykonać, ponieważ jestem w stanie je zrobić. Nieważne co się zdarzy – liczy się to, że zaakceptowałam zmianę i nawet teraz myślę, że jest dobrze.
Mój błąd był bolesny, ale jeszcze wszystko mogę naprawić. Zdałam sobie z tego sprawę niedawno.
Mój kot - Kondoliza - też się pomyliła. Nie będzie miała kolejnej szansy odpoczynku na kanapie, pobiegania za piłką... Zginęła na drodze pod kołami pędzącego samochodu. Może wbiegła na drogę, bo myślała, że to my już wracamy do domu...?
Chciałam wam tylko powiedzieć, że cieszę się z tego co mam. Nie trzeba mi więcej, ale mam nadzieję, że kiedyś będę w stanie wrócić do biegania. Dobre jest dążenie do rozwoju i warte wysiłku są nowe wyzwania.
Matka Teresa z Kalkuty powiedziała:
„[...]To co budujesz latami, może runąć w ciągu jednej nocy, buduj, mimo wszystko...”
Gdy świeci słońce, to delektuję się ciepłem. Kiedy deszcz pada – przecież wolno mi zmoknąć! Dziś i teraz - właśnie to się liczy.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Inek (2012-08-24,23:04): Podobnie uważam, że wszystko można naprawić, tzn nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ale dopóki jest świadomość to ciągle można budować... Życzę Ci sukcesów w rehabilitacji i tych innych :) Te_Renia (2012-08-25,00:03): I_nek - Dziekuje. Zostalo mi kibicowanie:) Do zobaczenia w Krynicy!
|