2008-10-07
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Konkurs na katorżnika (czytano: 865 razy)

Po wizycie w Lublińcu my¶lałem, że Katorżnik to rzeczywi¶cie jeden z najcięższych "biegów". Tak my¶lałem aż nadszedł ten dzień, kiedy stan±łem na starcie triathlonu w Dzierżoniowie. 600 m pływania, 25 km (wyszło prawie 28) MTB z ostrymi, długimi podjazdami i 6 km biegu. Pływanie poszło szybko, trasa rowerowa ciężka, ale o to chodzi, tu się czuję pewnie. Zawarto¶ć bidonu znikła do¶ć szybko. Temperatura w cieniu - ponad 32 st. Tylko gdzie ten cień... Jeszcze na rowerze, podnóża Gór Sowich, owszem, ale końcówka trasy rowerowej to już otwarte przestrzenie, pył i wiatr własny, a potem "bieg" przez te ł±ki i... żadnego wiatru. Powietrze stoi i gotuje się. Chwile po tym, gdy chwyciłem grunt pod nogami i zacz±łem nimi przebierać zapaliła się czerwona lampka. Oddech w porz±dku, nogi wyrywaj± do przodu, ale głowa... Co¶ się w ¶rodku gotuje i obezwładnia cał± resztę. Biegałem już w upały, ale to co¶ zupełnie innego. Tempo spadło do ponad 6 min/km. To tempo dobrego piechura. Jeden punkt z wod±, jeden! Po 200 metrach wydaje się fatamorgan±. Uratował mnie strumień, którym się przykryłem po czubek głowy. I dalej. Sił± woli. Po rowerze byłem w (szeroko rozumianej) czołówce. Wyprzedziło mnie 5 zawodników, tylko pięciu... Obejrzenie się za siebie to spory wysiłek... S±! Nadci±gaj±. Widać już stadion, przyspieszam, mózg protestuje, próbuje mi odci±ć pr±d, ale dalej, dalej. Wyprzedzam jednego zawodnika, poganiam go, żeby¶my się razem poci±gnęli, ostatni kilometr, ale on mówi, że tylko chce dobiec. Tylko dobiec. Zostawiam go za sob±, po chwili jestem na stadionie. Ostatnie 400 metrów. Najdłuższe 400 metrów w życiu... Meta. Wody na mecie jak na lekarstwo, zabrałem mineraln± ekipie z pogotowia. Ostatecznie 16 miejsce i 3 w kategorii wiekowej. Parę minut poniżej dwóch godzin. Miałem wrócić się na trasę i robić zdjęcia koleżance, ale gdzie tam... Leżałem w jakim¶ skrawku cienia i wodę lałem w siebie/ na siebie. Parę osób nie ukończyło zawodów z powodu upału i wycieńczenia. W konkursie na katorżnika wygrał Dzierżoniów. Zawody w Lublińcu to była dla mnie porównaniu z tym triathlonem przebieżka (choć nie leniłem się, w eliminacjach Katorżnika byłem 10, w finale 35). A w sierpniu już czeka na mnie pierwszy halfIronman w Wiessbaden. Oby nie w upale...
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |