2014-08-25
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Wałbrzych - nasz mały Boston (czytano: 1280 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=3&action=5&code=28515
Gdy przyjechałem w sobotę do Wałbrzycha na XV Toyota Półmaraton, załamałem się!!! Nie natrafiłem do tej pory na relacje z tej imprezy, a zapisałem się, żeby ukończyć bieg w ramach Korony Półmaratonów. Moje "załamanie" było związane z faktem, że jadąc przez miasto, a później maszerując trasą biegu, nie znalazłem praktycznie płaskiego odcinka!!! Poczułem słabość na samą myśl o biegu z tak dużą ilością podbiegów i zbiegów. Moją słabość zwielokrotniał fakt, iż cztery tygodnie wcześniej odstawiłem zupełnie mięso i inne produkty pochodzenia zwierzęcego - skutek był taki, że tydzień przed startem nie wytrzymałem 18km-ego wybiegania. Fakt, szybko doszedłem do wniosku, że jadłem za mało węglowodanów i miałem cały tydzień by ten błąd naprawić ale dopiero na trasie półmaratonu mogłem się przekonać czy się udało.
Dotychczas biegałem po trasach nizinnych i w 90% płaskich jak stół. Mój respekt budził podbieg na ul. Świętojańskiej w Gdyni czy sławna na całą Polskę warszawska Agrykola. Po półmaratonie w Wałbrzychu stwierdzam, że Świętojańska jest płaska, a Agrykola i Konwiktorska, to drobny akcent żeby się biegacz nie zanudził... Czytałem wiele relacji z maratonu w Bostonie, a w nich wiele ostrzeżeń, że na podbiegi i zbiegi na tej trasie trzeba się szczególnie dobrze przygotować - czytałem to jak opowiadania ważne ale w znikomym stopniu mnie dotyczące, bo do Bostonu się nie wybieram (na razie) a w innych biegach przecież takie "nieszczęście" mnie nie może spotkać...
No i spotkało, ale czy aby na pewno nieszczęście? Miałem całą noc na przypomnienie sobie tych fragmentów relacji z Bostonu, w których biegacze opisywali technikę pokonywania wzniesień: na podbiegach krótszy krok i mocno pracować rękoma, na zbiegach puścić nogi luźno ale też zwiększyć kadencję żeby nie spalić czwórgłowych... Te słowa powtarzałem jak mantrę aż do chwili przekroczenia mety w Wałbrzychu. Przypomniałem sobie też słowa jednego z biegaczy ultra, że w górach więcej wody wylewał na uda niż na głowę - rzeczywiście palenie czwórgłowych szybko znika :)
A jak wygląda trasa półmaratonu w Wałbrzychu? Start z rynku, który wcale nie jest płaski - leciutki zbieg przez pierwszy kilometr aż do ul. Wyzwolenia. Nawrót 180 stopni i tu zaczyna się lekki podbieg 1-2% nachylenia, który po ok. 700m przechodzi w najcięższy na trasie o pochyleniu 7-12% i długości 1,1km!!! Jesteśmy obok stadionu i biura zawodów, gdzie wita nas najpierw kurtyna wodna a potem uśmiechnięte dzieciaki z wodą i izotonikiem - to już się dzieje na zbiegu o nachyleniu 4-5% i długości ok 600m. Gdy już złapiemy rytm i oddech znów dla urozmaicenia mały tym razem podbieg: ok 300m 4-5% nachylenia i zaczyna się największy zbieg na trasie: 500m z nachyleniem 11-13%, który kończy się na ul. Chrobrego gdzie mamy kolejny nawrót 180stopni i zaczynamy, a jakże, kolejny podbieg: ok 500m z nachyleniem 3-5%. Zaczyna się stare miasto więc biegniemy po kostce brukowej (jak mokra to też śliska), klucząc uliczkami Wałbrzycha i skręcając raz w lewo raz w prawo i biegnąc to w dół to w górę. na ok 6km znów punkt z wodą, izotonikiem i bananami. Zostaje nam pofałdowany lekko 1km do rynku i mamy za sobą... 1/3 trasy :) jeszcze dwa takie same kółka i meta.
Co ciekawe, przy odpowiednim rozłożeniu sił bieg ten odbieram jako bardzo przyjemny. Kibiców mniej niż w Grodzisku Wielkopolskim, ale za to równie pozytywne ich nastawienie do biegaczy. Świetna praca organizatorów biegu, wolontariuszy i służb miejskich (pełen podziw za kierowanie ruchem, dzięki któremu nie słyszałem ani jednego klaksonu zniecierpliwionego kierowcy). Szerokie grono miejscowych biegaczy dodawało otuchy przyjezdnym, którzy tak jak ja przestraszyli się trasy. Już dawno nie widziałem tak wielu uśmiechniętych twarzy biegaczy - spodziewałem się widzieć grymas bólu i ogólne cierpienie, a tu niespodzianka - prawie wszyscy wyglądali jakby brali udział w spacerku. Może to moje subiektywne obserwacje ale pisząc to nadal odczuwam lekkość tego biegu. Nie wiem co w tym Wałbrzychu jest takiego, że zamiast skrajnego wyczerpania czuje się pozytywne wibracje - na pewno polecam ten bieg każdemu, kto chce tak jak ja dzisiaj, pożegnać na zawsze strach przed górkami na trasie :)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu maleńka26 (2014-08-25,18:39): Gratulacje ukończonego tak trudnego biegu.
|