W środę 11 września 2002 miał miejsce ostatni bieg cyklu Grand Prix Woli w 2002 roku. Był to też jedyny bieg tego cyklu zorganizowany po przerwie wakacyjnej. Zgromadził na wspólnym starcie do wyścigu na 5 i na 10 km dobrze ponad setkę zawodników, a miejscem zmagań był jak zwykle park Moczydło na warszawskiej Woli. Wpisowe: 5 zł.
Ja jak zwykle wybrałem dziesiątkę. Warunki pogodowe były bardzo sprzyjające, był to już właściwie wieczór pogodnego wrześniowego dnia, kiedy powietrze wyraźnie robi się rześkie. Jak zwykle na początku było tłoczno, ale potem biegło mi się całkiem nieźle. Rywalizowałem z Jurkiem Kurem, na zmianę wyrywaliśmy do przodu. Jacek Gardener, zwycięzca większości wolskich dziesiątek, zdublował nas dopiero pod koniec trzeciego okrążenia, tuż przed ostrym podbiegiem nazwanym przez Ziutka Woźniaka „wolską golgotą”, a więc znacznie później niż zwykle. Uciekam Jurkowi, udało mi się też wyprzedzić rywala z kategorii wiekowej Andrzeja Karlaka i zobaczyłem w przodzie Ziutka Woźniaka. Goniłem go przynajmniej przez pół okrążenia, w końcu wyprzedziłem chyba na przedostatnim kółku. Od tego momentu moim celem był Andrzej Starzyński, ale on okazał się na mnie jednak za mocny, dobiegł do mety z dziesięć metrów przede mną. Patrzę na stoper i okazuje się, że to mój najlepszy wolski bieg: 42:15.
Za metą dostajemy bo buteleczce wody i na tym impreza właściwie się kończy, przebieramy się, jak zwykle dyskutując, po czym rozjeżdżamy do domów. Wyniki zapewne niebawem jak zwykle w ”Bieganiu w Warszawie”, działającym od niedawna pod adresem www.biegi.pl.
|