Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 631 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Na Krakowskich Błoniach zawsze świeci słońce
Autor: Jacek KARCZMITOWICZ
Data : 2004-05-13

Przyjechałem na Cracovia Maraton po raz trzeci. Był to również mój trzeci start w maratonie w tym roku, oraz trzeci start w tym roku tak w ogóle. Wbrew wszystkiemu lubię biegać w Krakowie. Trasę tamtejszą uważam za absolutny nr 2 wśród maratońskich tras krajowych zaraz za Puckiem, który również bardzo lubię. Trudno mi w jakiś racjonalny sposób uzasadnić mój sentyment do krakowskich wertepów uatrakcyjnionych zakrętami.
Stojąc na linii startu gdy usłyszałem, że przyjechała tu zawodniczka z Francji, aby zrobić minimum na olimpiadę lekko się zdziwiłem. No ale cóż. Jak się później okazało tu jej zabrakło ponad 2 minuty, gdyby przyjechała do Dębna lub Wrocławia pewnie by minimum miała w kieszeni. Ale jej sprawa. Ja tu przyjechałem w innym celu.
Wychodząc z dworca PKP S.A. Lekko zgłupiałem bo co zapytałem Krakowiaka o drogę do stadionu Wisły, to inaczej mnie kierowano. Dałem sobie spokój i poszedłem w okolice Rynku coś zjeść i kupić na śniadanie. Natknąłem się na ciekawy spektakl, o którym pisałem w artykule pt „PASJA”.
Udałem się do hotelu. Wykalkulowałem sobie, że jak przybędę na Rynek w sobotę po 6.00 to wszystkie formalności załatwię bez problemu. W hotelu zasnąłem snem kamiennym. Obudziłem się o 5.30 zjadłem jogurcik i dwa batony czekoladowe, wziąłem zimny prysznic i byłem gotów do wymarszu. Z ul. Montelupich na Rynek nie jest daleko i ten odcinek pokonałem spacerem. Na Rynku panował lekki rozgardiasz bo rozkładano infrastrukturę startowo- metową, niemniej wszelki formalności związane z zapisem i odebraniem chipa zajęły mi może 3 minutki. I co tu dalej robić. Spotkałem Tadeusza Rutę i siedząc na sofie w stylu art – deco omawialiśmy plany startowe i takie tam dupcyngle. Wybiła godzina 8.00 więc pora się przebrać. Wchodząc do namiotu – przebieralni, aż mną zakręciło. Nie wiem tylko do dziś czy to był efekt woni smarowideł czy koloru światła tam panującego. Przebranie załatwiłem w 1 minutkę i dalej zacząłem marznąć. Oddałem więc depozyt i udałem się do zaprzyjaźnionej restauracji, gdzie podobnie jak rok wcześniej sympatyczna Pani czekała na mnie już z kluczem do kibelka dla personelu. Pamiętała mnie, i specjalnie na mnie czekała, i nawet zaparzyła ciepłą herbatę z sokiem i cytrynką, która na mnie czekała jak już wyszedłem po wszystkim;-) Było to miłe. Czekając w gronie kolegów klubowych na strzał startera Robert Korzeniowski zapewniał, że w tym roku pogodę zamówili pochmurną i będzie się nam lekko biegło. Widać Robert ma cienkie chody w obłokach bo.... ale o tym później. Ponadto zadeklarował, że będzie szedł w czasie około 4:20 – 4:30 na km i jakby kto chciał to zaprasza.
Padł start. Chwilę potem zawodnik biegnący obok mnie się potknął i przewrócił. Pierwsze kilometry biegły z górki i po bruku jednak na 2 km złapałem czas 9:48 lekko za szybko. Chwilę potem usłyszałem za sobą znajomy głos. To był nasz mistrz chodziarski. Wtedy postanowiłem, że muszę definitywnie zwolnić, wszak nie przyjechałem tu bić rekordów!
Na 3km miałem już czas 15:02 co uznałem za tempo ok. Wbiegając na Krakowskie Błonia słoneczko nieśmiało się uśmiechnęło. Zrobiło się miło. Na 5km złapałem czas lekko poniżej 26 minut co uznałem za wynik ok. W tym roku nie było na trasie miejsc gdzie, jak w latach ubiegłych powietrze można było nożem ciąć. Po prostu wiała ożywcza bryza. Jednak biegnąc w kierunku mostu Kotlarskiego na Bulwarze Podolskim słoneczko chyba zakpiło sobie z przepowiadaczy pogody i niepomne przepowiadanego zachmurzenia lekko się zapominało. Dobiegając do półmetka pogoda była standardowa czyli jak zwykle w czasie Cracovia Maraton. Słoneczko świeciło jak na plaży w Rimini. Opuszczając starówkę powoli miałem już dość słoneczka i zacząłem czuć przypiekanie na plecach. Wbiegając na Most Zwierzyniecki usłyszałem, że jestem 478 więc zacząłem sobie dodawać i odejmować wyprzedających mnie i wyprzedzanych przeze mnie zawodników, aby nie myśleć o tym upale. Bieg pod kolejnymi mostami: Dębickim, Grunwaldzkim, Piłsudskiego, Powstańców Śląskich oraz Kolejowym z jadącym akurat pociągiem InterCity przypomniały mi poprzednie edycje tego biegu. Wbiegając na Most Kotlarski biegłem za zawodnikiem w blond dredach, które miał przyozdobione w barwy RASTA. Jednak zawodnik wykonał manewr i zaczął biec po chodniku, przez chwilę chciałem zrobić to za nim jednak kratownica tego most odgrodziła mnie od niego czyli jezdnię od chodnika. Widząc kilka metrów przede mną zawodnika dobiegłem do niego i już razem zbiegaliśmy z mostu do żółtego pachołka oznaczającego nawrót. A ów rastamanin /tak to się odmienia???/został o kilka metrów za nami. Gdy wykonywaliśmy nawrót przy tym żółtym słupku, spryciarz z mopem na głowie wykonał kolejny zwrot i był jakieś 30-40 metrów przed nami, olewając potrzebę nawrotu o 180º na ulicy Kotlarskiej. Lekko się zirytowaliśmy, mój przypadkowy kompan chyba nawet bardziej i podbiegliśmy do klona Roberta Leszczyńskiego, aby mu zwrócić uwagę. Ten jednak kazał nam się zająć sobą i patrzeć na siebie. Powiadomiliśmy sędzinę o tym fakcie. Ta coś tam zanotowała i .... jakby nigdy nic biegliśmy dalej, a słoneczko robi sobie próbę generalną przed lipcem.
Opuszczając Bulwar Kulrandzki do pokonania był podbieg. Jakby ktoś nie pamiętał to Wawel znajduje się na Wzgórzu Wawelskim i stąd jego nazwa, nie jak głosi plotka od nazwy czekoladek produkowanych w Krakowie.
Wbiegając po raz kolejny na bruk miałem już serdecznie dość. Wbiegając na ten bruk zrozumiałem na czym polega legendarna trudność wyścigu kolarskiego Paris – Roubaix. Ostatnie 1200m pokonałem w czasie ponad 8 minut.
Na mecie reklamówka z słodyczami i piękny medal z widokiem na pomnik Mickiewicza oraz Sukiennicami. Mam dziką satysfakcję, że w ubr. zwróciłem na medale uwagę i posłuchano jednej z moich sugestii aby na rewersach umieszczano krakowskie zabytki. Dla mnie bomba!!!
Maraton Krakowski jest imprezą udaną. Można utyskiwać na potknięcia, jednak jeszcze się taki nie urodził co by każdemu dogodził. Należy pamiętać, że nie od razu Kraków zbudowano!!! Jak napisałem w rankingu bieg ten ewoluuje. Co roku są zmiany, jedne na lepsze i te pozostają oraz takie ewidentnie chybione i te już się nie powtarzają. Organizatorzy muszą rozwiązać jakoś problem gąbek. Bo tak dalej być nie może i ten problem powraca corocznie!!!
Mnie natomiast problem gąbek osobiście mało interesuje. Ktoś się mnie pytał dlaczego biegam w rękawiczkach? Ano właśnie dlatego! Jak mam ochotę się obetrzeć to wylewam sobie kubek wody na rękawiczkę i ocieram co mi się chce. Jak chcę obetrzeć pot z oczu, to drugą rękawiczkę mam względnie suchą i ... nie mam podstaw do narzekań. Nie zmienia to faktu, że jeśli któryś z zawodników sobie gąbką otarł uda wysmarowane maścią rozgrzewającą /pół biedy jeśli to był ben-gay, ale dramat się zaczyna jeśliby to byłą maść abc!!!/ a następny inny zawodnik tą samą gąbką wytarł twarz czy oczy mogłoby dojść do tragedii. Może jednak wariant wrocławski z gąbkami jest wart skopiowania na krakowskim gruncie? A może w przyszłym roku zaopatrzyć zaw

odników zamiast w plecako – worki to właśnie w rękawiczki? Tę kwestię pozostawiam krakowskim organizatorom pod rozwagę.
Ja osobiście lubię tu biegać, bo trasa tego biegu corocznie uczy mnie pokory i szacunku dla tych 42,195km. Corocznie sobie obiecuję, że w roku następnym pobiegnę lepiej, jednak dobiegając do wzgórza Wawelskiego wiem, że być może nastąpi to dopiero za rok. Ta trasa jest pokręcona i trudna. Mnóstwo tu zakrętów, zwrotów i krótkich sztywnych podbiegów. To stanowi o jej atrakcyjności i oryginalności. I niech tak pozostanie. Może wyniki tu uzyskiwane nie są porywające w skali bezwzględnej, jednak w relacji do warunków, jakie tu panują mają one swoją wartość i przełożenie.
I dlatego IV Cracovia Maraton tu wrócę, bo czyż to co przychodzi z trudem nie jest cenniejsze?



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
eldorox
06:43
bobparis
06:38
biegacz54
05:15
conditor
01:50
Andrea
00:23
Jerzy Janow
23:46
Wojciech
23:37
Volter
23:25
VaderSWDN
23:25
Artur z Błonia
23:18
szakaluch
22:30
gibonaniol
22:28
timdor
22:08
malicha
22:06
Namor 13
21:42
Agusia151
21:08
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |