2014-05-27
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Maraton ze Smokiem w tle. (czytano: 1424 razy)
Wyjazd do Krakowa narodził się w mojej głowie podczas jednego z treningów leśnymi strzyżewskimi duktami . Jarek na to jak „na lato” , Wiesiu , po krótkim , kilkudniowym namyśle również powiedział sakramentalne „tak” i plan wyjazdu był już w głowach.
Podeszliśmy do tego startu dość poważnie , lekki szlif formy po zimie , interwały i rytmy oraz trochę dłuższych wybiegań . To miało przynieść nam satysfakcjonujące wyniki.
Biletami na pociąg zajął się nasz kolejarz Jarek , ja zabukowałem hotel , Wiesiu miał zająć się atmosferą podczas podróży.
Dotarliśmy po 9 godzinach na miejsce , krótki rekonesans w drodze do hotelu , rozpakowanie tobołków i w drogę ….po numery startowe !
Już po kilku minutach pobytu na expo , wiedzieliśmy ,że trasę maratonu zmieniono ze względu na zalane Powiśle i oczekiwanie na kulminację fali na Wiśle . Trochę to deprymujące nie wiedzieć do końca gdzie biegać będą maratończycy , ale niespodzianki bywają też miłe.
Zaliczyliśmy pasta party ( pasza party byłoby bliższe prawdy ) , prześledziliśmy trasę zmienionego maratonu i ruszyliśmy oczywiście na Rynek.
Magiczny i piękny , klimatyczny , z niezliczoną ilością kafejek i restauracji , mnóstwem turystów i ….biegaczy . Obowiązkowe obwarzanki , spaghetti w restauracji , spacer po Rynku i wracaliśmy do hotelu na zasłużony odpoczynek .
Od 5.30 krzątaliśmy się nerwowo po pokojach , śniadanie , kawka , „dwójka” zaliczona ….można było teraz myśleć o starcie.
Start usytuowany był na samym Rynku , niemalże przy Kościele Mariackim . Spotykamy się tu z Szymonem i Tomkiem , wszyscy podekscytowani i z jakimiś planami w głowie. Krótkie rozmowy , krótka rozgrzewka , krótka wymiana wskazówek i ruszamy do naszych stref. Od teraz każdy z nas zdany jest na siebie .
Rozpocząłem dość szybko jak na mnie , wiedziałem ,że muszę uspokoić tempo biegu . Z tym ,że wiedzieć a zrealizować to dwie różne rzeczy . Organizm mój zareagował dopiero na 12-13 km , zwolniłem . Temperatura i słońce dawały mi się we znaki . Ratunek przyszedł po 25 km biegu ( już na drugiej pętli) , spadł deszcz . Odżyłem momentalnie , znowu biegło mi się fantastycznie , nadrabiałem zgubione sekundy i minuty , praktycznie tylko wyprzedzałem innych .
Dwukrotnie mijałem się na pętlach z Wiesiem i Jarkiem , wyglądali na świeżych . Wiedziałem ,że dadzą radę .
Trasa poprowadzona była najciekawszymi okolicami krakowskiego śródmieścia . Niezliczona ilość mijanych zabytków , z Wawelem włącznie , na wszystkich robiła niesamowite wrażenie . Paradoksalnie , mimo zmiany trasy , była to jedna z najładniejszych tras maratońskich jakimi biegałem . Takie myśli mną targały na 40 km. Typowego kryzysu maratońskiego nie miałem , cieszyłem się jednak z każdym krokiem , który zbliżał mnie na Rynek , do upragnionej mety . Niezliczona ilość kibiców witająca nas na dobiegu do mety dodawała jeszcze więcej sił , uśmiechy i podziw w oczach ludzi dawał jeszcze większy wyrzut endorfin ….ręce w górze i meta.
Teraz mogłem odpocząć i czekać na pozostałych kolegów , w pięknej strefie maratończyka na Rynku , otoczony wolontariuszami , biegaczami i kibicami . Naprawdę można poczuć się niekiedy jak bohater . Tak czuję się po każdym biegu , szczególnie po biegu maratońskim , szczególnie w tak pięknym mieście.
Nie zdążyłem za mocno odsapnąć , a już swój maraton kończył Jarek ( rekord życiowy ! ) i tuż za nim Wiesiu ( rekord życiowy ! ) ….do hotelu wracaliśmy co prawda jak pokraki , ale jakże zadowoleni !
To był naprawdę dobrze spędzony czas . Koledzy – z Wami to nawet konie kraść !
Chciałbym szczególnie podziękować Łukaszowi i Kasi …byliście dla nas wielkim wsparciem , punktem odżywczym i wodopojem na trasie….dzięki .
Czasy zbąszyńskich gladiatorów :
Dariusz Chłopek - 3.31.06
Jarosław Sołtysik - 3.39.18 ( rekord życiowy )
Wiesław Banaszak - 3.42.32 ( rekord życiowy )
Tomasz Siedlarz - 3.57.22 ( rekord życiowy )
Szymon Mierzyński - 4.37.26
tekst: darianita
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu paulo (2014-05-28,08:39): Darku bardzo pięknie to opisałeś. Też marzy mi się kiedys Kraków, by poczuć się właśnie w tym mieście jak bohater. Gratuluję Tobie pięknego wyniku i tego niezwykłego doznania. Peepuck (2014-05-28,09:27): Bardzo fajny wpis i miło się robi krakusowi na duszy czytającemu te słowa. Taka mała uwaga: jak będziesz jeszcze raz w Krakowie to nie mów głośno, że jesteś na "Starówce" ;-) darianita (2014-05-28,17:03): Dziękuję Konrad za sugestię :-) , poprawiłem ....Krakus ze mnie żaden , ale poprawność polityczna musi być :-)
|