8 kwietnia 2003, w całkowicie zimowych trudnych warunkach, w zamieci śnieżnej i temperaturze około zera rozegrano pierwszą w tym roku imprezę biegową w ramach Grand Prix Warszawy. Do biegu na dystansie 10 km staneło kilkudziesiąt zawodniczek i zawodników. Trudne warunki znalazły odbicie w wynikach, przynajmniej na początku duża część biegaczy zasuwała gęsiego wąską wydeptaną ścieżką, każde wyprzedzanie okupione było przedzieraniem się przez kilkunastocentymetrowej grubości śnieżny puch. Kilku uczestników założyło biegówki.
Bieg ten był też szczególny ze względu na gruntowne zmiany w gronie organizatorów. Głównym sprawcą dotychczasowych imprez biegowych w Lesie Kabackim był Janusz Kalinowski. Zajmował się tym jakieś 10 lat. Od teraz szefowanie przejęła prezes Królewskiego Klubu Biegacza Alina Sakwa, a jej głównymi pomocnicami także okazały się panie: od lat zaangażowana w imprezy kabackie Grażyna Waszczyńska (zapisy i rejestracja czasu) i Ania Wąsowska (aprowizacja). Pomagało też kilku panów.
Uczestnicy narzekać nie powinni: w ramach 8 zł wpisowego mogli uraczyć się piwem lub napojem, bananem i batonem w czasie zakończenia w szkole przy ul. Hirszfelda. Miały być też kiełbaski na grillu ale osoba za nie odpowiedzialna nie dojechała. Zwycięskie trójki pań i panów otrzymały pamiątkowe statuetki. Wśród wszystkich rozlosowano kilkadziesiąt szklanych pamiątkowych kubków, trafiły się one m.in. wszystkim uczestniczkom imprezy. Atmosfera całkiem fajna, nowych organizatorów nagrodzono hucznymi brawami.
|