2017-11-23
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Moja pierwsza kontuzja sportowa... (czytano: 941 razy)
Pierwsze 7 lat swojego życia mieszkałem w Państwowym Domu Dziecka w Płocku. Mój ojciec był tam wychowawc± a mnie wychowywali jego podopieczni. Uczestniczyłem w rozrywkach, które nie były dostępne większo¶ci moich rówie¶ników. Pamiętam łapanie gołębi w rzeszoto i handlowanie nimi na targu, wyprawy „na dzierżawę” czyli do obcych sadów, oraz podgl±danie i podsłuchiwanie taborów cygańskich, które w latach sze¶ćdziesi±tych obozowały na błoniach w okolicach dworca PKP. Ja byłem zafascynowany muzyk± i podsłuchiwałem, a starsi koledzy usiłowali zweryfikować plotkę, że Cyganki nie nosz± majtek i podgl±dali.
Z tych pionierskich czasów pochodzi moja pierwsza kontuzja sportowa. Uczestniczyłem w wy¶cigu kolarskim dookoła klombu. ¦cigałem się wtedy na rowerze wielozadaniowym marki „Bobo” w kolorze krwistej czerwieni. Konkurentów było kilku, a ja chciałem zaimponować starszym kumplom z Domu Dziecka. Po kilku okr±żeniach byłem drugi. Przede mn± był tylko starszy o kilka lat kuzyn. Niestety, dysponował lepszym sprzętem. Miał rower z „trytk±” czyli wolnobiegiem i nie musiał non-stop kręcić pedałami. Moja rakieta rodem z Bydgoszczy miała ostre koło. Z górki lub na finiszu musiałem kręcić z kadencj± grubo ponad sto obrotów na minutę. Na przedostatnim okr±żeniu naszego kryterium brat na moment odszedł od wewnętrznego krawężnika, którym otoczony był klomb. Zaatakowałem bez wahania jak mistrz Szurkowski za najlepszych lat. Pedałem zawadziłem o rzeczony krawężnik i…. było po zawodach. Złamany nadgarstek otworzył dług± listę kontuzji, a pierwszy w życiu gips nosiłem dumnie jak Virtuti Militari.
(fragment powstaj±cej ksi±żki "Ballada o psie")
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |