Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

morito
Jacek Karczmitowicz
zgierz
Tygodnik Zgierski

Ostatnio zalogowany
---
Przeczytano: 555 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:9/1

Twoja ocena:brak


7 Maraton Poznański
Autor: Jacek Karczmitowicz
Data : 2006-10-26

Minęło kilka dni, opadły emocje po 7 Maratonie Poznańskim, więc pora na kilka słów komentarza i nie tylko.

Maraton Poznańskim największy w Polsce jest. To sformułowanie zakrawa na banał i wizjonerzy przepowiadający upadek poznańskiej imprezy, po konfrontacji z maratonem warszawskim powinni się zakopać. W żadnym stopniu nie wpłynął na poziom organizacyjny i frekwencje, fakt pobierania opłat za wypożyczenie chipów w wysokości 10 zł. W 7 Maratonie Poznańskim elementy, które dotychczas działały wzorcowo takimi pozostały, natomiast nieliczne niedociągnięcia poprawiono. Prawienie komplementów sobie odpuszczę, żebym nie był podejrzany o jakieś kontakty z p. Rajewskim, skupie się na niedociągnięciach.



Rys.1 - na starcie 7 Poznań Maraton staneły tłumy...



Punkty Odżywiania. Jest to zdecydowanie najsłabszy punkt tego biegu. Pisząc te słowa mam przed oczyma opinie z ubr. rankingu, gdzie uczestnicy wspominają o niedociągnięciach w tym zakresie. W tym miejscu rozumiem jednego z wolontariuszy, który zaproponował “mi kopa” bo organizacja na tych punktach mówiąc najdelikatniej jest ŻADNA. Sprawa dotyczy zarówno rozwiązań w zakresie dystrybucji napojów i odżywek oferowanych przez organizatora oraz tzw. “własnych odżywek”. W stosunku do ubr. roku “ucywilizowano” godziny dostarczania własnych specjałów. Jednak nie przemyślano do końca mechanizmu ich wręczania zainteresowanym. Tu odwołam się do rozwiązania z Dębna, gdzie nikt odżywek nie wręcza jednak są one pogrupowane wg. numerów startowych na osobnych stołach i zainteresowany sam sobie bierze swoje specjały na okrążeniu wg swojego “widzimisię”. A w Dębnie bierze udział zaledwie 20% frekwencji poznańskiego maratonu. I ten mechanizm działa. Jest to zagadnienie do przemyślenia.



Rys.2 - początkowo rozdawali karty reprezentancji Kenii...



Innym już nie podlegającym problemem z jakim zderzyła się załoga Rajewskiego to kubki. Tu już nie ma żadnej dyskusji. Organizatorzy ustalili limit startujących na 3500, każdy punkt obsługuje wszystkich biegaczy na każdym z okrążeń czyli na każdym z punktów MUSI (!!!) być co najmniej 2x3500 kubków!!! Każdemu kto spróbuje ze mną dyskusji polecam na ochłodę kubek z wodą mineralną i “asfaltopodobną” wkładką. Wolontariusze robili co mogli, jednak nie mając do czego, kombinowali co im do głowy wpadło / np. zwiększony resurs kubeczków/.

Ale dość narzekań. 7 Maraton Poznański był udaną imprezą. Ubiegłoroczny medal obśmiałem publicznie drwiąc z tandetnego landszaftu, jakim go upstrzono. W tym roku medal zasługuje na osobny akapit.



Rys.3 - Poznań Maraton do także rolkarze...



MEDAL. Tegoroczny medal nie daje podstaw do narzekań. Projekt wykonano z dbałością o wszelkie szczegóły i zwartość koncepcji. Mnie osobiście bardzo cieszy pamięć organizatorów dla wydarzeń sprzed 50 lat, zarówno tych z czerwca oraz października. Sam medal został wykonany bardzo starannie i precyzyjnie. Kończący tegoroczny maraton otrzymali małe dzieło sztuki, perełkę. Szkoda, że szerokość tasiemki nie odpowiada szerokości otworu w “7” ale jest to małoznaczący detal. Dotykając medal z 7MP mam za każdym razem nieodparte wrażenie dotykania czegoś wyjątkowego. BRAWO. A tak na marginesie mam wrażenie, że ktoś w Poznaniu czyta moje uwagi bardzo szczegółowo, co mi dodatkowo schlebia. Szkoda, że robię to po raz ostatni.

Dla mnie Poznański Maraton okazał się kompletną klapą. Praktycznie od 30km musiałem korzystać z pomocy służb medycznych, którym w tym miejscu pragnę gorąco podziękować za okazaną pomoc. Gdyby nie kolejne sesje “zamrażania” kostki, dalszą “rywalizację” pewnie bym sobie odpuścił. Podobnie jak w Maratonie Warszawskim nie powinno mnie tu być. Jednak byłem, skończyłem a teraz spokojnie się leczę;-))) Ciszę się, że ten, wyjątkowo pechowy dla mnie rok, mam już za sobą. Wniosek, jaki mi się nasuwa to: zawsze stając na linii startu należy być w pełni zdrowym. Bez zdawania się na “może się uda” lub “jakoś tam będzie”.



Rys.4 - ... oraz biegające ANIOŁY !



Maraton w Poznaniu był dla mnie wyjątkowy również z innego powodu. W biegu tym zadebiutowała moja żona oraz szwagier. W sumie to 6 i 7 osoba, którą namówiłem do maratońskiego szaleństwa. Dla szwagra był to obowiązek i sprawił mu wielką radość. Chyba mu się spodobało, bo już się umawiamy do Dębna. Natomiast w przypadku mojej żony mówienie o debiucie jest skrótem myślowym. Fakt, był to jej pierwszy maraton, jednak na pewno nie stanowił wyzwania. Ukończenie maratonu było czymś jak odhaczenie, formalność. Lista biegów jakie moja żona ma za sobą w pełni upoważnia mnie do takiego stwierdzenia. Cóż podobnie jak i mnie, bieganie po mieście, w tłumie nie zachwyciło jej.

W tym roku biegłem w 3 dużych polskich maratonach: Kraków, Warszawa i Poznań. Naturalnym więc będzie, że jej do siebie porównam. Cieszę się, że uczestniczyłem w nich. Udział w nich to naprawdę wielka gratka i bez obciachu są one naszym towarem eksportowym, w niczym nie ustępującym, im podobnym, zagranicą. A jak się komuś nie podobało... . Przypominam, jesteśmy w Polsce, choć ww imprezy dały się już porwać wirowi globalizacji. Czy to dobrze? Nie wiem.



Rys.5 - kobiety na mecie honorowane są kwiatami



Na razie;-)

Jacek Karczmitowicz
24.10.2006r godz. 11.50



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
Deja vu
13:54
wwdo
13:48
Spychalski
13:37
wojciechdw@wp.pl
13:32
maratonczyk
13:26
czewis3
12:51
Wojciech
12:47
romangla
12:33
Grzegorz Kita
12:27
Pawel63
12:23
marczy
11:59
eldorox
11:33
maur68
11:28
Admin
11:08
VaderSWDN
11:05
Bystry1983
10:47
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |