2010-10-04
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 02:02:18 (czytano: 1684 razy)
ZROBIŁEM ŻYCIÓWKĘ!!!! :)))))
ale nie złamałem 2 godzin :(((((
Jestem zadowolony!!!! :)))))
ale niesmak pozostał!!!! :(((((
Przed wyjazdem do Katowic miałem tremę jak student pierwszego roku przed pierwszym egzaminem z matmy :) Chodziłem tam i z powrotem a puls sięgał prawie mojego HRmax :) Miałem nawet zamiar jechać już o 7ej rano ale żonka skutecznie mnie od tego odciągnęła. Po przyjeździe na miejsce (około 9.20) parking na głównej drodze do biura był już prawie zapełniony a obsługa sprawnie pomagała parkować tak żeby przerwy miedzy samochodami były optymalne. Wyłączyłem silnik i pognałem po pakiet i numerek. Kolejka była długa ale do zapisów ja odebrałem sobie wszystko przy stoliczku oznaczonym 1-200. Szybko do samochodu. Zakładam ciuszki biegowe a po drodze spotykam wielu znajomych z którymi nie widziałem się prawie rok czasu. Już zaczynam czuć radość i stres mija. Rozgrzewka. Zaczynam się wyciszać, przestają do mnie docierać dźwięki z otoczenia, zamykam się z moimi myślami i wizualizuję linię mety i czas 02:00:00!! :)
Ustawiam się wśród biegaczy i biegaczek. Pożyczony Garmin złapał już sygnał satelity, ostatnie przemowy, szmer rozmów.... strzał z pistoletu startowego... BIEGNĘ!! Nareszcie. Ufff.
Patrzę na tempo i dostosowuję je do tego zaplanowanego 6"15"/km. I tak trzymam przez pierwsze 6,5km. 7km mijam lekko, bez problemów ale czuję, że moja "maszyna" się już dogrzała więc jak tylko minąłem czytnik czasu zmieniam tempo na 5"30"/km. Kolega zostaje w tyle a ja mam nadzieję, że utrzymam to tempo przez kolejne 7km. Lekki podbieg a ja staram się utrzymać krok. Idzie łatwo-jestem zadowolony i powoli ale systematycznie wyprzedzam kolejne osoby. Teraz z górki więc lekko mnie nogi niosą. Zbliżam się do ostatniej prostej przed ostatnim nawrotem na ostatnią pętlę. Pod wiaduktem stoją dziewczyny z Truchtacza i żonka i krzyczą co sił!! Miło usłyszeć doping. Robię nawrót i lekko zwalniam do 5"40"/km. Wiem, że teraz będzie pod górkę. Dosłownie i w przenośni ale biegnę. Ostatnie wzniesienie pokonuję bez problemu. I nagle JEST!! Nie chciałem go ale przyszedł. Ból w lewym kolanie. NIE!! zatrzymam się. Zwalniam do 6"20"/km truchtam aż przejdzie i znowu przyspieszam. Widzę tabliczkę na 18tym kilometrze, patrzę na czas i już wiem, że MAM życiówkę tylko teraz ILE?? Ostatnia prosta, już widzę z daleka wiadukt i słyszę doping!! Daję w gaz i gnam co sił chociaż nogi ciążą jak ołów. Wbiegam na metę i........ 02:02:18!!
Trochę mi żal tych 2 minut z hakiem ale cóż: lepsze to niż nic :) Poprawiłem się o 8 minut chociaż do pełni szczęścia brakło tak niewiele. Może jak bym zrobił pierwsze 7km szybciej to miałbym to co chciałem ale mogłoby być tak, że na ostatnim okrążeniu nie utrzymałbym tempa. Może.... do następnego razu.
Teraz czeka mnie jesień i zima ciężkiej pracy żeby w przyszłym roku zejść poniżej 2 godzin w połówce.
Wspaniałym uczuciem jest zrobić życiówkę ale jeszcze więcej radości daje biegać z tyloma ludźmi, którzy potrafią o wszystkim rozmawiać (bo o bieganiu nie wspomnę) i cieszyć się razem z nimi swoimi i ich radościami :)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu kluseczka (2010-10-04,19:11): gratuluję sukcesu, wynik nastepnej połowki napewno będzie się zaczynał od 1 :..., Brawo Grzegorz:) Marysieńka (2010-10-04,19:17): Raz jeszcze gratki....przyjdzie czas na "złamanie" dwóch godzinek...Może w Kościanie, albo w Toruniu???? :))) Asmaen (2010-10-04,19:38): Olga, jestem przekonany, że będzie 1 na początku :) Asmaen (2010-10-04,19:39): Marysiu, aż mnie rwie żeby złamać 2 godziny ale w tym roku niestety już nie wybieram się na połówkę. Zbieram siły na przyszły rok ;)) Miło było Cię zobaczyć w Katowicach i zamienić kilka słów :) shadoke (2010-10-04,20:56): Więcęj życiówek - to więcej powodów do radości;) Dziś Ci gratuluję nowej życiówki, a na wiosnę pogratuluję złamania dwóch godzin...Przecież masz to na wyciągnięcie ręki...znaczy się nogi;) GRATULACJE, wszak 8 minut piechotą nie chodzi:) Asmaen (2010-10-04,21:13): Dzięki Iwonko :) Asmaen (2010-10-05,18:58): To był ŚWIETNY dzień na bieganie :D Marysieńka (2010-10-13,20:31): I jak tam "samopoczucie" z nową życióweczką???? Asmaen (2010-10-13,21:35): Marysiu, zrobienie życiówki bardzo mnie zmotywowało i dało siłę. Teraz z innym nastawieniem wychodzę pobiegać a w Krakowie mam zamiar zrobić życiówkę w maratonie :)
|