Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 



To nie jest poradnik. Nikt nie potrzebuje kolejnego kazania o dziesięciu krokach, siedmiu etapach lub szesnastu godzinach tygodniowo, które wyrywają z zastoju lub naprawiają popsute życie. Wystarczy zajrzeć do najbliższej księgarni albo odpalić Amazona i wpada się w bezdenną czeluść wypełnioną niemal po brzegi poradnikami na każdy temat. Pochłanianie tego musi być przyjemne, bo co jak co, ale sprzedaje się tego chyba na tony.

Szkoda tylko, że większość z tej tak zwanej wiedzy, którą znajdziesz w tych książkach, nie działa. Nie tak naprawdę i nie w każdych okolicznościach. Może nawet tu i tam zauważysz jakieś postępy, ale jeśli masz tak samo przesrane jak ja kiedyś lub utknąłeś w pułapce permanentnego zastoju, podczas gdy twój prawdziwy potencjał ulega stopniowej degradacji, to żadna książka na tym świecie nie jest i nigdy nie będzie w stanie cię
uratować.

Samopomoc to tylko jeden z tych wymyślnych i modnych terminów, który stanowi inne określenie samodoskonalenia, i choć zawsze powinniśmy dążyć ku temu, by stawać się coraz lepszymi, samodzielna praca nad własnym rozwojem często okazuje się niewystarczająca. Są w życiu chwile, kiedy nasza więź z samym sobą ulega tak dużemu zakłóceniu, że musimy na nowo zagłębić się we własne serca, umysły i dusze, by odtworzyć te zerwane połączenia. To jedyny sposób na ponowne odkrycie i ożywienie przeświadczenia – tej migoczącej w ciemności iskry, która ma moc zapoczątkowania procesu rozwoju.


Przeświadczenie to potężna, pierwotna siła. Udowodnił to w latach 50. XX wieku niejaki dr Curt Richter, naukowiec, który wpakował dziesiątki szczurów do wysokich na ponad siedemdziesiąt centymetrów i wypełnionych wodą szklanych cylindrów. Pierwszy szczur utrzymywał się przy powierzchni przez krótki czas, po czym popłynął na dno w poszukiwaniu drogi ucieczki. Przeżył tylko dwie minuty. Kilka kolejnych zwierząt postępowało według tego samego schematu. Niektóre przetrwały nawet piętnaście minut, w końcu jednak wszystkie się poddawały. Richter był tym zaskoczony, ponieważ szczury potrafią dobrze pływać, ale w jego laboratorium tonęły praktycznie bez walki.

Dlatego zmodyfikował swój test. Po umieszczeniu kolejnej grupy w pojemnikach, Richter wraz ze swoimi pomocnikami wyciągali szczury z wody w chwili, gdy wszystko wskazywało na to, że były u kresu sił. Następnie wycierali je i czekali, aż ich tętno i częstość oddechów wrócą do normy. Trwało to wystarczająco długo, by szczury zarejestrowały, na poziomie fizjologicznym, że zostały uratowane. Powtórzono ten proces kilka razy, po czym Richter ponownie umieścił całą grupę szczurów w tych okropnych cylindrach, by sprawdzić, jak długo wytrzymają bez pomocy. Tym razem żaden ze szczurów się nie poddał. Pływały bez wytchnienia… średnio przez sześćdziesiąt godzin. Bez jedzenia i odpoczynku. Jeden z tych szczurów pływał przez osiemdziesiąt jeden cholernych godzin.


Opisując swoje badanie i podsumowując wyniki, Richter zasugerował, że pierwsza grupa badanych zwierząt rezygnowała z walki o życie z braku nadziei, zaś zwierzęta z drugiej grupy wytrwały tak długo, ponieważ liczyły na to, że ktoś lub coś je uratuje. Według powszechnie przyjętej w ostatnich latach teorii interwencja Richtera spowodowała, że w szczurzym mózgu przestawił się jakiś przełącznik, ujawniając nam przy tym potęgę nadziei.

Uwielbiam ten eksperyment, jednak nadzieja nie jest wcale tym, co wstąpiło w te szczury. Jak długo tak naprawdę trwa nadzieja? Być może początkowo rzeczywiście coś uruchomiła, ale żadna żywa istota nie będzie bronić się przed utonięciem przez sześćdziesiąt godzin bez jedzenia, napędzana jedynie nadzieją. By oddychać, machać łapami i walczyć przez tak długi czas, te szczury potrzebowały czegoś o wiele silniejszego.

Kiedy wspinacze wysokogórscy podejmują walkę z najwyższymi szczytami i najbardziej stromymi zboczami, są zwykle zabezpieczeni liną połączoną z kotwami osadzonymi w lodzie lub skale, więc kiedy zdarzy im się popełnić błąd, nie ześlizgują się z góry i nie lecą na spotkanie pewnej śmierci. Mogą osunąć się o kilka metrów, po czym odzyskują równowagę, otrzepują się i podejmują kolejną próbę. Życie to góra, na którą wszyscy się wspinamy, ale nadzieja nie jest kotwą, która uratuje nas przed porażką. Jest zbyt miękka, puszysta i ulotna. Za nadzieją nie kryje się żadna materia. To nie mięsień, który można wytrenować, ani coś, co jest głęboko zakorzenione. To emocja, która pojawia się i znika.


Richter poruszył w swoich szczurach coś, co było niemal niezniszczalne. Wszystko wskazuje na to, że nie zwrócił uwagi, w jaki sposób przystosowywały się do próby na śmierć i życie, co w niczym nie zmienia faktu, że z całą pewnością wymyśliły bardziej wydajną metodę oszczędzania energii. Z każdą upływającą minutą stawały się coraz bardziej wytrzymałe, aż pojawiło się w nich przekonanie, że przeżyją. W miarę upływu godzin ich pewność siebie nie tylko nie malała, ale wręcz rosła. Te szczury nie liczyły na to, że zostaną uratowane. One nie chciały umierać! Z mojego punktu widzenia tym, co zmieniło zwykłe szczury laboratoryjne w ssaki morskie, była wiara we własne siły.

Istnieją dwa poziomy tego rodzaju przekonania. Poziom powierzchowny, który uwielbiają głosić trenerzy personalni, nauczyciele, rozmaici terapeuci oraz rodzice. „Uwierz w siebie”, powtarzają jednym głosem, jakby sama ta myśl mogła utrzymać nas na powierzchni podczas bitwy o własne życie, gdy sam los sprzysiągł się przeciwko nam. Ale wraz z pojawieniem się wyczerpania coraz silniejsze stają się wątpliwości i niepewność, które tę marną, wmówioną nam jedynie wiarę skutecznie rozwiewają.

Jest też przekonanie zrodzone z odporności. Powstaje podczas przedzierania się przez warstwy bólu, zmęczenia i rozsądku oraz ignorowania nieustannie obecnej pokusy, by się poddać, aż w końcu natrafiasz na źródło paliwa, o istnieniu którego nawet nie miałeś pojęcia. Mocy, która eliminuje wszelkie wątpliwości, pozwala być pewnym swojej siły oraz faktu, że ostatecznie przetrwasz i zdołasz osiągnąć swój cel, jeśli tylko spełnisz jeden warunek: nigdy nie ustaniesz w wysiłkach. To właśnie jest ten poziom wiary, który może zadać kłam przewidywaniom naukowców i wszystko odmienić. To nie emocja, którą można się podzielić, ani teoretyczny pogląd, i nikt inny nie może ci tego dać. To coś, co tkwi głęboko wewnątrz ciebie i co musisz zdekonspirować...


Książkę pt. "Bez Końca" autorstwa Davida Gogginsa możecie zamówić TUTAJ



Komentarze czytelników - 2podyskutuj o tym 
 

Admin

Autor: Admin, 2024-12-20, 12:07 napisał/-a:
Przeczytałem kilka miesięcy temu i polecam na długie zimowe wieczorny!

 

piotr72gd

Autor: piotr72gd, 2024-12-28, 17:53 napisał/-a:
A ja tej lektury nie polecam. Na mnie ten gość zrobił wrażenie osoby nie do końca zrównoważonej, to co wyprawia ze swoim ciałem jest dla mnie zbyt skrajne i niebezpieczne, osobiście wolę inną książkę w temacie łamania barier - BEZ LITOŚCI Erika Bertranda Larssena.

 

 Ostatnio zalogowani
Pawel63
14:50
panpanda
14:49
ewa_ryzner
14:31
mariuszkurlej1968@gmail.c
14:25
Roxi
13:54
gpnowak
13:51
BOP55
13:44
biegacz54
13:25
zulek
13:17
LukaszL79
12:58
StaryCop
12:45
maratonczyk
12:45
zby
12:42
KKFM
12:36
jarek1909
12:28
kostekmar
12:10
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |