|
| Przeczytano: 653/782007 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Trenujcie i wierzcie w siebie | Autor: Mateusz Fabiszak | Data : 2013-10-24 | Zazwyczaj start w maratonie poprzedzają długie przygotowania. W moim przypadku było nieco inaczej. 14 Poznań Maraton. Kolejna edycja tego jednego z najpopularniejszych w Polsce maratonów już za nami. Do mety dobiegło ponad 5500 osób...
Jeśli chodzi o frekwencje to tym razem, przykro mi, Warszawa była w tym roku lepsza. Jednak, jak zapewnia mój wspaniały kolega Jakub, którego biegowa kariera trwa już 2 lata, były to świetnie zorganizowane zawody. Mimo, że w szkole był zwolniony z WFu, dziś trenuje karate, a w maratonie osiągnął czas na poziomie 3 i pół godziny. Nie będzie zaskoczeniem, że pierwsze miejsce zajął zawodnik, które pochodzi z kraju kojarzącego się z dużymi przestrzeniami, lwami, słoniami i filmami przyrodniczymi.
W tym roku nie startowałem w poznańskim maratonie więc pisania relacji oczywiście się nie podejmuję. Zwraca jednak uwagę, że w naszym kraju coraz więcej osób interesuje się tym sportem, a przede wszystkim jego uprawianiem. Jeśli tylko zachowujemy w tym wszystkim zdrowy rozsądek i nie kieruje nami chora ambicja, która może okazać się prostą drogą do choroby fizycznej, to należy się z tego tylko cieszyć! Człowiek dla dobrej kondycji fizycznej i psychicznej potrzebuje sportu tak samo jak, no cóż, nie mogę wymyślić żadnego spektakularnego porównania, jak Blechacz fortepianu.
Nic zatem dziwnego, że pojawiło się wiele, opracowanych przez profesjonalnych sportowców, planów treningowych, które przygotować mają do startu na dystansie 42 kilometrów i 195 metrów. Co zawiera w sobie taki plan? Mylą się ci, którzy sądzą, że wystarczy tylko przebiec dwa, trzy , a czasem cztery razy w tygodniu przez jakieś 50 – 60 minut.
Bieganie to oczywiście część najważniejsza, ale istotna jest również rozgrzewka, rozciąganie i schłodzenie, czyli zmniejszenie tempa pod koniec treningu. Przynajmniej jeśli nie chcemy żeby nasze bieganie po parku czy lesie zakończyło się bieganiem po lekarskich gabinetach. Ponadto eksperci powtarzają, aby nie startować w maratonie u początku swojej kariery biegacza. Radzą poczekać ze dwa lata i stopniowo startować zawodach na coraz dłuższych dystansach. Myślę, że są to słuszne, poparte wieloletnim doświadczeniem rady. Jednak ja pięć lat temu postąpiłem zupełnie inaczej.
Rok 2008. Tuż przed maratońskim debiutem. Autor - najniższy z drużyny.Były to dla mnie jeszcze licealne czasy. W naszej szkole od jakiegoś czasu istniał założony przez nauczyciela wuefu, Borysława Dzieciaszka, Klub Maratończyka. Istnieje on do dziś i skupia on uczniów, nauczycieli i absolwentów V liceum w Poznaniu. Już od września namawiał on do spróbowania sił w poznańskim maratonie za co nagrodą miała być szóstka z wuefu na koniec roku. Kusząca oferta, pomyślałem. Do końca roku sprawdziany z wychowania fizycznego obchodziłyby mnie tyle co koncerny naftowe troska o środowisko.
Mimo to dystans ponad 40 kilometrów wydawał mi się nieosiągalną ekspedycją. Wahałem się jakiś czas z decyzją. Może jednak mi się uda? Któregoś dnia wybrałem się na Cytadelę, która jest dużym poznańskim parkiem. Mój cel – zobaczyć jak długo jestem w stanie biec. Wystartowałem oczywiście bez żadnej rozgrzewki czy rozciągania. Po prostu nie wiedziałem, że coś takiego trzeba robić nawet jeśli chce się biegać spokojnym tempem.
Jedno kółko dookoła parku ma jakieś 2 i pół kilometra. Zrobiłem tych kółek cztery lub pięć co zajęło mi godzinę z niewielkim haczykiem. Wtedy stwierdziłem, że czas przerwać bieg. Powodem nie była jednak myśl, że zaraz zasłabnę albo wypluję płuca. Stwierdziłem tylko, że dalej nie mam już ochoty, choć czułem, że mogłem pokonać dłuższy dystans. To przekonało mnie, że jednak warto spróbować, a jako cel założyłem sobie nie tyle ukończenie biegu, ile przebiegnięcie możliwie długiego dystansu.
Maratońskie plany treningowe mają zazwyczaj dwadzieścia parę tygodni. Mój miał miesiąc. Treningi polegały na przebieganiu 2 – 3 razy w tygodniu około 10 kilometrów. Czułem jak niemal z treningu na trening forma i pewność siebie rosną. Na dzień lub dwa przed imprezą wstąpiła we mnie ambicja, która nakręciła mnie do tego stopnia, że stwierdziłem iż spróbuję pokonać cały dystans. Doświadczeni biegacze z pewnością uznają mnie za szaleńca, ale silna motywacja i wiara w siebie sprawiły, że ciesząc się jak świnia w błocie, po ponad pięciu godzinach, po zaledwie miesiącu treningów i pomimo faktu, że chyba nigdy wcześniej nie przebiegłem za jednym razem więcej niż 5 kilometrów, dotarłem do mety.
Udowodniłem, że wiara w siebie i własne możliwości pozwala dokonywać niewiarygodnych osiągnięć. Chyba niewiele osób we mnie wierzyło. Osobami, które w największym stopniu sądziły, że jestem w stanie osiągnąć metę był wspomniany przeze mnie założyciel Klubu Maratończyka i nauczyciel wuefu Borysław Dzieciaszek, oraz ja sam. Zamknąłem też usta wszystkim szkolnym kolegom, którzy uważali mnie za niepozornego słabeusza. Do dziś mam już na koncie trzy maratony i nadal (już jako absolwent) startuję w barwach Klubu.
Nawet jeśli dorównujesz najlepszym, nie lekceważ przygotowania do zawodów.Dlaczego w tym roku nie startowałeś? To pytanie często zadają mi znajomi. Zazwyczaj odpowiadam, że to kwestia wysokiego wpisowego, ale to tylko część prawdy. Maraton w Poznaniu ukończyłem już trzy razy, a szczególne znaczenie miał dla mnie ten sprzed dwóch lat kiedy to pobiłem swój rekord. Mam poczucie, że kolejny start w tym miejscu byłby kopiowaniem czegoś co już osiągnąłem. Tak jakby Marek Kamiński co roku chodził zdobywać Biegun Północny. Albo gdyby Felix Baumgartner bez przerwy chciał skakać z wysokości 40 kilometrów (to taki trochę maraton tyle, że z góry na dół, czyż nie?). Myślę, że nadszedł czas na nowe wyzwanie i znalezienie kolejnego sportowego celu.
Choć treningi do mojego maratońskiego debiutu trwały miesiąc i okazało się, że nie zawsze konieczne są wielotygodniowe plany treningowe to sądzę, że nie byłbym w stanie ukończyć zawodów gdyby nie trzy lata treningów lekkoatletycznych oraz trzy lata treningów karate, które bardzo korzystnie wpłynęły na moją kondycję. Bogatszy w pięć lat treningów biegowych, wiem, że przed następnym maratonem trzeba będzie przyłożyć się trochę bardziej. Znam też wagę rozgrzewki i ćwiczeń rozciągających i wiem, że w trosce o własne zdrowie nie wolno ich pomijać.
Doświadczenie biegowe, a zwłaszcza mój maratoński debiut, podpowiadają jednak, że przygotowanie fizyczne to nie wszystko. Tak samo ważne, a być może i ważniejsze są wiara w siebie, pozytywne nastawienie oraz zdrowy rozsądek, który dba o to aby nie szarżować poza granicami swoich możliwości. Pamiętajmy o tym ruszając na biegowe ścieżki i startując w zawodach na 10, 21 czy 42 kilometry.
Oryginalną treść artykułu znajdziecie na stronie mateuszfabiszak.blogspot.com |
| | Autor: paulo, 2013-10-24, 09:33 napisał/-a: Piękna historia, bo można i siebie gdzieś w tym odnaleźć :) A co do Poznania, to choc jest to moje ukochane miasto, może rzeczywiście czas pomyśleć o czymś innym? | | | Autor: Piotr Stanek (Fitek), 2013-10-24, 13:21 napisał/-a:
Mateusz, interesująca historia, dzięĸuję za podzielenie się. Zgadzam się z wnioskami z dwóch ostatnich akapitów.
Piszesz o treningach lekkoatletycznych i karate.
Z pewnością bardzo dużo to dało Ci kondycyjnie i przydało się do maratonu.
Poza tym drugi wniosek, to każdy jest inny i inaczej zaczyna. Co za tym idzie popularne plany treningowe nie uwzględniają tej indywidualności, bo jak?
Wiara w siebie, pozytywne nastawienie, zdrowy rozsądek - hmm, podpisuję się pod tym :)
powodzenia w bieganiu :)
Piotr | | | Autor: Imrahill, 2013-10-24, 15:59 napisał/-a: Świetny tekst, powodzenia w kolejnych biegach ! | |
|
| |
|