2008-01-26
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| ZiMNaR IV Etap (czytano: 1795 razy)
Kolejny Etap ZiMNaRa za mną. Znów najciężej było na czas dojechać, a konkretnie wyjechać z mojej dziury, zwanej Głuszycą do Wałbrzycha na PKP. Musiałem szukać osób, które jechały o 5 rano do pracy, żeby z nimi móc się zabrać. Następnie czekanie od 5:20 do 6:45 na pociąg do Wrocławia. We Wrocławiu przesiadka, i o 9:10 wyjazd do Lublińca. W pociągu tradycyjnie o 11 po przejechaniu stacji w Ozimku do kibelka przebrać się w strój startowy, dres, przypiąć numerek i o 11:30 ze stacji bieg w ramach rozgrzewki do Domu Kombatanta. Dziś nie startował Marcin więc mogłem wygrac. Czułem, że wygram bo "na szczęście" osrał mnie goląb na dworcu we Wrocławiu ( wnerwiłem się na capa strasznie), ale odczytałem to jako wróżbę zwycięstwa. Sam bieg; jak co tydzień, wspaniala atmoswera, miłe towarzystwo, nie zabrakło nowych uczestników i mocarzy w mundurach. Dziś Greg nie czuł się osamotniony w tradycyjnym jedynym w swoim rodzaju unifornie, ponieważ jedna z reprezentantek plci pięknej, również biegla w pełnym umundurowaniu, i tu nie kryłem wyrazów uznania. A u mnie jak co tydzień nowa życiówka 21:14, pomimo, że na trzeciej pętli lekko skręcilem nogę i ten bieg, już nie był taki, jak powinien. Za tydzień muszę zejść po niżej 21 min, o ile warunki pozwolą. Może ja pomyślę o wojskowych butach :-))) bo zawsze biegam jak ostatnia sierota i choćby był jeden kamień na drodze, czy kożeń, to ja zawsze muszę się o niego potknąć i skręcic nogę;p
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |