2010-06-13
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Biegam, bo lubię (czytano: 2009 razy)
Za każdym razem, kiedy wracam do bloga po dłuższej przerwie, zastanawiam się, czy ktoś tu jeszcze zagląda ;-) Ale może tak. Może komuś się chce poczytać o takim kompletnie amatorskim, choć zaangażowanym, bieganiu. Nota bene, ciekawe, że w bieganiu taka amatorszczyzna mi nie przeszkadza, a na przykład na gruncie zawodowym nie znoszę takich amatorów, co to udają profesjonalistów (nie mam na mysli nikogo personalnie, chociaz pewnie by się znalazło).
Ale blog jest o bieganiu i przy bieganiu pozostanmy, jak bede chciala pisać (może kiedyś w koncu) o polityce, założę sobie bloga na jakims salonie24 czy w innym wlasciwym do tego miejscu, a jak bede chciala pisać o pracy, poszukam sobie miejsca na Wirtualnych Mediach czy Mediamikserze.
Wrcając zatem do biegania - biegam, bo lubię. Taką sentencję wygłosiłam dziś w Palmirach, zapytana przez jednego z kolegów, czy bede się ścigać o podium w (uwaga, skomplikowana nazwa) Salomon Trial Running Toyota Ekobieg Kampinos. Nie, nie będę się ścigać, bo a) są mocniejsze rywalki, części nie znam, b) kros nie jest moim ulubionym rodzajem biegu, c) ścigałam się wczoraj w Sulejówku, przy 34 st. Celsjusza. A poza tym, a może przede wszystkim, nie biegam dla nagrod. Biegam, bo lubię. Startuję, bo lubię atmosferę zawodów. Od czasu do czasu się ścigam, ale w większości wypadków jestem sama swoją konkurentką - ścigam się z własnymi ograniczeniami, z leniem/niechciejem, z głową...
Cieszą mnie zawody, po których przez kilka-kilkanaście minut muszę dochodzić do siebie. Wtedy czuję że pobiegłam na maksa, że się nie oszczędzałam, że to faktycznie były zawody. Czasami zawody traktuję treningowo - bo wiem, że na treningu bym się nie zmusiła do szybkiego biegu ciągłego przez 40 minut, a na zawodach zasuwam przez te 48 i nie narzekam i nie szukam pretekstu, żeby zwolnić.
Lubię też treningi - spokojne wybiegania, krosy, czas ktory spędzam gdzieś na osiedlowej petli albo w lesie, najczęściej sama, ze swoimi myslami, ze swoim ja. Ktoś mi kiedyś powiedział, że sztuką jest nie nudzić się ze sobą. I ja się nie nudzę. To moje bieganie to taka medytacja w ruchu. Kiedy zaczynałam biegać, biegałam zazwyczaj ze znajomymi, samotnie wychodzilam z radiem, z mp3. Kiedy zaczęłam biegać sama (bo inni mają daleko) i po lesie albo po ciemku - z uwagi na bezpieczenstwo odpuściłam muzykę i radio. Po jakimś czasie przywykłam do biegania w samotności i w ciszy. Do tego stopnia, że po kilku miesiącach biegłam ze znajomymi i prawie się nie odzywałam... Bardzo sobie cenię te chwile, kiedy jestem tylko ja, ścieżka, mój puls i wolny strumień mysli.
Tak mi się trochę zebrało na filozofię biegową, bo ona chyba najlepiej oddaje to, co biegałam przez ostatni miesiąc. Były i zawody "do wyjechania się", były zawody treningowe, były starty nieudane, były też - taka tegoroczna tradycja - starty odwołane. Ale i tak się uzbierało ze 300 km. W różnym tempie, w róznym otoczeniu, w roznych okolicznosciach przyrody. Były kryzysy na trasach. Był leń.
Ale i tak biegam.
Bo lubię.
I już.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Grażyna W. (2010-06-14,00:01): Właśnie o to chodzi, o tę wolność w bieganiu, o ten brak przymusu, o możliwość wyboru miejsca treningu, o dobór towarzystwa...Z biegania musi być przede wszystkim radość :) henioz (2010-08-11,22:06): No to może już wróć.
|