2008-12-07
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Półmaraton Świętych Mikołajów (czytano: 1447 razy)
Przebiegłam półmaraton Świętych Mikołajów!!! Nie mogę uwierzyć, że mi się udało. Właściwie do końca nie wiedziałam co robić, dwa tygodnie przed startem zrobiłam 1 (słownie: jeden) trening, by utwierdzić się w przekonaniu, że to jednak nie dla mnie. Ale wcześniej zapłaciłam wpisowe, no i poszłam w piątek odebrać pakiet startowy, a tam taka fajna atmosfera była, więc po cichu zdecydowałam, że jednak pobiegnę:)
W sobotę rano stawiłam się na starcie, byłam z lekka zdenerwowana, ale towarzystwo ponad tysiąca Mikołajów uspokoiło mnie :)
Start!
Od początku biegło mi się bardzo ciężko, już po drugim kilometrze musiałam przystawać, bo złapała mnie taka kolka, że nie dało się biec dalej. Kolejne kilometry były trochę lepsze, ale czułam coraz silniejsze pragnienie i odetchnęłam z ulgą, jak zobaczyłam w końcu punkt żywieniowy, trochę oddalony od 7 kilometra napisanego w regulaminie. Na punkcie był tylko napój izotoniczny, ale po kilku łykach czułam jak odzyskuję siły - tylko psychiczne, bo nogi ruszały się coraz ciężej.... Po każdej tabliczce z liczbą kilometrów robiłam odpoczynki, znowu coraz bardziej chciało mi się pić, czułam też, że słabnę, muszę coś zjeść. Na szczęście w okolicach 14 km na Barbarce był drugi punkt żywieniowy. Wzięłam dwie porcje picia, zjadłam dwa kawałki banana i marszobiegłam dalej. W dłoni trzymałam ostatni kawałek banana, który zamierzałam zjeść po 17 kilometrze. Cały czas spoglądałam na zegarek, na 7 km przed metą już wiedziałam, że nawet jeśli miałabym do końca iść szybkim marszem to zmieszczę się w czasie, a każde podbiegnięcie sprawi, ze czas będzie lepszy. Na 20 kilometrze, na brzegu lasku koło ulicy Bema czekała na mnie moja siostra Izunia z trąbką i kołatką i krzyczała: Becia! Becia! Becia! Od razu biegło mi się lepiej. Wiedziałam, że to już ostatni kilometr, że już za chwilę będzie koniec, że na pewno mi się uda, choćbym miała się doczołgać. W końcu wbiegam na stadion, jeszcze tylko 3/4 okrążenia i meta! I już dzwonek dzwoni mi na szyi! Bardzo się cieszę, że ukończyłam ten półmaraton. To był mój pierwszy start w imprezie biegowej, czas około 2h 33 min, teraz odpocznę i zabiorę się za bieganie. Trzeba przecież poprawić ten wynik!!
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora BeataT (2009-01-20,13:21): teraz fajnie byłoby porawić wynik, ale jakoś nie mogę się zabrać za bieganie, w planach mam na razie w marcu marsz na 100 km. Może spróbuję pobiec w półmaratonie, który odbędzie się przy okazji Maratonu Toruńskiego 10 maja :)
|