Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 8531/2876789 razy

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Maraton na antypodach - dlaczego nie?
Autor: Andrzej Wojakowski
Data : 2023-05-07


Kto z biegaczy by nie chciał polecieć do Nowej Zelandii , pozwiedzać ją, i jeszcze wziąć udział w maratonie? A ja tu teraz jestem i ikoniczny maraton w Rotoura ukończyłem. Ale po kolei.

Ten maraton był bardzo długo wyczekiwany przeze mnie. Opłatę startową zapłaciłam już w listopadzie 2019 r., bilet lotniczy kupiłem trochę później. Oczywiście pandemia skutecznie wszystko pomieszała, dopiero w tym roku mogłem wystartować (teraz nie ma już żadnych restrykcji wjazdowych do Nowej Zelandii z tytułu koronowirusa). Za to z biletem lotniczym były same kłopoty, bowiem ok. 1,5 roku czekałem na zwrot należności od agenta lotniczego, a i tak potrącił sobie z pierwotnej kwoty prowizję.

Następny bilet lotniczy kupiłem aż 10 m-cy przed wylotem ze względu na potrzebę zminimalizowania rosnących, wysokich kosztów transportu lotniczego przy finansowej kalkulacji mojego wyjazdu.

Decydując się na to podjąłem ryzyko: różne rzeczy mogły się wydarzyć w tym, blisko rocznym, okresie. Postąpiłem jednak wg zasady - kto nie ryzykuje, nie pije szampana (w samolocie można dostać dobre wino musujące). Tyle transportowe przygotowania, treningowe były całkiem udane.

W okresie solidnych przygotowań (od ok. 8 tyg. przed startem) przebiegłem ok. 440 km (głównie w warszawskim Lesie Kabackim), wybierając różne dzienne treningowe dystanse. Na miejscu w NZ zrobiłem 2 lekkie przebieżki w Auckland. W ciągu 2 miesięcy wykonałem też ok. 1400 brzuszków; poza tym jazda na rowerze. Tylko z zaplanowaną wieczorną gimnastyka siłową były kłopoty. Miałem lenia, w rezultacie mogłem zanotować b. niewielkie wykonanie w stosunku do planu treningowego.

Ale przejdźmy do samego maratonu. W pt. o godz. 15.00 udałem się do Biura Zawodów po odbiór nr startowego. Podałem mój nr 114 i otrzymałem w ciemnoczerwonym odcieniu mój bib number. Organizatorzy b. oszczędni: nie otrzymałem T-shirta, tylko czapeczkę bejsbolową z logo maratonu. T-shirt można było extra kupić, w dwóch wersjach, z krótkim rękawem, bądź na ramiączkach. Nawet ładnie kolorystycznie wyglądały, ale ceny skutecznie ostudziły mój zapał do zakupów.


W sobotę po godz. 7.00 przybywam pieszo do hali sportowej, już w stroju biegowym. To niewielka odległość od mojego hostelu. Oddaje rzeczy do depozytu, wychodzę na zewnątrz, tuż przy hali, pod zadaszeniem, robię rozgrzewkę i rozciąganie. Pogoda? Lepiej nie mówić. Od mojego przylotu do NZ każdego dnia pada, nie jest to obfity deszcz, raczej lekka mżawka, niekiedy nawet przez chwilę nie pada, czasem nawet widać słonce, które próbuje się przebić przez chmury. Ale w NZ jest jesień (dla porównania z polskim porami roku – to jakby tutejszy listopad), trafiłem na sezon opadów. Ale jest cieplej niż w PL. I wciąż b. zielono.

Start do maratonu (bum!) punktualnie o godz. 8.00. Tuż po starcie, na scenie, z lewej strony, występuje maoryski zespól ludowy, ale tylko mi mignął na moment. Postanowiłem , że będę się trzymał pacemakera na 3:45h. Trasa maratonu to jedna wielka pętla wokół jez. Rotoura.

Miasto Rotoura (ok. 77 tys. mieszkańców) jest m. in. znane z geotermalnych źródeł, w wielu miejscach wydobywają się opary siarki, pachnie zgniłymi jajami. Zatem na początku mojej sobotniej przygody biegowej miałem "przyjemność" wdychania tych zapachów. Przez cały czas siąpi deszcz, niekiedy b. solidny, innym razem prawie wcale nie pada, ale jest ciągle deszczowo.

I tak zostało do końca. Biegnie się po asfalcie, przy normalnym ruchu aut na większości trasy. W NZ obowiązuje ruch lewostronny. Auto, niekiedy wielka ciężarówka, mija cię w odległości, odstępie 1,5-2 metra. Z czymś takim, niebezpiecznym, nie spotkałem się jeszcze. A co by było, gdyby biegacz wywrócił się przed jadącym z przeciwka autem?

Na ok. 10 km ciekawostka - gra szkocka orkiestra, głownie kobziarze. Nie jest to płaski maraton, są liczne podbiegi i zbiegi, ale tylko jeden trudniejszy odcinek na ok. 20-22 km. Mnie udaje się utrzymać tempo pacemakera do 24 km, później powoli, ale systematycznie, on się oddala. Biegnę już sam, swoim tempem, regularnie korzystam ze stacji nawodnienia, gdzie w większości oferowana jest woda, kilka razy rozwodniony izotonik. Ze względu na moją przypadłość, która mam już od pewnego czasu: 3 x robię przerwę, zdejmuję lewy but, schładzam całą lewą stopę, bowiem lewe śródstopie tak się nagrzewa, że nie sposób biec (w sumie to ok. 10 min. w plecy).


Po 32 km trasa biegu prowadzi lekko w dół. Po każdej ze wspomnianych trzech przerw ruszam trochę żwawiej, doganiam wtedy kilku biegaczy. Cały czas walczę ze sobą, mobilizuję się, aby osiągnąć rezultat poniżej 4h. Patrzę na zegarek, przeliczam, powinno się udać, ale licho nie śpi. Na ostatnich trzech km robię trzy krótkie, powiedzmy 20-metrowe, przerwy w bieganiu, maszerując. Docieram do Rotoura. Przez większość dystansu wiele razy mijałem się z jedną biegaczką. Raz ona była lepsza, raz ja. Ale na ostatnich 2 km skutecznie ja wyprzedzam. Wpadam na ostatnią długą prostą, jeszcze odpieram atak biegaczki w czarnym stroju (chyba z NZ, tutaj prawie wszyscy to All Blacks).

Moje rezultaty:

Mój czas netto 3:57:36, brutto 3:57:45.
W klasyfikacji generalnej: 267. na 797.
W klasyfikacji mężczyzn: 222. na 530.
W kat. wiekowej M60-64 : 11. na 35.

Po mecie prawie dostaje odruchu wymiotnego, jednak wysiłek był duży. Udało się, zszedłem poniżej 4h, na niełatwej trasie, z przeszkadzającym, nagrzewającym się lewym śródstopiem. Jestem z siebie zadowolony.

W strefie za metą dostaję mały medal - i tyle. Wodę z pojemnika muszę nalać sobie sam. Udaję się do hali sportowej, biorę masaż. Już myślałem, że ten maoryski masażysta chce mnie "zamordować"; zadał mi sporo bólu, ale było warto. Po masażu czułem się lepiej.

To wszystko. Pierwszy raz w historii moich maratońskich biegów nie polecam, nie rekomenduję tego maratonu dla biegaczy. Nowa Zelandia – turystycznie TAK, ale jakość tego maratonu od strony organizacyjnej w porównaniu z europejskimi standardami jest znacznie, znacznie poniżej przeciętnego poziomu (oczywiście jest to tylko moja osobista refleksja)

Jeśli czytelnik zainteresował się moją maratońską pasją to poinformuję jeszcze, że aktualnie staram się zrealizować następne wyzwanie tj. być w Klubie Siedmiu Kontynentów. Chodzi o ukończenie maratonu na każdym kontynencie, pozostała mi niestety Antarktyda. Wszystkie dotychczasowe moje starty sam finansowałem, nie mam żadnego sponsora, na swoją pasję zarabiam ostatnio pracą w Niemczech.


Jednak w przypadku Antarktydy zaczynają się dla mnie finansowe Himalaje. Impreza organizowana przez Maraton Tours & Travels , startująca z Buenos Aires (trzeba jeszcze tam dolecieć) zaczyna się od ponad 7 tys. USD. Niestety, wykonywana praca w Niemczech szybko nie pozwoli uzbierać mnie takiej kwoty. A czas leci, mam już ponad 62 lata. Stąd zwracam się o ewentualne finansowe wsparcie mojego projektu, tj. umieszczenie ostatniego, najdroższego diamentu w Koronie Kontynentów - Antarktydy.

Jeśli uznają Państwo, że warto poprzeć mój projekt, podaję poniżej nr kont do wpłat. Wiem, że jest wiele pilniejszych potrzeb do wsparcia (np. zdrowie); możliwe, iż stwierdzą Państwo, że nie mogą mnie finansowo wspomóc, wtedy moja prośba o rozesłanie tej wiadomości o moim projekcie wśród swoich znajomych, rodziny, koleżanek i kolegów. Będę wdzięczny i za takie poparcie.

Dla wszystkich, którzy prześlą nawet symboliczne 1 PLN, 1 EUR, 1 USD na jedno z podanych poniżej kont, a w tytule przelewu podadzą swój osobisty adres mailowy (oświadczam, że nie sprzedam nikomu bazy adresów mailowych), to obiecuję, że po ukończeniu ostatniego maratonu wyślę moją relację i zdjęcie z medalem jako skromne podziękowanie, a jednocześnie potwierdzenie, że środki zostały wykorzystane zgodnie z przeznaczeniem.

Nr kont SWIFT (BIC) – INGBPLPW
w PLN : PL 81 1050 1025 1000 0097 1014 1921
w EUR: PL 91 1050 1025 1000 0097 1014 2614
w USD: PL 29 1050 1025 1000 0097 1014 2663

Relacje przygotował w Rotoura, w Millenium Hotel (miałem tutaj dostęp do stacjonarnego komputera) Andrzej Wojakowski.

Rotoura, 06.05.2023



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
Deja vu
13:54
wwdo
13:48
Spychalski
13:37
wojciechdw@wp.pl
13:32
maratonczyk
13:26
czewis3
12:51
Wojciech
12:47
romangla
12:33
Grzegorz Kita
12:27
Pawel63
12:23
marczy
11:59
eldorox
11:33
maur68
11:28
Admin
11:08
VaderSWDN
11:05
Bystry1983
10:47
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |