2009-09-14
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Moje pierwsze 42 195 (czytano: 1603 razy)
13. września A.D. 2009 przebiegłam swój pierwszy w życiu maraton! Boże jak to możliwe?! :) Jestem z siebie bardzo dumna i od wczoraj banan nie schodzi mi z twarzy :D
Spotkałam wspaniałych ludzi, bo przecież tylko tacy biegają :) i odzyskałam wiarę w ludzkość.
Jak było? Cudownie! Oczywiście po 32 km nie byłam takiego zdania :) ale teraz jestem.
Do 25 km było spoko (ze się tak kolokwialnie wyrażę :) dopisywał mi humor i endorfin miałam tyle że mogłabym cały Wrocław obdzielić.
Po 25 km endorfiny się skończyły i zazdrościłam każdemu kto miał rower. Na szczęście na trasie spotkałam zawodnika który mnie stopował na początkowych kilometrach, bo w przeciwnym wypadku razem z endorfinami skończyłyby mi się zapasy energii. (Dzięki Mirek!)
Natomiast po 32 km bolały mnie wszystkie stawy od pasa w dół i zaczynałam odliczać kilometry do końca mówiąc sobie: "phi te 8, 7, 6, 3 km to już każdy głupi przebiegnie" Starałam się nie myśleć o niczym.
Sił i otuchy dodawała mi myśl że nie jestem sama. Wiedziałam że gdzieś za mną jest Posejdon i w razie czego to mnie dociągnie do mety :) po drodze spotkałam Stanwoja który mi pomógł przebrnąć przez ostatnie kilometry no i wiedziałam że na mecie czeka na mnie Wiesiu z aparatem, więc nie wypada się nie pojawić :) To jest najwspanialsze w maratonie, że biegnie się samemu ale jednak w grupie, która wspiera. Wbiegłam na metę szczęśliwa z czasem 4:29. Cudownie!
Mam potężne zakwasy, ale jeszcze większą ochotę na następny maraton :)
Dziękuję wszystkim których spotkałam na trasie i pozdrawiam!!!
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Marysieńka (2009-09-15,07:29): Na tym właśnie polega magia maratonu..jeszcze obolała..a już planujesz następny start..chyba więc wiesz dlaczego ich tyle przebiegłam. Wielkie gratki:))) Aga Es (2009-09-17,07:47): Moje wielkie gratulacje!!!!
|