Gdy piecze słońce, piecze
Gdy smali księżyc, smali
Maratończycy w droge się udali.
O maratony o maratony
Te kilometry ważą się na tony.
Gdy czarny asfalt, czarny
Pochłania ciebie, ciebie
Myślisz, że diabeł gotuje smołę w niebie.
O maratony o maratony
Pędzisz pod słońce z wiatrem jak szalony.
Rys.1 - Andrzej Grzybała
Gdy toczysz się z góry, toczysz
Zmęczone stopy, stopy
Żeby nie stanąć pod górę napił byś się ropy.
O maratony o maratony
Jeśli przystaniesz zaliczysz ogony.
Gdy walczysz z sobą, walczysz
Ciągniesz jak smyczkiem, smyczkiem
To nawet dżokej nie popędzi cię rzemyczkiem.
O maratony o maratony
Domy postawili na obie strony.
Zostawiasz konających, zostawiasz
I w pocie broczysz, broczysz
Zregenerujesz się gdy przemyjesz oczy.
O maratony o maratony
Pieją ci płuca jak organów tony.
Wieżdźasz na trzydziesty, trzydziesty
Chwiejesz się jak pijany, pijany
Żeby się oprzeć potrzebujesz ściany.
O maratony o maratony
Tak zasapany jak w łóżku u żony.
Dobiegasz do mety, do mety
Szczęśliwy o rety, o rety
Maratony kochasz jak piękne kobiety.
O maratony o maratony
Za każdym startem do was przytulony.
Stefan Sołomianko
Piosenkę dedykuję Andrzejowi Grzybale z Łomży z okazji przebiegnięcia setnego maratonu w Łomży 2006 roku. Jakim Andrzej jest pazernym maratończykiem znamy go wszyscy w kraju aż do bólu. Najlepiej nie wyprzedzać go na trasie, ja tego nie robię nigdy. Potrafi wyczuć twoją słabszą stronę i pojechać za tobą aż na Maraton Nowojorski żeby dokopać ci te 3, no może 13 minut... :-)
|