Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [3]  PRZYJAC. [20]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
kozibar
Pamiętnik internetowy
Biegaczy nie sieją , sami się rodzą

Bartłomiej Kozłowski
Urodzony: 1972-05-19
Miejsce zamieszkania: Kielce
14 / 15


2011-11-15

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Spowiedź biegacza. (czytano: 1791 razy)

 

Wpis do bloga powinien być trafny , krótki , treściwy. Powinien zaciekawić czytelnika , wzbudzić emocje tak by znów powrócił . Aby czytanie zbytnio nie zmęczyło czytacza, musi mieć błysk, humor , werwę.


Zadając cios tym stwierdzeniom postaram się pokazać że można to rozwlec, rozciągnąć, by umrzeć z nudów czytając mój wpis. Przeprowadzę swoistą spowiedź biegacza ,wyleje to co we mnie siedzi , choć nie do końca chce ze mnie wyjść. Konfesjonał na MP!


Każdy start wzbudzał we mnie emocje którymi chciałem dzielić się z innymi , poruszał mnie , wyciskał pot w oczach. Tak było do maratonu w Krakowie tego roku. Co sprawiło że moje emocje opadły i coraz ciężej mi o tym pisać? Może "Spowiedź biegacza " którą teraz pisze mi to uzmysłowi? Spróbuje , przynajmniej się postaram...


Cracovia Maraton - start nie udany , byłem zdeprymowany , zawiedziony ale.... Zawzięcie chciałem znów spróbować , stanąć na starcie maratonu. Koniec wiosny , całe lato postawiałem na treningi . Ciężkie , mozolne bieganie . Odpuściłem inne starty by należycie przygotować się do maratonu w Warszawie. Zaliczyłem tylko jeden występ na 10 - szkę , bez przygotowania, na zmęczeniu . Fakt poprawiłem życiówkę o 4 min ale dalej byłem nie zadowolony.Uparcie dążyłem do najważniejszego startu w roku. Maraton Warszawski miał być punktem zwrotnym w moim bieganiu , miał pokazać że potrafię , że to jest dla mnie. Postawiłem na jedna kartę. Wkładałem w przygotowania serce , zaangażowanie , ból ... nie powiem miałem z tego tytułu wiele radości , satysfakcji , uciechy)


Maraton Warszawski. Stanąłem na linii startu skupiony , zdeterminowany , z nadziejami. Każdy kilometr rozpisałem czasowo . No i na 16 km wszystko się zesrało...! Odcięło mi najpierw głowę potem oddech a na końcu nogi. Od półmetku zaczynam iść z wolna podbiegać. Kilkadziesiąt razy w myślach schodziłem z trasy,prowadziłem wojnę łajałem się, byłem zły. Po raz trzeci dotarłem do mety , po raz trzeci zostałem marszomaratończykiem. Mijając linie mety obiecałem sobie że nigdy więcej nie będę biegał maratonów! Padam kolejny raz na tylnie siedzenie samochodu, umieram ze wstydy i bólu. Po godzinie....dlaczego człowiek jest taki durny , głupi naiwny? Przyrzekam ze znów stanę na starcie!
Postanowiłem po powrocie udać się do lekarza , przeprowadzić badania krwi itp.

Wizyta u lekarza. Opowiadam doktorowi całą historię, kazał mi się rozebrać , posłuchał , obejrzał gardło i badanie się zakończyło słowami : Badań nie będziemy robić... Struchlałem!...
Dlaczego? pytam. Ma pan przewlekłe zapalenie gardła i zatok . Najpierw leczenie , antybiotyk potem badanie krwi. Pierwszy raz byłem zadowolony z faktu że jestem chory. Zrozumiałem powód swojej niedyspozycji. Leczenie przeszedłem "sumiennie" nawet biegałem . No dość solidnie biegałem) Cztery dni przed maratonem w Poznaniu odebrałem telefon:
- Cześć biegniesz w Poznaniu?
- Nie? chyba nie? Dlaczego?
- Gdybyś się zdecydował to Ci pozajacuje na 4:10.
- Jak uda mi się opłacić wpisowe to jadę!
Zdążyłem w ostatniej chwili.Jadę! Trzy tygodnie po Warszawie , choroba..Jestem wariat lecz jadę!

Jedziemy z małżonką , nocleg na sali gimnastycznej . Pierwsze takie doświadczenie, ciekawe przeżycie . Chyba zawsze będę tak nocował! Przemili ludzie , silna atmosfera , motywująca.

Kilka słów wyjaśnienia. Mariola jest osobą która zaraziła mnie bieganiem. Zjawia się zawsze kiedy jej potrzebuję . Kobieca intuicja , zaczynam w nią wierzyć! Spotykamy się na starcie . Ona jak i ja nie lubimy rozmawiać podczas biegu , Podążamy w ciszy - naszej ciszy . Wokoło panuje radość , euforia, jest barwnie, radośnie, kolorowo. Biegniemy noga w nogę , tempo żółwiowe irytujące. Co kawałek wyrywam się do przodu . Zostaje delikatnym szarpnięciem karcony i sprowadzony do "tempa żółwiowego". Dziesiąty kilometr powyżej 1 godziny , Mariola rzuca mi retoryczne pytanie" Kiedy biegłeś dyche powyżej godziny" Skręca mnie w środku, jak zaczynałem biegać! Co ja z nią tu robię? Zaciskam zęby, obiecuje sobie robić dokładnie to co ona. Biegnę jak ona , pije jak ona , uśmiecham się jak ona, jem kiedy ona je, oddycham jak ona. poddaje się jej , ulegam . Nie mam nic do stracenia.Przez chwilę biegniemy z Gerappa i jej Maniakiem, Ma racje udusić dziada . Nawija i nawija . Z czasem gubimy się gdzieś na trasie. Półmetek powyżej 2 godzin a mnie rozpiera siła , energia .Zaczynam wierzyć że tempo żółwiowe przynosi wymierny efekt. Z każdym kilometrem mój podziw dla Marioli i wdzięczność rośnie. Na 30 wchodzę w stan euforyczny, , gdzie jest ściana? Ja kipie energią ! Aż do 38 .... odcina mnie . Szeptem wyrzucam słowa - Mariola biegnij nie dam rady! ..."Obiecałam 4:10 i tak będzie , daj rękę". Myślałem że mnie pociągnie choć kilka metrów, nie!nic bardziej mylnego. Słowa jakie wypowiedziała zdziwiły mnie oraz jej delikatny uścisk. "Masz trochę pozytywnej energii , chwytaj ja!" Nie uwierzycie - podziałało! Do zbiegu na Malte biegliśmy razem tu już mój anioł pozostawił mnie samego. Widział ze 4:10 mam w kieszeni. Jak każdy anioł pojawił się ,znikł i szybko uleciał ku niebiosom. Nie zdążyłem podziękować Marioli .Pozostawiła mnie w euforii i radości. Czas 4:09 ! nowa życiówka poprawiona o 27 min ! Przebiegłem maraton od A do Z . Zostałem maratończykiem! Anioły nie lubią kiedy się im dziękuje , anioły nosi sie w sercu!Pewno jeszcze nie jeden raz go spotkam , nie jeden sukces będzie jej udziałem. Tak w tempie ŻÓŁWIOWYM zostałem Maratończykiem. Zacząłem powoli chwytać o co chodzi w tym maratonie , zaczynam lizać wierzchołek góry lodowej jakim on jest. Gerapa każdy ma takiego anioła na jakiego sobie zasłużył !))

Trzy dni po maratonie , trzy dni bez biegania , stoję i kołysze się do przodu i tyłu a firanka puka mnie w czoło.....Może ostatni maraton w tym sezonie ? To za niecałe trzy tygodnie. Jestem wariat dam rade. Małżonka pobiegnie półmaraton to nada mi" Żółwiowe tempo " Zadebiutowała z niezłym czasem, równe 2 godziny a ja biegłem jak w transie i poprawiłem życiówkę o niecałe 6 mim . Czas 4:03 nie był założeniem na ten rok ale jestem z niego bardzo dumny.

Podsumowanie. "Spowiedź biegacza" pozwoliła mi znów poczuć pot w okolicach oczu, choć siedzę sobie wygodnie. Mam nadzieję że nie zanudziłem was swoją historią. Bieganie jak widać jest zaskakujące . Przynosi wiele radości jak i potrafi nie źle zdołować . Każdy posiada swojego anioła i każdy może takim aniołem zostać . A tempo żółwiowe polecam każdemu początkującemu marszomaratończykowi, warto naprawdę polecam!





Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Marysieńka (2011-11-15,18:49): Bo w maratonie drogi kolego sprawdza się zasada....wolniej zaczniesz, szybciej skończysz:))
kozibar (2011-11-15,19:07): Teraz ja to dobrze wiem )
arturgadecki (2011-11-17,08:12): Dodatkowa para skrzydeł zawsze się przydaje
kozibar (2012-03-27,22:09): Te skrzydła gdzieś tam zawsze nade mną łopoczą )) Podczas maratonu taki motywator to skarb.
kozibar (2012-03-27,23:01): http://www.youtube.com/watch?v=t1-ZicnIpw8







 Ostatnio zalogowani
Tyberiusz
21:11
damsza_CZB
21:10
szakaluch
20:37
Pawel63
20:31
Wojciech
20:29
kos 88
20:11
crespo9077
19:40
INVEST
19:38
Rehabilitant
19:36
Raffaello conti
19:32
anielskooki
19:19
entony52
19:04
krzybocz
18:54
neergreve
18:48
Komancz
17:51
Bartuś
17:47
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |